Trudno oczekiwać, że globalny kryzys nie dotknie branży winiarskiej. Na pierwszy ogień poszły drogie aukcyjne wina, których i tak wirtualne ceny spadły na łeb na szyję. Umówmy się jednak, że to, czy butelka Lafite’a potaniała o jedną czwartą interesuje przeciętnego winomaniaka tyle, co zeszłoroczny śnieg.
Kryzys widać jednak w innych branżach winiarskich i dotyka on bezpośrednio ludzi. Najpotężniejsza na świecie firma produkująca naturalne korki, Amorim, zwolniła właśnie blisko 200 osób. Wprawdzie większość z nich pracowała w działach motoryzacyjnym i budowlanym, jednak siedemdziesięciu pięciu zwolnionych pracowało na plantacjach dębów korkowych w Portugalii bądź było bezpośrednio zaangażowanych w produkcję korkowych zamknięć do butelek z winem.
Amorim tłumaczy się, że wyprzedza kryzys. Firma reaguje w ten sposób na światową sytuację finansową oczekując, że tak jak ludzie będą w najbliższym czasie kupować mniej samochodów, czy zmywarek do naczyń, tak będą też wydawać mniej na wino.
Rozumowanie wydaje się być, niestety, słuszne. O ile bowiem wielu winiarzy patrzy na kryzys dość spokojnie zakładając, że bez względu na sytuację finansową człowiek pić przecież musi, o tyle nie koniecznie będą to wina drogie.
Ciekawe zatem, czy zwolnieni pracownicy Amorim znajdą pracę u producentów metalowych zakrętek na butelki, czy korków syntetycznych. Te bowiem zamknięcia trafiają zazwyczaj na butelki z tańszym, a więc w dobie kryzysu bardziej zdawałoby się pożądanym, winem. Doniesień na ten temat na razie brak.
Amorim tłumaczy się, że wyprzedza kryzys. Firma reaguje w ten sposób na światową sytuację finansową oczekując, że tak jak ludzie będą w najbliższym czasie kupować mniej samochodów, czy zmywarek do naczyń, tak będą też wydawać mniej na wino.
Rozumowanie wydaje się być, niestety, słuszne. O ile bowiem wielu winiarzy patrzy na kryzys dość spokojnie zakładając, że bez względu na sytuację finansową człowiek pić przecież musi, o tyle nie koniecznie będą to wina drogie.
Ciekawe zatem, czy zwolnieni pracownicy Amorim znajdą pracę u producentów metalowych zakrętek na butelki, czy korków syntetycznych. Te bowiem zamknięcia trafiają zazwyczaj na butelki z tańszym, a więc w dobie kryzysu bardziej zdawałoby się pożądanym, winem. Doniesień na ten temat na razie brak.