Po co nam "Tuskwy"?

Po co nam "Tuskwy"?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dlaczego na tym blogu trwa od kilku dni niskie igrzysko, polegające na wymyślaniu i opisywaniu kolejnych inwektyw? Bo "dla ocalenia drugiego człowieka, a już na pewno dla ocalenia tysięcy ludzi, człowiek ma nie tylko prawo, ale obowiązek popełnienia świństwa", jak mówił Zyga w "Krfotoku" Edwarda Redlińskiego.

A poważnie - bardzo dziękuję za wspólną pracę nad definicjami. Państwa, często bardzo malownicze i niebanalne, opisy pojęć „tuskim” i „pisjanizm” pokazują dychotomiczność tych postaw (lub też ideologii).

Jest więc światły „tuskizm” – czyli „liberalizm, wolnomyślicielstwo i europejskość” oraz podgniły „tuskwizm” – czyli „wyrób czekoladopodobny, niby-uczciwość, niby-profesjonalizm” oraz „bezmyślność, zakłamanie i manipulowanie ludźmi”. Jest państwowotwórczy „pizjanizm”, a więc „prawość, tolerancja i uczciwość oraz duma z bycia Polakiem” oraz gnuśny „pisizm”, który oznacza „berety”, a także pogląd polegający na tym, że „kto nie kocha miłością bezwarunkową braci Kaczyńskich, ten jest zdrajcą, sprzedawczykiem, ubekiem, aferzystą”.

Przy okazji rozmowy z państwem na temat społecznej debaty o polityce wiele osób zarzuciło mi promowanie języka lumpeninteligencji, hucpiarstwo i podgrzewanie nienawiści, mających swe ujście w niskich – bo anonimowych – internetowych wpisach. – To nie jest żadna debata, a jedynie obrzucanie się wulgaryzmami. Tu nie ma merytorycznej spokojnej rozmowy, nie ma miejsca na argumenty – w skrócie można określić stanowisko moich adwersarzy. Chciałabym powiedzieć tym osobom, że jest mi przykro, iż ta polityczna frazeologia tak bardzo mnie fascynuje, ale niestety wcale przykro mi nie jest. Wyraz „debata” zresztą – jeśli rację mają językoznawcy, którzy twierdzą, że wywodzi się z łaciny – pochodzi od słowa battuere, oznaczającego bitwę, walkę.

Nie dziwi więc, że w debacie oprócz broni (argumenty), równie ważne – a nieraz może ważniejsze - są techniki walki (chwyty retoryczne).
Zastanawia mnie co innego. Znany specjalista od komunikacji społecznej powiedział mi, że język, o którym właśnie rozmawiamy, jest językiem napięć. Że podobna słowotwórczość pojawia się, gdy narastają niepokoje itd. Że w języku Polaków pojawia się cyklicznie (między innymi podczas stanu wojennego, pod koniec lat 80., na przełomie XX i XXI wieku za Kwaśniewskiego). Że świadczy to o silnej polaryzacji poglądów. Internaut(k)a Judea napisał/a natomiast o „tuskizmie” i „pisjanizmie”: W istocie są to filozofie podobne.

Czy zatem według państwa internetowy język sporów świadczy o tym, że dwie frakcje ideologiczne walczą ze sobą o prawdę, czy raczej -  że rozczarowani władzą w ogóle z bezsilności obrzucamy się po prostu bardziej wyszukanymi inwektywami?

I mam też pytanie kim jest dla państwa (chodzi o definicje):

Tuskwa - ........,
PiSdzielec - ........,

oraz jak brzmią tych wyrazów antonimy?


PS W poniedziałkowym „Wprost” polecam bardzo ciekawy tekst Tomasza Molgi o spiskowej teorii giełdy – w dziale biznes, tytuł „Wieloryb na giełdzie”.

pozdrawiam



Ostatnie wpisy

  • c.d. "Ż" i "Z"23 maj 2010Kampanijne literki rwą do przodu, ale musimy uporządkować tyły pochodu...
  • "Ż"20 maj 2010Zacznę od końca, bo w kampanii prezydenckiej 2010 wszystko jest na opak.
  • Dzień Ziobry Państwu, czyli przeprosinki pana Zioberka10 sty 2010Napoleon był malutkim facetem, ale Francja nigdy nie była tak wielka, jak pod jego wodzą. Dlatego nie zżymajmy się na maleńkie literki, którymi Ziobro przeprosił dr. Garlickiego, bo literki te sprawiły, że polska demokracja ma szansę być mocniejsza.
  • Amerykańska choroba9 sty 2010Dziś o międzynarodowych chorobach, na które nikt jeszcze nie wymyślił szczepionki (Ewa Kopacz może więc spać spokojnie)
  • Ćwikła z Obamy, Kaczyńskiego i Tuska29 gru 2009Dziś temat polityczno-warzywny, bo i czasy są ostatnio jakieś buraczane...