Zamki-kolosy ogłosiły ceny swych win z 2007 r. sprzedawanych w systemie en primeur. Jest taniej!
Przełom wiosny i lata to czas, gdy bordoskie châteaux – te legendarne i te mniej znane – rozpoczynają operację zwaną „en primeur”. Wino jest wprawdzie ciągle w beczkach, w zamkowych piwnicach, ale już wystawia się je na sprzedaż. Producenci sprzedają wina kupcom, ci zaś oferują je indywidualnym klientom. Kupuje się na skrzynki: 6 lub 12 butelek. Pieniądze trzeba wyłożyć od razu. Wino będzie można odebrać dopiero za dwa lata (dopłacając obowiązujący aktualnie VAT). Zazwyczaj manewr się opłaca. Jeśli świat nie popada w międzyczasie w głęboki kryzys, nie wybucha światowa wojna wino zyskuje na wartości.
Ostatnimi laty byliśmy świadkami podgrzewania rynku. Z jednej strony mieliśmy kilka dobrych roczników (w tym jeden – 2005 – genialny), z drugiej rośnie popyt na znane bordoskie wina na rynkach wschodnich, w Rosji i przede wszystkim w Chinach. Tamtejsze rzesze „nowych milionerów” lubią budować swój prestiż stawiając na stole flaszkę Lafite’a. Spektakularna jest kariera tzw. drugiego wina z Château Lafite – Carruades de Lafite. Jeszcze niedawno kosztowało 30 euro. Dziś zamek sprzedaje je po 60, a Chińczycy płacą – bez względu na rocznik – 180 euro.
Dla prawdziwych miłośników bordeaux to sytuacja krytyczna. Ich ulubione wina zaczynają wchodzić na orbitę nieosiągalności. Na tym tle 2007 jawi się nienajgorzej. Pierwsze oceny bywały fatalne, co, zwłaszcza przed ogłoszeniem cen przez châteaux, traktować można jako grę rynkową. Ludzie, którym ufam, a którzy degustowali próbki beczkowe wielu win znajdują w 2007 wiele szarmu i jakości i nie skazują rocznika na potępienie. Z pewnością nie będzie tak, jak z 2005, z którego można brać w ciemno jakąkolwiek butelkę – za 10 euro i za 100 i zawsze będzie dobra. Kto jednak choć trochę na bordeaux się wyznaje dostanie to, co dobre.
A ceny w tym roku wyraźnie niższe. Wielka trójka: Mouton Rothschild, Lafite i Haut Brion obniżyły ceny równo o 26 proc. w stosunku do 2006 r., zaś Margaux o 27 proc. Oznacza to, że będzie je można kupić po ok. 240 euro za butelkę. Pichon Comtesse de Lalande zeszło w dół o 18 proc. do 57.50 euro, Figeac już tylko 7 do 49.30, a Cos d'Estournel o 10 proc. do 65 euro. Za jedną z lepszych okazji uważa się Château Ducru Beaucaillou, które obniżyło cenę aż o 36 proc. Za butelkę trzeba zapłacić 55 euro – rocznik 2006 kosztował jednak 95, a 2005 aż 120 euro. Parker ocenił to wino na 90-92 punkty (na 100). Dużo, czy mało? Lepiej mieć własne zdanie.
Wielkiego ruchy w handlu en primeur w tym roku nie ma. Londyńscy kupcy narzekają, że w normalnych latach, po ogłoszeniu cen i wystawieniu win na sprzedaż, w ciągu 24 godzin zbierali zamówienia na 1000 skrzynek znanego château – teraz raptem na 100. Może warto wykorzystać okazję?
PS. W przeciwieństwie do Bordeaux, praski Szenk Vrbovec podniósł cenę kieliszka veczerki do 32 koron. Sprawdziłem na własnej kieszeni.
Ostatnimi laty byliśmy świadkami podgrzewania rynku. Z jednej strony mieliśmy kilka dobrych roczników (w tym jeden – 2005 – genialny), z drugiej rośnie popyt na znane bordoskie wina na rynkach wschodnich, w Rosji i przede wszystkim w Chinach. Tamtejsze rzesze „nowych milionerów” lubią budować swój prestiż stawiając na stole flaszkę Lafite’a. Spektakularna jest kariera tzw. drugiego wina z Château Lafite – Carruades de Lafite. Jeszcze niedawno kosztowało 30 euro. Dziś zamek sprzedaje je po 60, a Chińczycy płacą – bez względu na rocznik – 180 euro.
Dla prawdziwych miłośników bordeaux to sytuacja krytyczna. Ich ulubione wina zaczynają wchodzić na orbitę nieosiągalności. Na tym tle 2007 jawi się nienajgorzej. Pierwsze oceny bywały fatalne, co, zwłaszcza przed ogłoszeniem cen przez châteaux, traktować można jako grę rynkową. Ludzie, którym ufam, a którzy degustowali próbki beczkowe wielu win znajdują w 2007 wiele szarmu i jakości i nie skazują rocznika na potępienie. Z pewnością nie będzie tak, jak z 2005, z którego można brać w ciemno jakąkolwiek butelkę – za 10 euro i za 100 i zawsze będzie dobra. Kto jednak choć trochę na bordeaux się wyznaje dostanie to, co dobre.
A ceny w tym roku wyraźnie niższe. Wielka trójka: Mouton Rothschild, Lafite i Haut Brion obniżyły ceny równo o 26 proc. w stosunku do 2006 r., zaś Margaux o 27 proc. Oznacza to, że będzie je można kupić po ok. 240 euro za butelkę. Pichon Comtesse de Lalande zeszło w dół o 18 proc. do 57.50 euro, Figeac już tylko 7 do 49.30, a Cos d'Estournel o 10 proc. do 65 euro. Za jedną z lepszych okazji uważa się Château Ducru Beaucaillou, które obniżyło cenę aż o 36 proc. Za butelkę trzeba zapłacić 55 euro – rocznik 2006 kosztował jednak 95, a 2005 aż 120 euro. Parker ocenił to wino na 90-92 punkty (na 100). Dużo, czy mało? Lepiej mieć własne zdanie.
Wielkiego ruchy w handlu en primeur w tym roku nie ma. Londyńscy kupcy narzekają, że w normalnych latach, po ogłoszeniu cen i wystawieniu win na sprzedaż, w ciągu 24 godzin zbierali zamówienia na 1000 skrzynek znanego château – teraz raptem na 100. Może warto wykorzystać okazję?
PS. W przeciwieństwie do Bordeaux, praski Szenk Vrbovec podniósł cenę kieliszka veczerki do 32 koron. Sprawdziłem na własnej kieszeni.