Wrocławski ogród zoologiczny jest pd kilku tygodni zamknięty z powodu pandemii koronawirusa. Szacowane straty z tego tytułu wynoszą około 7 mln złotych. „Gazeta Wyborcza” podała, że w związku z trudną sytuacją brany pod uwagę jest ubój zwierząt hodowlanych. O takiej możliwości mówił wcześniej dyrektor ogrodu zoologicznego w Neumünster na północy Niemiec. Jeżeli placówce zabraknie pieniędzy na pokarm i zapewnienie zwierzętom godnych warunków, wówczas jedne gatunki zostaną poświęcone i potraktowane jako pokarm dla innych.
Artykuł wywołał niemałe poruszenie. W związku z tym dyrektor wrocławskiego zoo wystosował oświadczenie, w którym stanowczo zaprzeczył medialnym doniesieniom. „Z całą stanowczością informuję, że nie planujemy uboju zwierząt we wrocławskim ZOO. Nasza sytuacja jest stabilna. Wszystkie zwierzęta są pod stałą opieką, mają zapewnione pożywienie, odpowiednie warunki i niczego im nie brakuje” – podkreślił Radosław Ratajszczak.
Dyrektor wyjaśnił, że w trakcie wywiadu z dziennikarką, zapytany o sytuację jednego z niemieckich ogrodów zoologicznych stwierdził, iż takie rzeczy można dopuszczać w bardzo drastycznym przypadku. „Zapewniam jednak, że my na potrzeby wrocławskiego ogrodu takich rozważań nie prowadziliśmy i nie prowadzimy. Moja wypowiedź została źle zrozumiana, na skutek czego wyciągnięto daleko idący wniosek, który trafił do tytułu artykułu, prawdopodobnie wyłącznie w celu podniesienia jego atrakcyjności, nad czym ubolewam” – tłumaczył.
„Zapewniam, że zrobimy wszystko, aby mimo trudnej sytuacji jaka nas wszystkich dotyka, wrocławski ogród nie stracił na swej atrakcyjności dla odwiedzających i zachował swój ogromny wkład w światową ochronę gatunków zagrożonych wyginięciem” – dodał Radosław Ratajszczak.
Czytaj też:
Nie mogli zejść na ląd z powodu koronawirusa. Po ponad trzech miesiącach kończy się ich rejs