Po zamachach w Paryżu trzeba odłożyć paradygmaty europejskiej dyplomacji i poprawności politycznej. Europa ponosi konsekwencje trwającej dekady kulturowej tolerancji. Od krwawego piątku w stolicy Francji już nic nie będzie jak dotąd. Miejmy nadzieję, że bezbronne ofiary islamskiej patologii zrewidują radykalnie europejską politykę. Polska możne stanąć po dobrej stronie tej zmiany.
"Wobec tragicznych wydarzeń w Paryżu Polska nie widzi politycznych możliwości wykonania decyzji o relokacji uchodźców" – te słowa Konrada Szymańskiego, ministra ds. europejskich nowego rządu wzbudziły międzynarodowe oburzenie, skłaniając polski rząd do złagodzenia tonu. Wszystko w myśl nowego paradygmatu, żeby nie łączyć zamachów z falą imigrantów, którzy przecież uciekają przed wojną i terrorem. To, że zamachowcami byli imigranci, to już niby zbieżność faktów niewygodnych wyrozumiałym kulturowo komentatorom i politykom.
Oburzenie budził płot stawiany przez Węgry, by powstrzymać falę uchodźców, dla których krajem docelowym są Niemcy i witająca ich z otwartymi ramionami Andrea Merkel. Gdy na monachijskim dworcu oklaskiwano dzielnych przybyszy, Państwo Islamskie przyznało, że tym sposobem przerzuca dżihadystów. Ale nie każdy uchodźca to terrorysta – taki obowiązywał poprawny politycznie przekaz. Prawdziwy ale nic nie wnoszący.
Nieważne czy dokumenty znalezione przy terrorystach w Paryżu potwierdzą, że przybyli teraz łódką i pociągiem z Budapesztu, czy żyli tam od lat. Ważne, że przybyli i zostali godnie przyjęci. Tragiczny piątek, to skutek bezmyślnej gościnności, fałszywej multikulturowej idei i zwykłej europejskiej dupowatości, przez którą nie sposób rozwiązywać problemy.
Współczuć trzeba Prezydentowi Europy. Może tylko pogadać o uszczelnieniu granic i stworzeniu europejskiej straży granicznej. Tusk i tak naraził się Pani Kanclerz, bo niby jak uszczelniać bez stawiania płotu, a ten postawił unijny separatysta Orban, więc z definicji nie ma z nim zgody.
Bez złudzeń. Kolejne szczyty na których bezradni przywódcy wzywać będą do europejskiej solidarności i szacunku dla kulturowej odmienności dadzą efekt podobny do ostatniego, na którym Polskę reprezentowały… Czechy. Uwaga mediów skupi się na antyterrorystycznym zabezpieczeniu imprezy. Jeśli zamachy w Paryżu nie scalą i nie przebudzą dupowatej Europy, dobrych scenariuszy nie widać.
„Zastanawiam się, kto jest większym zbrodniarzem – dzicz czy polityczne liberalne lewactwo, które dzicz sprowadziło…” – ta refleksja ekscentrycznego muzyka, lidera trzeciej siły w polskim sejmie wyznaczy kierunek. Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory także ostrym stanowiskiem w sprawie imigrantów i ich przymusowej relokacji. Jeśli przywódcy europejskich państw tkwić będą w marazmie, nad trumnami paryskich ofiar ględząc pseudohumanitarne brednie, to będzie ich koniec.
Pytanie, czy wcześniej w demokratycznych wyborach oddadzą władzę rosnącym w siłę nurtom narodowym, może skrajnym i nawiązującym do złych czasów Europy, ale nurtom społecznie nośnym? Czy też wcześniej Kalifat zagości na unijnych szczytach na prawach pełnoprawnego członka.
Oburzenie budził płot stawiany przez Węgry, by powstrzymać falę uchodźców, dla których krajem docelowym są Niemcy i witająca ich z otwartymi ramionami Andrea Merkel. Gdy na monachijskim dworcu oklaskiwano dzielnych przybyszy, Państwo Islamskie przyznało, że tym sposobem przerzuca dżihadystów. Ale nie każdy uchodźca to terrorysta – taki obowiązywał poprawny politycznie przekaz. Prawdziwy ale nic nie wnoszący.
Nieważne czy dokumenty znalezione przy terrorystach w Paryżu potwierdzą, że przybyli teraz łódką i pociągiem z Budapesztu, czy żyli tam od lat. Ważne, że przybyli i zostali godnie przyjęci. Tragiczny piątek, to skutek bezmyślnej gościnności, fałszywej multikulturowej idei i zwykłej europejskiej dupowatości, przez którą nie sposób rozwiązywać problemy.
Współczuć trzeba Prezydentowi Europy. Może tylko pogadać o uszczelnieniu granic i stworzeniu europejskiej straży granicznej. Tusk i tak naraził się Pani Kanclerz, bo niby jak uszczelniać bez stawiania płotu, a ten postawił unijny separatysta Orban, więc z definicji nie ma z nim zgody.
Bez złudzeń. Kolejne szczyty na których bezradni przywódcy wzywać będą do europejskiej solidarności i szacunku dla kulturowej odmienności dadzą efekt podobny do ostatniego, na którym Polskę reprezentowały… Czechy. Uwaga mediów skupi się na antyterrorystycznym zabezpieczeniu imprezy. Jeśli zamachy w Paryżu nie scalą i nie przebudzą dupowatej Europy, dobrych scenariuszy nie widać.
„Zastanawiam się, kto jest większym zbrodniarzem – dzicz czy polityczne liberalne lewactwo, które dzicz sprowadziło…” – ta refleksja ekscentrycznego muzyka, lidera trzeciej siły w polskim sejmie wyznaczy kierunek. Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory także ostrym stanowiskiem w sprawie imigrantów i ich przymusowej relokacji. Jeśli przywódcy europejskich państw tkwić będą w marazmie, nad trumnami paryskich ofiar ględząc pseudohumanitarne brednie, to będzie ich koniec.
Pytanie, czy wcześniej w demokratycznych wyborach oddadzą władzę rosnącym w siłę nurtom narodowym, może skrajnym i nawiązującym do złych czasów Europy, ale nurtom społecznie nośnym? Czy też wcześniej Kalifat zagości na unijnych szczytach na prawach pełnoprawnego członka.