Jak się robi eagla?

Jak się robi eagla?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kolejny turniej eliminacyjny ogólnopolskiego cyklu World Golfers Championship i Diners Club Trophy, odbył się w sobotę 25 czerwca tym razem na uroczym polu golfowym Gradi Golf Club w Brzeźnie pod Wrocławiem.
Pomimo chłodnej aury, frekwencja jak zwykle na turniejach WGC dopisała, a uczestnicy nawet chwalili sobie warunki pogodowe! To pewnie dlatego, że w większości pozostałych rejonów Polski po prostu lało.

Sobotni poranek, przywitał uczestników turnieju, jak na końcówkę maja, mało przyjazną temperaturą ok. 13 stopni C, jednak opatrzność czuwała nad grającymi, bo przez cały turniej nie spadła nawet kropla deszczu, chociaż wokół Brzeźna krążyły burzowe chmury, a reszta Polski pogrążona była w ulewach.

Pierwsza niespodzianka czekała nas na starcie 1 tee, który przeniesiono na wyższą półkę, niby niewielka zmiana a jednak robiła różnice co widać było po asekuracyjnych drajwach graczy i mnogości piłek w OB. Pierwsze dziewięć dołków rozegrano nawet dość sprawnie, ale na drugiej dziewiątce nie było już tak różowo. W momencie zamknięcia się startowego koła ( startowano z jedynki i dziesiątki) tempo wyraźnie zmalało i tworzyły się korki. Już na dziesiątce gdzie rozgrywany był konkurs na najdłuższe uderzenie, po pierwszym strzale nasz flight musiał czekać ok 10 minut, by móc wykonać drugie uderzenie. Przed greenem, czekali nasi poprzednicy, a na nim motał się jeszcze flight wcześniejszy! Nie trzeba chyba tłumaczyć co przeżywa zawodnik oczekujący na oddanie strzału, przez tak długi czas. Ileż to już razy, po takim wybiciu się z rytmu, przez długie oczekiwanie zdarzyło nam się zepsuć nasze kolejne uderzenie?

Tym razem było inaczej, przynajmniej w moim przypadku. Wprawdzie jakiś taki króliczek podpowiadał mi "graj, przecież jest pod wiatr i tak nie dobijesz", ale po ostatnim, bardzo przypadkowym (naprawdę celowałem w inną stronę) trafieniu mojej własnej żony piłką, powiedziałem sobie - nigdy więcej. Kwitłem więc tak dobre 10 minut, gaworząc o przyczynach tak długiego harcowania na greenie naszych poprzedników a także o niczym specjalnie istotnym z moim partnerem flajtowym, "czesząc" jednocześnie od czasu do czasu, krótko przystrzyżony acz nawet gęstawy, "gradecki rafik", moją wysłużoną trójeczką wood. Po tej konwersacji i chyba 20 próbnych machnięciach, przyszedł wreszcie moment gdy "lider flight" opuścił green i można było uderzać!

Jedno krótkie machniecie i pod czapeczką zaświtała złota myśl, że teraz zapewne jak to zwykle bywa, delikatnie mówiąc uderzenie to zepsuję, (inne określenia pomijam), ale spokojnie głębszy wdech i je.. - poszła! Nawet dość dobry kontakt był, piłka poszybowała nieco w lewo pod wiatr (był lekko boczny) i zatoczyła lekki łuk w prawo, by ostatecznie spadając z lewej strony greenu, potoczyć się na sam jego środek w kierunku flagi.

No i co króliczku - pomyślałem - byłaby skucha jakbym nie poczekał.

W tym momencie całe wcześniej podkręcone napięcie, niczym puszczona wolno sprężyna, uszło w niebyt, przechodząc jednocześnie w jakiś rodzaj zadowolenia! Flight przed nami uzyskał nawet moje przebaczenie - w końcu jestem przecież wyrozumiały!

Każdy golfista przed uderzeniem oczyma wyobraźni widzi piękną trajektorię swojego właśnie wykonywanego uderzenia, jak wiemy zwykle ma się to nijak do rzeczywistości, ale czasami się to sprawdza. Czasami nawet rzeczywistość przerasta oczekiwania...

