Premier: koalicja PO-LiD to nowy 13 grudnia 1981 roku

Premier: koalicja PO-LiD to nowy 13 grudnia 1981 roku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. A. Jagielak/Wprost 
Premier Jarosław Kaczyński przestrzegał podczas sobotniej konwencji PiS w Rzeszowie, że jeśli w wyborach zwycięży "przygotowująca" się do władzy koalicja LiD i PO, "to będzie nowy 13 grudnia 1981 roku". Dlatego, jak mówił, PiS nie ma wyjścia, musi zwyciężyć, by "Polska szła ku IV RP".

Premier podkreślał znaczenie zbliżających się wyborów. "Mówię o tym ja, mówią o tym nasi konkurenci. Różnica polega na tym, że oni chcieliby cofnąć Polskę ku III RP, my chcemy iść do przodu, budować IV RP" - ocenił. Deklarował, że celem PiS jest likwidacja "systemu korupcji, korporacji, oligarchii, tolerancji dla przestępczości".

W swoim wystąpieniu premier podkreślał także wagę współpracy z Kościołem katolickim, jako "dzierżycielem jedynego powszechnego systemu wartości", bo - jak przekonywał - wartości są niezbędne, by naprawiać państwo.

Według Kaczyńskego "w skali społecznej realnym przeciwstawieniem wartości, które głosi Kościół (...) jest nihilizm".

Mówiąc o tym, że do władzy w Polsce "skrada się" koalicja LiD z PO podkreślał, że na początku lat 90. politycy, którzy dzisiaj są w PO, legitymizowali polityków z PZPR.

"PZPR, SdRP, SLD, LiD - prosta ścieżka ludzi, którzy prowadzili wojnę z Kościołem, z wartościami w sposób skuteczny. Prowadzili ją po to, aby wpisać się w nową rzeczywistość, ale także, aby stworzyć płaszczyznę współpracy z innymi, którzy nie wywodzili się z PZPR" - mówił szef rządu.

Według premiera, Kongres Liberalno-Demokratyczny, który - jego zdaniem - legitymizował postkomunistów, "to dzisiaj po prostu PO". Jak dodał, w momencie powstawania Platformy, KLD było tylko częścią Platformy Obywatelskiej, ale teraz, po odejściu części ludzi, PO to tylko KLD.

"Walczyli wtedy liberałowie z Kościołem. Przypomnijmy sprawę aborcji, z wartościami narodowymi, z tradycją, z ciemnogrodem, rzekomą groźbą iranizacji Polski i na tej płaszczyźnie spotykali się z komunistami i (...) dokonywali ich legitymizacji i umacniali wielką ofensywę nihilizmu" - uważa premier.

Jak mówił, nie wie czy rozumieli o co chodzi, "ale w polityce głupota nie usprawiedliwia". Nihilizm - w ocenie premiera - "służy manipulacji, a manipulacja służyła wtedy temu, by mniejszość zapanowała na większością".

"I to się w latach 90. III RP udało, wtedy tak naprawdę decydowała mniejszość" - powiedział.

Premier wskazywał na podobieństwa programowe między PO i LiD. "Ci którzy stanowili przeszkody (dla sojuszu PO-LiD) są usuwani, ci którzy przychodzą, muszą przysięgać na ten sojusz. Przyznał to niedawno były członek naszej partii poseł (Antoni) Mężydło" - mówił premier. "Ta prawda jest groźna" - dodał.

"21 października, jeśli oni zwyciężą, jak niektórzy uważają, to nie będzie nowy 4 czerwca 1992 roku (ujawnienie +listy Macierewicza+, co doprowadziło do upadku rządu Jana Olszewskiego - PAP); to będzie nowy 13 grudnia 1981 roku" - powiedział premier.

"Dlatego my nie mamy wyjścia, musimy zwyciężyć, zwyciężyć nie trochę, ale całkowicie, zwyciężyć na tej ziemi (Rzeszów), ale i w Polsce" - mówił premier. "Zwyciężyć, by Polska szła drogą wybraną w 2005 roku, by szła ku IV RP, ku demokratycznemu państwu wolnych Polaków" - oświadczył premier.

