Homo plus czyli życie na socjalu

Homo plus czyli życie na socjalu

Leroy Merlin na warszawskiej Pradze. Normalny dzień roboczy, godzina 12.00, czyli czas optymalny do robienia zakupów, bo nie ma tłumów. Salon zlokalizowany w odrębnym budynku, więc nie ma turystów, jak w Arkadii, którzy kręcą się z nudów lub z ciekawości nie powiązanej z zamiarem zakupu czegokolwiek. Gdyby jednak chcieli coś nabyć, a ceny w tej sieci są umiarkowane, to nie jest tak proste. Na przeszkodzie nie stanie bynajmniej brak towaru, tego jest do kolory i wyboru. Przeszkodą jest tak zwany czynni ludzki.

Lampę można sobie wcześniej wybrać na stronie sklepu. Jak się jest spostrzegawczym, w sklepie można wypatrzeć ją na ścianie spośród kilkuset innych. Ale żeby zadać proste pytanie o pasującą żarówkę, trzeba uzbroić się w cierpliwość i zmysł łowny. Osobnik do upolowania ma charakterystyczna zieloną, firmową koszulkę. To niby ułatwia zadanie. No chyba, że stanie na tle ekspozycji trawy na taras. Wówczas jest niewidoczny. Po pewnym czasie przemierzając rozległe połacie salonu można kogoś namierzyć. Sukces, ale połowiczny. Okazuje się że osobnik co prawda jest doradcą klienta, lecz jego specjalizacja to farby i kleje. Doradcy od lamp sugeruje on logicznie szukać przy lampach, tam gdzie nikogo w zielonym stroju nie widać mimo dobrego oświetlenia tego sektora salonu. Po wędrówkach tam i z powrotem i upolowaniu stosownej osoby przy okazji możesz się dowiedzieć, że problemem nie jest okres urlopowy, lecz permanentny brak chętnych do pracy. Nie tylko w Leroy Merlin oczywiście.

Przez ostatnie 2 lata na skutek prowadzonej polityki socjalnej, ponad 800 tysięcy Polaków przestało pracować. W związku z obniżeniem wieku emerytalnego przybyło ponad 550 tysięcy wczesnych emerytów. Na podstawie danych ZUS, ponad 200 tysięcy kobiet w wieku 20-49 lat przestało pracować, tylko po to aby pobierać zasiłki na dzieci i rodzinę m. in. 500 plus. Łącznie mamy już około 2 miliony Polaków żyjących z wyboru na zasiłkach. Tymczasem, zgodnie z prognozami, do 20130 roku brakować będzie 4 miliony pracowników. Nawet genialna polityka pobudzająca dzietność tego już nie zmieni, gdyż obecnie urodzeni wejdą na rynek pracy najwcześniej za 18 lat. O ile nie wybiorą zasiłków, zapomóg i innych prezentów plus.

Bezrobocie spadło do tak zwanego poziomu higienicznego i dotyczy upośledzonych gospodarczo rejonów kraju. Mogło by się wydawać, że jak bezrobocie spada, to zatrudnienie rośnie o tyle samo. – To niestety nieprawda – zauważa na swoim blogu finansista Tomasz Zięba. – Liczba pracujących w ciągu roku wzrosła jedynie o 63 tysiące, a bezrobotnych spadła o 217 tysięcy. Co może jeszcze bardziej niepokoić, to fakt, że ten niewielki wzrost został całkowicie wygenerowany przez sektor publiczny. Zatrudnienie w prywatnych firmach spadło w ciągu roku o ponad 40 tysięcy osób.

Widać to rynku pracy, ale nie widać światła w tunelu. Transfery socjalne, które wypchnęły z rynku pracy ludzi o braku zawodowych aspiracji, nie tylko pozostaną ale wręcz się nasilą. Taka jest natura ludzka i logika polityczna. Nikt obdarowany nie zrezygnuje z prezentów plus, każda rządząca formacja będzie musiała już rozdawać, bo inaczej utraci władzę. Rozdawać coraz więcej, bo homo plus, niczym narkoman domagać się będzie coraz większych dawek, by zaspokoić swój socjalny głód. Nim umrze z przedawkowania, a wraz z nim cała gospodarka. Przykładów światowych nie brakuje.

Ratunkiem mogli być migranci ekonomiczni z bliskiej nam kulturowo Ukrainy. Rzeczywiście, przyjechali i podjęli pracę, przede wszystkim w szarej strefie i zawodach nie wymagających kwalifikacji. Problem w tym, że teraz odpływają do Niemiec, a nawet do Czech. Tam uproszczono przepisy. U nas, procedury zatrudnienia cudzoziemców zajmują nawet kilkanaście miesięcy. W Leroy Merlin żarówki nie znajdzie nam nawet, uczący się dopiero polskiego, przybysz z za wschodniej granicy.

Ostatnie wpisy