Króciutko, bo trzeba wybierać wina na wigilijną kolację i kolejne dni świąt. A ja właśnie prawie o tym.
Co roku, w okolicy Bożego Narodzenia lubimy spotkać się z kumplami w towarzystwie butelek dziwnych, nieoczywistych. Wczoraj pojawił się gładki monbazillac, eksperymentalny cserszegi fűszeres robiony w Debrő przez pewnego torunianina, była też butelka Carata, kupażu friulańskiego tokaju, malwazji i żółtej ribolli robionego przez Nereo Bressana i jego syna Fulvio w Farra d’Isonzo, na skraju DOC Collio w północno-wschodnich Włoszech.
Nereo ma 76 lat i prócz tego, że robi wino jest też masarzem. Twierdzi, że świnie sypiają przez całe życie tylko na jednym boku, w związku z czym używa w swych kiełbasach i szynkach wyłącznie mięsa z bardziej w czasie snu obciążonych kończyn. Zostawmy jednak te rzeźnicze dywagacje.
Bressan lubi lokalne odmiany. Prócz wspomnianych robi genialne verduzzo, schioppetino i pignolo. Jego wina długo dojrzewają w beczkach i w butelkach. Pity w poniedziałek Carat był z rocznika 2004, wypuszczonego na rynek w 2008 r. Miał szorstki smak prawdziwej jesiennej gruszki, mineralne tło i nieoczywistość, która kazała mi pomysleć o nim jako o winie świątecznym. Nie wiem, czy sprawdziłby się przy wigilijnych potrawach (w poniedziałek był świetny z pasztetem z gęsich wątróbek) i póki co sie nie dowiem – butelkę przywiozłem z Włoch jedną i wypiliśmy ją w całości.
Nereo nie jest gwiazdą. Jego wina nie zdobywają spektakularnych nagród i nie stoją na półkach dużych sklepów winiarskich. Gdy widzielismy się w marcu 2008 ujął mnie swą antygwiazdorską postawą. I oczywiście winami. Wypita w przedświąteczny dzień butelka białego Carata uświadomiła mi, że był jednym z najciekawszych winiarzy, jakiego miałem okazję poznać w mijającym roku.
Takich spotkań i podobnych, nieoczywistych butelek życzę Państwu jak najwięcej w nadchodzące Święta.
Nereo ma 76 lat i prócz tego, że robi wino jest też masarzem. Twierdzi, że świnie sypiają przez całe życie tylko na jednym boku, w związku z czym używa w swych kiełbasach i szynkach wyłącznie mięsa z bardziej w czasie snu obciążonych kończyn. Zostawmy jednak te rzeźnicze dywagacje.
Bressan lubi lokalne odmiany. Prócz wspomnianych robi genialne verduzzo, schioppetino i pignolo. Jego wina długo dojrzewają w beczkach i w butelkach. Pity w poniedziałek Carat był z rocznika 2004, wypuszczonego na rynek w 2008 r. Miał szorstki smak prawdziwej jesiennej gruszki, mineralne tło i nieoczywistość, która kazała mi pomysleć o nim jako o winie świątecznym. Nie wiem, czy sprawdziłby się przy wigilijnych potrawach (w poniedziałek był świetny z pasztetem z gęsich wątróbek) i póki co sie nie dowiem – butelkę przywiozłem z Włoch jedną i wypiliśmy ją w całości.
Nereo nie jest gwiazdą. Jego wina nie zdobywają spektakularnych nagród i nie stoją na półkach dużych sklepów winiarskich. Gdy widzielismy się w marcu 2008 ujął mnie swą antygwiazdorską postawą. I oczywiście winami. Wypita w przedświąteczny dzień butelka białego Carata uświadomiła mi, że był jednym z najciekawszych winiarzy, jakiego miałem okazję poznać w mijającym roku.
Takich spotkań i podobnych, nieoczywistych butelek życzę Państwu jak najwięcej w nadchodzące Święta.