Przekonywał, że "jeśli przyjrzymy się temu, co prezentują dzisiaj i prezentowali w ostatnich latach nasi oponenci, to zobaczymy ten sam program, tę samą twarz". Jak mówił, "została przede wszystkim głęboka niechęć do demokracji, do tego co wiąże się z realną tradycją +Solidarności+".

W ocenie J.Kaczyńskiego, "ściąganie różnych autorytetów z tamtego czasu nic tutaj nie zmieni, +Solidarność+ była wielką moralną rewolucją, wielkim powrotem do wartości".

Według premiera, tak jak w latach 90., tak i teraz celem podstawowym opozycji jest "nie dopuścić do moralnej rewolucji", która by "zmiotła cały postkomunistyczny układ". Dodał, że właśnie z tego powodu owa "moralna rewolucja" jest wyśmiewana, nieustannie atakowana i "budzi lęk".

"Ten lęk jest w istocie lękiem przed narodem, lękiem przed demokracją; jest wiarą w to, że uda się przywrócić system, który będzie znów rządami mniejszości wobec większości" - podkreślił.

Jak mówił, szczególnie "odrażające i groźne" jest to, że w "sprymityzowanej i uproszczonej wersji liberalizmu", którą posługują się oponenci PiS, brak jest "empatii - umiejętności wczucia się w sytuację, tych którym gorzej powiodło się w życiu".

"Może nie ma tego w wyborczych przemówieniach, ale poczytajcie państwo dziennikarzy wspierających tę formację - a dziś niektóre pisma (...) zmieniły się w gruncie rzeczy w biuletyny tej partii. Tam ciągle jest naśmiewanie się z życiowych nieudaczników" - uważa premier.

Według niego, to przekłada się na politykę "radykalnych cięć społecznych, małego budżetu, z którego nie można by zaspokoić elementarnych społecznych potrzeb". Inny aspekt tej polityki - mówił J.Kaczyński - to sprawa wyrównywania szans.

Deklarował, że PiS robi wszystko, by różnice regionalne były możliwie szybko niwelowane, "by ziemie na wschód od Wisły mogły nadrabiać straty z ostatnich dziesięcioleci, bo były pokrzywdzone głównie z powodów politycznych, tu trwał najdłużej opór wobec komunistów".

Według J.Kaczyńskiego, ta polityka wyrównywania szans jest przez PO "radykalnie kontestowana". "Mamy do czynienia z teorią lokomotyw, koncentrowania wysiłku tam, gdzie już jest lepiej, gdzie w mniemaniu PO są najlepsze siły rozwojowe" - uważa premier.

Jednak, w jego ocenie, "siły rozwojowe na wschodzie są wielkie". Te siły - podkreślił J.Kaczyński - trzeba wesprzeć, także w imię "sprawiedliwości narodowej - i tego słowa też się nie boimy - bo naród jest jeden".

Premier powiedział, że aby naprawiać państwo, trzeba sobie uświadomić, że "to, czego potrzeba, to wartości, moralność, wartości narodowe, nasza tradycja i kultura".

W opinii J.Kaczyńskiego, w tej dziedzinie bardzo ważna jest współpraca z Kościołem katolickim, bo Kościół "jest dzierżycielem jedynego powszechnego systemu wartości". Jak dodał, "nie ma w Polsce innego systemu wartości, który byłby choćby powszechnie znany".

"Państwo nie jest w stanie w tych sprawach działać samodzielnie, bez współpracy społeczeństwa, bez współpracy społecznych organizacji. Szczególna rola przypada tu współpracy między państwem a Kościołem katolickim" - tłumaczył premier.

J.Kaczyński podkreślał, że współpraca z Kościołem musi być "równoprawna, oparta o konkordat. Jak powiedział, potrzebę takiej współpracy "powinien uznać także ten, kto osobiście wierzący nie jest". Jak dodał, "wystarczy dobrze życzyć swojemu narodowi".

PiS - mówił premier - chce "radykalnie poprawić sytuację zwykłego obywatela", chce wspierać polskie rodziny, szczególnie te, które wychowują dzieci, ale w ramach III RP tego uczynić się nie da. Aby iść w tym kierunku, trzeba naprawić polskie państwo".

Zanim premier zaczął mówić, sala odśpiewała mu "Sto lat". Jego wystąpienie wielokrotnie przerywały oklaski.

pap, ss