Uwaga! Bardzo zły doradca!

Uwaga! Bardzo zły doradca!

Pięć lat temu prawnicy poczuli świeżą krew od frankowiczów, często wysysając ją do ostatniej kropelki z poszkodowanych przez toksyczny kredyt.

Z pewnością w wielu przypadkach kredytobiorca był mamiony obietnicą, że w sądzie nie będzie źle, bowiem racja jest po jego stronie. I dlatego decydował się na wejście w spór z bankiem. Przez prawie cztery lata kredytobiorcy w zdecydowanej większości przypadków przegrywali tego typu spory z bankami. Często kończąc postępowanie jako bankruci, bez dachu nad głową. Jeszcze większy żer będą mieli wkrótce tego typu „doradcy”, tj. nieetycznie działające kancelarie prawne: „ratując” przedsiębiorców.

Poczynając od 14 marca br. bardzo wiele branż musiało z dnia na dzień zawiesić swoją działalność. Oznaczało to nie tylko odcięcie danego podmiotu od przychodów. Często trzeba będzie oddać zaliczki za usługi, które nie zostaną zrealizowane: właśnie z powodu ogłoszenia kwarantanny.

Oczywiste jest, że uniemożliwienie prowadzenie działalności gospodarczej,w trybie jaki niedawno temu przechodziliśmy, to jawne pogwałcenie prawa przedsiębiorców. Nawet jeśli uznamy, że działania te można podciągnąć pod stan wyższej konieczności, żadna to pociecha dla osób prowadzących firmy, które prawie na pewno wkrótce zbankrutują.

Nie uratujesz firmy? Ratuj majątek!

Co zatem ma robić przedsiębiorca, któremu z powodu lockdownu, czy innych ograniczeń, nakazano zamknąć firmę? Na ten temat wypowiadałem się m.in. dla tygodnika Wprost, w wydaniu z dnia 30 marca br. w tekście pod tytułem: „Antykryzysowy poradnik dla przedsiębiorców. Część 2”. Oto fragment tej publikacji:

„Odpowiedź, co robić w takiej sytuacji, jest oczywista, choć może na początku szokować. Należy jak najszybciej „położyć” obecny biznes. Z jednoczesnym minimalizowaniem strat – bo takowe na pewno będą. I z tym trzeba się pogodzić. Póki więc można, należy więc wynieść wszystko co cenne z walącego się przedsiębiorstwa. (…)

Każdy miesiąc funkcjonowania firmy, której, jak wychodzi z analizy, nie da się uratować, to bez sensu wyrzucone pieniądze. Często potężne – w zależności od skali działalności. Na dodatek pieniądze te wkrótce mogą okazać się bardzo potrzebne: między innymi do uruchomienia nowej firmy, jak tylko stwierdzisz, że ma to już sens”.

A oto pełna treść tej publikacji:

Czytaj też:
Antykryzysowy poradnik dla przedsiębiorców

Przedstawione w tym tekście opinie, czyli uznanie iż poszkodowany przedsiębiorca ma pełne prawo do ratowania swojego majątku – nie patrząc na innych – wzbudziły głosy pełne oburzenia w branży prawniczej. A już najbardziej w środowisku doradców restrukturyzacyjnych oraz kancelarii specjalizujących się w postępowaniach upadłościowych.

Dlaczego? Otóż nasz system prawny, w sytuacji zaistniałych problemów płynności finansowej, które mogą zagrozić egzystencji firmy, nakazuje przedsiębiorcy skorzystanie z dobrodziejstwa ustawy Prawo restrukturyzacyjne.Czyli powinno się próbować dążyć do ugody z wierzycielami – a takich będzie wielu, jeśli firmę odcięto od dochodów, ale nie zwolniono z bieżących kosztów – na drodze sądowej.

Jak zatem w praktyce działa Prawo restrukturyzacyjne? Temat wymaga szerszego omówienia, w tym wpisie zajmę się sprawą w dużym uproszczeniu.

