Czkawka Rostowskiego

Czkawka Rostowskiego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bardzo przepraszam… Miałam pisać o Rostowskim już dawno, a przespałam nawet głosowanie nad votum nieufności dla ministra. Ale nic dziwnego, że spałam.

Po moim niedawnym spotkaniu z jednym z przedstawicieli ministerstwa finansów śniłam sobie spokojnie. Wróciło do mnie kandydowskie przekonanie (które wcześniej gdzieś mi uciekło i wciąż usiłowałam je odnaleźć), że oto żyję na najlepszym z możliwych światów. Rozmowa przebiegała w sposób następujący:

Ja: - Będziecie rzeczywiście podnosić podatki?
On: - To nieuniknione, w takiej sytuacji, jaka jest…
Ja: - A jaka sytuacja jest?
On: - No… sytuacja spowolnienia gospodarki.
Ja: - Czyli nieuniknione jest, żeby w związku ze zbliżającym się jesiennym Armageddonem podnieść…
On: - Jakim Armageddonem?
Ja: - No, przed jesienną odsłoną kryzysu.
On: - Jakiego kryzysu.
Ja: - Gospodarczego. Przecież wzrośnie mocno bezrobocie, będzie coraz bardziej powiększał się deficyt budżetowy, waluta wciąż będzie narażona na ataki spekulantów, zaczniemy odczuwać skutki spadku popytu…
On: - Nie ma już żadnego kryzysu. Kryzys był. Teraz jest tylko czkawka.
Ja: - To po co podnosić podatki?
On: - No bo będą jeszcze takie czknięcia. Taka fala czknięć. Ale to już niegroźne.

Uff… Czyli nie kryzys, a czkawka dopadła polską gospodarkę według ministerstwa finansów. Tego się dowiedziałam i z tą myślą było mi ostatnio błogo, gdy nieopodal tonęły republiki bałtyckie (Litwa, Łotwa, Estonia) i pojawiały się doniesienia o tym, że Niemcy będą miały najwyższy w historii deficyt budżetowy. I dobrze. Polska, jak zapewniał premier, przechodzi przez kryzys suchą stopą…

Dziś jednak trochę się zasromałam. Ale nie z powodu kryzysu, tylko z własnej niewiedzy. Bo rzeczywiście nie wiem, dlaczego z powodu czkawki wciąż słyszę o możliwej podwyżce stawek PIT, CIT, VAT, czy akcyzy. I nie wiem też dlaczego wydaje mi się, że na jesieni czeka nas fala upadłości firm, zwolnień i problemów kredytowych. I że skończą się (już się kończą) inwestycje…

Mam nadzieję jednak, że wraz z ogłoszeniem nowelizacji budżetu na 2009 rok (który z powodu czkawki łatany jest zresztą już od pół roku), co nastąpi w przyszłym tygodniu, widok nieco mi się przejaśni i dobre myśli powrócą.

Acha – czekam na nowelizację, nie na to, że minister Rostowski odezwie się w końcu do narodu i w prostych słowach wyjaśni jak jego zdaniem przedstawia się dziś sytuacja Polski, jakie są perspektywy i jaki ma plan działania.
Rozumiem, że pan minister się zapowietrzył. To znany powszechnie sposób na czkawkę.

pozdrawiam

Ostatnie wpisy

  • c.d. "Ż" i "Z"23 maj 2010Kampanijne literki rwą do przodu, ale musimy uporządkować tyły pochodu...
  • "Ż"20 maj 2010Zacznę od końca, bo w kampanii prezydenckiej 2010 wszystko jest na opak.
  • Dzień Ziobry Państwu, czyli przeprosinki pana Zioberka10 sty 2010Napoleon był malutkim facetem, ale Francja nigdy nie była tak wielka, jak pod jego wodzą. Dlatego nie zżymajmy się na maleńkie literki, którymi Ziobro przeprosił dr. Garlickiego, bo literki te sprawiły, że polska demokracja ma szansę być mocniejsza.
  • Amerykańska choroba9 sty 2010Dziś o międzynarodowych chorobach, na które nikt jeszcze nie wymyślił szczepionki (Ewa Kopacz może więc spać spokojnie)
  • Ćwikła z Obamy, Kaczyńskiego i Tuska29 gru 2009Dziś temat polityczno-warzywny, bo i czasy są ostatnio jakieś buraczane...