Blokada na granicy polsko-ukraińskiej. Mer Lwowa atakuje, prezydent Zełenski studzi emocje

Blokada na granicy polsko-ukraińskiej. Mer Lwowa atakuje, prezydent Zełenski studzi emocje

Kolejka ciężarówek w Dorohusku
Kolejka ciężarówek w Dorohusku Źródło:PAP / Wojtek Jargiło
Na polsko-ukraińskiej granicy trwa blokada spowodowana przez protest przewoźników. Sytuację ostro skomentował w serii wpisów mer Lwowa Andrij Sadowy. Bardziej dyplomatycznie wypowiedział się prezydent Wołodymyr Zełenski.

Od szóstego listopada polscy przewoźnicy blokują przejścia graniczne z Ukrainą. Domagają się m.in. wprowadzenia zezwoleń komercyjnych dla ukraińskich firm, zawieszenia licencji dla firm, które powstały po wybuchu wojny i przeprowadzenia ich kontroli.

Skutek jest taki, że kierowcy z Ukrainy stoją w kilometrowych kolejkach, co dla dwóch z nich zakończyło się śmiercią. Czas oczekiwania na wyjazd z Polski na przejściu w Medyce w sobotę rano wynosił 127 godzin. Raz na godzinę przez granicę przepuszczane są trzy transporty. Pomoc humanitarna i wsparcie dla wojska przejeżdża bez kolejek.

Wiceminister atakuje, prezydent łagodzi ton

Napiętą sytuację na granicy skomentował w sobotę prezydent Ukrainy. – Myślę, że musimy mieć bardzo wyważoną politykę. Mieć plan działania. I mamy taki plan. Premier, a także wicepremier Stefaniszyna pracują z udziałem Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Spraw Wewnętrznych i Ministerstwa Infrastruktury. Jestem pewien, że damy radę – mówił Wołodymyr Zełenski na marginesie konferencji „Ziarno z Ukrainy”. Stwierdził też, że „trzeba dać sąsiadom trochę czasu” i dodał, że „wszystko się ociepla”.

W sobotę do Dorohuska przyjechał ukraiński wiceminister infrastruktury Serhij Dekacz. – Robimy wszystko, żeby negocjować dalej z Unią Europejską, z rządem Rzeczypospolitej Polskiej, żeby znaleźć to rozwiązanie, żeby odblokować granicę i pozwolić naszym kierowcom wrócić do domu – mówił. Od początku protestu zmarło dwóch ukraińskich kierowców.

Ukraiński wiceminister i w ślad za nim tamtejsze media twierdą, że blokada granicy polsko-ukraińskiej stanowi zagrożenie dla stabilności sektora energetycznego. – Jeżeli protestującym chodziło o to, żeby doprowadzić do kryzysu energetycznego w Ukrainie, to im to się zaczyna udawać – stwierdził Serhiij Derkacz. – Otrzymujemy przez terytorium Rzeczypospolitej Polskiej ok. 30 proc. wszystkiego, co potrzebujemy dla naszego sektora energetycznego. Kiedy mamy sytuację, że ponad miesiąc te cysterny stoją już w oczekiwaniu w kolejkach to (powoduje) bardzo duże napięcie, presję i duży problem dla naszych systemów energetycznych – tłumaczył.

Nadużycie mera Lwowa

Poważne oskarżenia w kierunku Polski rzucił też mer Lwowa Andrij Sadowy. Blokadę granicy nazwał „haniebną”. „Cały wasz gigantyczny wkład w zwycięstwo Ukrainy w tej wojnie niweluje się przez grupę marginalistów, którzy blokują dostawy towarów humanitarnych dla kraju, który już drugi rok broni swojej niepodległości i bezpieczeństwa Europy” – napisał.

Komentujący szybko wytknęli mu, że nagina fakty. „Te wpisy, a zwłaszcza ten o blokowaniu pomocy humanitarnej to manipulacja. Konwoje humanitarne przejeżdżają bez problemów. Przestańcie kłamać i uszanujcie w końcu, że Polska też ma swoje interesy, potrzeby i własnych obywateli narodowości polskiej o których chcemy dbać” – skwitował były poseł Konfederacji Michał Urbaniak.

Czytaj też:
Ukraiński rząd chce ewakuować przewoźników. „Oszukana wieś” dołącza do protestu
Czytaj też:
Konfederacja po spotkaniu z premierem Morawieckim. Bosak: Na temat rządu było króciutko

Źródło: WPROST.pl