No dobrze, posłałem piłkę na ponad dwieście metrów, tak jak chciałem, wiadomo że mogła spaść bliżej dołka, ba nawet, nie bójmy się tego powiedzieć, wpaść do dziury! Byłby Albatros, ale nie przesadzajmy z marzeniami! Z daleka wyglądało, że piłka jest bliżej flagi, to takie złudzenie optyczne wywołane nadzieją poczętą w mózgu niespodziewanie zaatakowanego endorfinami. W miarę wyluzowanego ponad dwustumetrowego spacerku, euforia opadała, by w końcu przejść w przerażenie! Piłka była od dołka dobre 5 metrów! Czyli żegnaj eaglu, byleby chociaż birdie udało się wycisnąć... Szkoda.

Greeny tego dnia były piekielnie szybkie. Trzy putty to właściwie była norma! I ja mam trafić tego putta z 5 metrów?! Jak? Kiedy ledwie dwa dołki temu nie trafiłem z 20 cm! Koszmar jakiś - zakłębiło mi się pod czapką! Usłużny kolega z flightu, znany mi od ładnych kilkunastu lat, (prawie przyjaciel) oczywiście zakomunikował mi życzliwie -"tylko traf tego putta na eagla" - tak jakbym nie wiedział, tak jakbym właśnie przechodził obok i przypadkowo został poproszony o dokończenie za kogoś dołka! Ja wiem, że to w trosce o mój wynik, te ciepłe słowa, żebym się bardziej niż zazwyczaj skupił i przyłożył. Wiem i chciałbym trafić - warknąłem przyjaźnie i z wdzięcznością za szczere życzenia, a potem ustawiłem się do długiego putta...

Było nieco pod górkę. Linia wydawała się prosta, żadnych breaków nie widziałem, albo wręcz nie chciałem widzieć, a pod czapką kołatała się myśl. Jakiej siły użyć do tego putta, by piłka stanęła jak najbliżej dołka? Tak tylko na dobicie! Nie, nie wpadła a tylko zatrzymała się tuż przy! Wiadomo przecież wszystkim, że po nieudanym puttcie na birdie, dołek kończy się tradycyjnie (minimum) bogeyem! A czym może się skończyć słaby putt na eagla - wolałem nie myśleć.

Stojąc tak nad piłką z tymi pomiętolonymi myślami, dumałem jak mocno mam przywalić - bo to trochę daleko, trochę pod górkę a green jak lodowisko. I bądź tu mądry. Nie dobiję - szlag mnie trafi, przewalę - to się będę wyzywał. I jeszcze ten Wożniak, przyjaciel ze swoim troskliwym tekstem - tylko traf! Normalnie horror jakiś!

I nadeszło olśnienie, przecież wiem że zbytnie myślenie w golfie nie pomaga, chociaż mówią, że gra w golfa to 90% głowa! Cóż mi pozostaje - pomyślałem? Nic tylko zdać się na tzw. czuja. I zgodnie z pozdrowieniem Jedi - niech moc będzie z tobą - uderzyłem! Piłka toczyła się jakoś tak długo, ale prosto, zwalniając według mnie, nieco za wcześnie przed dołkiem. Wydawało się, że stanie centymetr może pół przed, ale ona w jakiś cudowny sposób z nadprzyrodzoną mocą, jak to mawiamy, wręcz na oparach dosłownie, takim ostatnim obrotem wtoczyła się do dołka! Uf f! To były jedne z dłuższych sekund w moim życiu. Udało się, musiałem sobie ulżyć i wydarłem mordę! Tak!

Ten orzeł, jak na ptaka przystało, dodał mi skrzydeł! Uwierzyłem że można i trzeba grać do końca! Przyznam się, że kończąc pierwszą dziewiątkę z wynikiem 45 uderzeń jakoś wiary w satysfakcjonujący mnie wynik specjalnie nie miałem, a wręcz zastanawiałem się skąd wziąć energię by nie było wstydu i nie stuknąć jakiejś setki! Kolejny dołek to prawie berdie, prawie...., a dalej już jakoś się to potoczyło i kończąc drugą dziewiątkę 39 uderzeniami, sam nie wierzyłem, że zagrałem razem 84 brutto! W takim wietrze i na takich "lodowiskach" to prawie wyczyn!

