To nie sequel "Ediego" a świetna fantastyczna proza. Tak może wyglądać nasza przyszłość, przynajmniej w kwestii realiów, bo sama fabuła to praktycznie znana od wieków bajka.
Oto sympatyczny nastolatek. Życie go nie rozpieszcza. Ciężko pracuje fizycznie w toksycznych i niebezpiecznych warunkach, mama dawno umarła, ojciec - brutal uzależniony od używek. I oto niespodziewanie w jego monotonnym i skromnym życiu pojawia się piękna bogata dziewczyna w potrzebie, istna królewna. Młodzieniec ratuje jej życie, obiecuje pomóc wydostać się z tarapatów i wrócić do rodziny. Bo przecież nie dość, że jest ona piękna, to jeszcze będzie nagroda, a może nawet combo i podwyższenie statusu społecznego. Młodzi przeżywają wspólnie wiele przygód. Chłopak jeszcze kilka razy ratuje dziewczynie życie, a w międzyczasie dorasta, uczy się wielu przydatnych umiejętności, staje się mężczyzną. Happy End.
Powyższy schemat można zastosować do ogromnej liczby baśni, bajek i powieści fantasy (ostatnio chociażby do filmu „Jack pogromca olbrzymów”). Ale czy tylko do baśni? Oto mamy przed sobą wiarygodną futurystyczną opowieść, która ciekawie (choć boleśnie) przewiduje rozwój naszej cywilizacji i równocześnie jest właśnie taką sympatyczną romantyczną opowieścią.
Chłopak ma na imię Nailer i pracuje przy cięciu na złom statków, gdzieś u wybrzeży Zatoki Meksykańskiej, która sięga znacznie dalej niż w naszych czasach. Żyje z dnia na dzień licząc, że wyrobi normę i będzie miał za co przeżyć. Dziewczyna to Nita Chaudhury, córka prezesa wielkiej korporacji. Jej luksusowy kliper ścigany przez złych ludzi rozbija się niedaleko plaży, na której mieszka Najler. I tak to się zaczyna. Zalane miasta, odzyskiwanie metali i innych surowców skąd się da, rozwarstwienie społeczne podrasowane efektami eksperymentów genetycznych, nowe religie, nowe obyczaje – Paolo Bacigalupi wykreował świat naprawdę przekonujący i niebezpiecznie prawdopodobny.
Amerykański pisarz, który sporą część życia spędził w Chinach, uprawia literaturę mocno zaprawioną ekologią i wyrasta w ostatnich latach na jednego z najciekawszych twórców nowoczesnej fantastyki. Jego pierwsza powieść, napisana w 2009 r. "Nakręcana dziewczyna" zdobyła większość najważniejszych nagród w branży (Hugo, Nebulę, Locusa i inne). "Złomiarz", skierowany jest do trochę młodszego czytelnika, ale to nie znaczy, że to fabuła idąca na skróty czy słabsza. To po prostu dobra nowoczesna powieść.
„Złomiarz” Paolo Bacigalupi; wyd. MAG 2013
Powyższy schemat można zastosować do ogromnej liczby baśni, bajek i powieści fantasy (ostatnio chociażby do filmu „Jack pogromca olbrzymów”). Ale czy tylko do baśni? Oto mamy przed sobą wiarygodną futurystyczną opowieść, która ciekawie (choć boleśnie) przewiduje rozwój naszej cywilizacji i równocześnie jest właśnie taką sympatyczną romantyczną opowieścią.
Chłopak ma na imię Nailer i pracuje przy cięciu na złom statków, gdzieś u wybrzeży Zatoki Meksykańskiej, która sięga znacznie dalej niż w naszych czasach. Żyje z dnia na dzień licząc, że wyrobi normę i będzie miał za co przeżyć. Dziewczyna to Nita Chaudhury, córka prezesa wielkiej korporacji. Jej luksusowy kliper ścigany przez złych ludzi rozbija się niedaleko plaży, na której mieszka Najler. I tak to się zaczyna. Zalane miasta, odzyskiwanie metali i innych surowców skąd się da, rozwarstwienie społeczne podrasowane efektami eksperymentów genetycznych, nowe religie, nowe obyczaje – Paolo Bacigalupi wykreował świat naprawdę przekonujący i niebezpiecznie prawdopodobny.
Amerykański pisarz, który sporą część życia spędził w Chinach, uprawia literaturę mocno zaprawioną ekologią i wyrasta w ostatnich latach na jednego z najciekawszych twórców nowoczesnej fantastyki. Jego pierwsza powieść, napisana w 2009 r. "Nakręcana dziewczyna" zdobyła większość najważniejszych nagród w branży (Hugo, Nebulę, Locusa i inne). "Złomiarz", skierowany jest do trochę młodszego czytelnika, ale to nie znaczy, że to fabuła idąca na skróty czy słabsza. To po prostu dobra nowoczesna powieść.
„Złomiarz” Paolo Bacigalupi; wyd. MAG 2013