Miłość, szmaragd i Kopacz

Miłość, szmaragd i Kopacz

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pani premier pokazała, że jest kobietą wielkiego serca i daje prezenty. Politycznym przeciwnikom. Nie mam Ewy Kopacz za polityka o „rozmiarze kapelusza” Tuska, czy Kaczyńskiego. Jednak jednego oczekiwałem – że umie wyciągać wnioski z rzeczy, które jej się nie udały.
Zaczynała kilka miesięcy temu od prezentowania swej rządowej ekipy na Politechnice. Monologi przyszłej pani premier były złe. Ośmieszyła się wtedy. Ok, takie sytuacje można zrzucić na karb tremy i debiutu. Tyle, że jeśli premier coś podobnego robi po trzech miesiącach, to zaczynam wpadać w niepokój. Chodzi mi oczywiście o wtorkowy występ na konferencji, po posiedzeniu rządu. Wiadomo było, że w przedświątecznej, politycznej flaucie wystąpienie wywoła zainteresowanie. Kopacz poległa na całej linii. Rozdygotana, przykrywająca niepewność lawiną słów. Próbowała wyjaśnić, dlaczego powołuje w ministerstwach nowych pełnomocników. Sam pomysł jest dość trudny do obrony. Zawsze myślałem, że to właśnie konstytucyjni ministrowie są pełnomocnikami premiera do spraw wojska, zdrowia, edukacji, czy zajmowania się innymi dziedzinami. U pani premier jest inaczej. Nad nominacjami ciąży fakt, że misje dostały panie z tzw. sejmowego klubu Ladies, czyli dobre koleżanki pani premier, a kiedyś marszałek Sejmu. Z tego, co mówiła Ewa Kopacz wynika, iż Urszula Augustyn ma w resorcie edukacji odpowiadać za szkolne sklepiki. Za to, żeby zamiast batonów były w nich jogurty. Niepoważne. Jeszcze dziwniej wygląda sprawa z Beatą Małecką-Liberą, która została pełnomocniczką w resorcie zdrowia. Kopacz wychwalała ją we wtorek pod niebiosa. Komu podlega pani Małecka-Libera? Ministrowi zdrowia, czy premierowi? Ma patrzeć na ręce ministrowi, czy mu pomagać? Ma zapoznać się z resortem, żeby przejąć go za kilka tygodni?

We wtorkowych „Faktach” TVN widziałem minę ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza. Wyglądał, jakby się zatruł, albo szedł na ścięcie. Jego zastępca Sławomir Neumann już przebąkuje o odejściu z rządu i wspomina o rzuceniu się w wir partyjnej działalności.

To są zbyt poważne sprawy, by zalewać je kaskadą pustych słów. A tak próbowała we wtorek zrobić pani premier.

Dalej. Kopacz dostała na konferencji pytanie o swoją przynależność w czasach PRL-u do Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. Wiadomo było, że ktoś prędzej, czy później ją o to spyta. Sprawa żyje „w domenie publicznej”, jak mawiała Wanda Rapaczyńska, od dobrych kilkunastu tygodni. Poniekąd, sama Kopacz wywołała temat dwa tygodnie temu, sugerując dookoła, że Jarosław Kaczyński podpisał lojalkę w stanie wojennym. Kopacz w końcu dostała pytanie o swą przynależność do ZSL i ...zdębiała. Nie była na to przygotowana. Powiedziała, że nie pamięta, musi sprawdzić i była wtedy młodym lekarzem. Różnych rzeczy można nie pamiętać. Trudno jednak nie zapamiętać, czy jako dorosły człowiek było się członkiem partii politycznej!

I wreszcie sprawa trzecia. Dotyczy tłumaczeń pani premier ze sławnej już sesji zdjęciowej dla magazynu Viva! - Nie wiedzieliśmy, nie mamy doświadczenia, dopiero się uczymy – mówiła szefowa rządu o sobie i swym otoczeniu. Powiem tak. Kobiece magazyny znam jedynie z poczekalni u lekarza. Ale nawet ja wiem, jak to działa. Bohaterowie sesji są przebierani w markowe ubrania, a obok zdjęć są informacje, jakie to są rzeczy i w których sklepach można je kupić. Jeśli ktoś się przebiera w garsonki za grube tysiące i wkłada na nos okulary warte wypłatę salowej w szpitalu to niech nie ma pretensji, że będzie grillowany. Na dodatek, jeśli pozuje w Kancelarii Premiera. Brak wyobraźni? Od premiera oczekiwałbym głównie wyobraźni. Pani premier, jak mi się wydaje, zbierze w najbliższych dniach cięgi za jeszcze jedno. Chodzi o wywiad, który ma się ukazać z w telewizji publicznej w drugi dzień Świąt. Rozumiem, że rozmowa jest już nagrana, zapowiedziana i nie bardzo można się z niej wycofać. Z ckliwych zapowiedzi Agaty Młynarskiej wynika, że to będzie wywiad o miłości i o tym, jak pani premier radzi sobie z taką ilością obowiązków. Wzruszające. Może jestem staromodny, ale wydaje mi się, że premier jest od rządzenia, a nie opowiadania o miłości. Kopacz jest w ostatnich dniach Mikołajem dla opozycji. Tyle, że opozycja nie umie rozpakować prezentów, które od niej dostaje.

Ostatnie wpisy

  • O Durczoku. Cała prawda, całą dobę18 lut 2015Wszędzie na świecie historia, taka jak z Kamilem Durczokiem byłaby tematem dla mediów – tak uważałem i to podtrzymuję.
  • Prokuratura chce ścigać Latkowskiego za taśmy9 lut 2015Sylwester Latkowski z zarzutami w aferze taśmowej? O tym, że tak może się stać pisze dziś „Gazeta Wyborcza”. Posadzenie Latkowskiego na ławie oskarżonych byłoby najbardziej kuriozalnym finałem tej sprawy.
  • Dwa śledztwa26 sty 2015Miałem ostatnio do czynienia z prokuraturą. Wedle zasad podobno niezależną i samodzielną. Było to pouczające doświadczenie tego, jak działa państwo.
  • O politycznej metodzie18 sty 2015Ponad dwa lata temu, wspólnie z Sylwestrem Latkowskim, odbyłem w Sopocie długą rozmowę z Michałem Tuskiem, synem ówczesnego premiera. Dyskusja przypomniała mi się teraz. Przy okazji górniczego kryzysu. Tusk junior dał wtedy bardzo trafną ocenę...
  • Moja przygoda z Owsiakiem10 sty 2015Byłem u Jerzego Owsiaka na długiej rozmowie wiosną 2013 r. – Sprawdziliśmy sobie, że zajmujesz się dziennikarstwem śledczym – witał mnie w pierwszych słowach. Owsiak i jego współpracownicy poświęcili mi dużo czasu, ale rozmowa była...