Będzie drogo. Co wcale nie znaczy, że dobrze

Aby złożyć wniosek do sądu, wnosząc o restrukturyzację, przede wszystkim firma musi działać. Jeśli więc podmiot ten utracił możliwość prowadzenia działalności gospodarczej 14 marca br. (patrz np.: siłownie) i widać, że może się to zmienić dopiero pod koniec maja br., nie można wykonywać żadnych ruchów w okresie „bizneso-pauzy”. Bowiem do sądu musimy iść z planem restrukturyzacyjnym, który za kwotę pewnie nie mniej niż 20 tys. zł + VAT, przygotuje nam właśnie doradca restrukturyzacyjny.

Aby jednak stosowny wniosek do sądu przyzwoicie napisać, potrzebny jest kolejny miesiąc. Zachodzi pytanie: czy już od pierwszego dnia reaktywacjifirmy, możemy zrobić sensowne prognozy? Rzecz jasna – nie ma takiej możliwości. Pewnie będzie to możliwe najwcześniej w okresie 3 miesięcy po ponownym uruchomieniu danego podmiotu.

Oj, przydałby się respirator. Z gotówką…

Mamy więc firmę, która przez okres 2-3 miesięcy została odcięta zupełnie od przychodów. Potem ledwie zipie, tj. jedzie na bardzo niskim poziomie przychodów, przez kolejne 3 miesiące i „dorabia się” w tym czasie potężnych długów. Na dodatek bierze sobie istotne obciążenie w postaci wynagrodzenia doradcy restrukturyzacyjnego. Wniosek trafia do sądu, po czym tam leżakuje kolejne kilka miesięcy.Działania te byłyby jedynie skuteczne tylko w jednym przypadku: gdyby z dniem złożenia wniosku do sądu, była możliwość podłączenia takiej firmy do respiratora … ze stałym dopływem gotówki.

Dla osób, które choć trochę miały do czynienia z sądem upadłościowym, nie jest tajemnicą, jak bardzo sądy te są obciążone. Szczególnie w bieżącym okresie. Przypomnę tylko, że 24 marca br. zmieniło się prawo upadłościowe, w tym w znaczący sposób procedury postępowań przy upadłości konsumenckiej. Przed 24 marca br. do sądów trafiło mnóstwo wniosków, składanych jeszcze na starych zasadach, a zaraz po tym dniu: już wedle zasad zmienionych.

Wedle stanu na dziś, tj. od 24 marca do 26 kwietnia 2020 r. sąd warszawski nie wydał ANI JEDNEGO postanowienia dotyczącego ogłoszenia upadłości konsumenckiej.

W tej sytuacji szanse na skuteczne uratowanie firmy bez przychodów, poprzez postępowanie sądowe wynoszą równe ZERO. Tej wiedzy może jednak nie mieć przedsiębiorca. Może więc tenże paść ofiarą bardzo nieetycznych działań kancelarii prawnych, specjalizujących się w prawie upadłościowym, które doradzą skorzystanie z prawa restrukturyzacyjnego, czyli ratowanie firmy z udziałemsądu. Za taką „pomoc” przedsiębiorca słono zapłaci, bo doradcy restrukturyzacyjni się cenią. Zwykle: bardzo wysoko.

Namawianie przedsiębiorcę na usługę „ratowania firmy”, której konsekwencją jest murowane bankructwo, jest, rzecz jasna, działaniem nader nieetycznym. Niestety, już ponad miesiąca w mainstreamowych mediach znajduję prawdziwy zalew publikacji zachwalających Prawo restrukturyzacyjne, jako skuteczną metodę na uratowanie biznesu.

Dlatego też, doradzając przedsiębiorcom co robić, gdy pada ich biznes, wybrałem zupełnie inny kierunek działania (o którym mowa powyżej). Jeśli więc jesteś przedsiębiorcą i masz obawy, czy aby na pewno przedstawiona przeze mnie metoda jest zgodna z prawem (chodzi m.in. o zarzuty z Art. 300 Kodeksu Karnego), zapoznaj się z wywiadem, który w dniu 17 kwietnia br. udzieliłem telewizji wRealu24.

Ostatnie wpisy