Jak się później okazało wygrałem w mojej grupie hcp, wygrałem także netto w klasyfikacji Diners Club Trophy, a do tego jeszcze te moje 84 uderzenia okazały sie być drugim wynikiem brutto tego dnia!

Wprawdzie najlepiej zagrał Janek Piętka, bo 73 uderzenia, ale na swoją obronę mam to że dzieli nas w końcu handycapowa przepaść! Tak, to był naprawdę wspaniały weekend.

Albatros - jest to wynik o trzy uderzenia mniej na danym dołku aniżeli par. Możliwy jest wyłącznie na par 5.

Birdie - jest to wynik o jedno uderzenie mniej na danym dołku aniżeli par.

Bogey - jest to wynik o jedno uderzenie więcej niż par ( parto norma uderzeń przewidziana na dany dołek, suma parów dołków daje par pola np. 72).

Break - poziom nachylenia greenu przed dołkiem. Powoduje zmianę kierunku toczącej się piłki.

Bruto, netto
W golfie wyróżnia się dwa sposoby liczenia wyniku: Netto - z uwzględnienim Handicapu Brutto - wynik bezwzględny- faktyczna ilość uderzeń

Flight- grupa maksymalnie czterech graczy, ale może być też dwu- lub trzyosobowa.

Green - jest to miejsce na którym kończy się dany dołek. Na greenie znajduje się pin czyli flaga oznaczająca położenie dołka. Green jest to powierzchnia kilkuset metrów kwadratowych, na których trawa jest bardzo krótko przystrzyżona i na którym gra się w zasadzie wyłącznie putterem. Każdy green ma określoną prędkość mierzoną w jednostkach od 1 (praktycznie nie istnieje) do 13 (bardzo szybki green). Na polach amatorskich spotyka się greeny o prędkości od 8 do 11, zawodowcy grają na greenach powyżej 12.

Handicap w golfie pozwala rywalizować słabszym z lepszymi zawodnikami umożliwiając wykonanie dodatkowych uderzeń. Handicap gracza jest weryfikowany na podstawie osiąganych przez niego wyników: im niższy handicap, tym lepszy zawodnik (zawodowcy mają HCP = 0).

Putt (putting) - uderzenie na greenie specjalnym kijem zwanym putterem. Puttowana piłka nie wznosi się w powietrze, a jedynie toczy się po trawie.

Tee - 
1) miejsce startu na każdym kolejnym dołku;
2) podstawka – kołeczek na której ustawia się piłkę na starcie.

Ostatnie wpisy

  • Golf jest drogi!28 maj 2014Właściwie to mam dosyć namawiania kogokolwiek do gry w golfa. Jestem tym po prostu zmęczony. Po prawie 20 latach to staje się nudne. Powtarzanie w kółko tych samych argumentów męczy - męczy także słuchanie tych samych oklepanych i wpojonych...
  • Gender srender3 lut 2014Ostatnie nasilenie wszelakich publikacji dotyczących jakiś tam genderów sprawia, że chcąc nie chcąc natykam się na różne debilne treści, których tak naprawdę wcale nie chcę czytać. Jacyś pseudonaukowcy wymyślili sobie różne dziwactwa i je usilnie...
  • 20 lat Polskiego Związku Golfa27 lis 2013W Warszawie odbyła się uroczysta gala z okazji 20-lecia Polskiego Związku Golfa, podczas, której uhonorowano osoby i organizacje wyróżnione za szczególny wkład w rozwój i promocję golfa w Polsce na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat.
  • Wieje nudą12 lis 2013Zima za pasem , wegetacja (przynajmniej trawy) wstrzymana, na pola póki co jeszcze można zaglądnąć ,ale to już nie to, co latem - nuda Panie, nuda. Tak nudno, że nawet ja z tej nudy postanowiłem coś napisać.
  • To se ne vrati5 wrz 2013Trudno w to uwierzyć, ale Amber Baltic Golf Club ma już 20 lat! 20 lat w wieku, gdy ma się samemu niewiele więcej, wydaje się jakimś wielkim kawałem czasu, niestety patrząc z drugiej strony, tak po fakcie, to minęło to nie wiadomo kiedy. Chciałoby...