Za i nie tylko przeciw

Za i nie tylko przeciw

Dodano:   /  Zmieniono: 
Trawestując słynny lapsus językowy “za a nawet przeciw” legendarnego prezydenta Lecha Wałęsy tak można by skwitować efekty szczytu antykryzysowego, który zorganizował prezydent Lech Kaczyński. Bodajże po raz pierwszy prezydent przyznał dobitnie, że wejście Polski do strefy euro jest koniecznością. Żeby jednak całkowicie nie oddać racji Donaldowi Tuskowi, prezydent podkreślił, że nie należy się z tym spieszyć, jak chce tego premier, a euro wprowadzić w odpowiednim czasie, czyli zgodnie z jego osobistym przekonaniem na  ten temat i opiniami jego zaplecza politycznego.

Do tego czasu trzeba będzie wypracować polską drogę osiągnięcia tego celu. Najwyraźniej dla świętego spokoju z "polską drogą do euro" zgadza się premier Tusk. Chociaż dla obu mężów stanu niekoniecznie znaczy to to samo. Tym bardziej więc sukcesem można by okrzyknąć jednogłos prezydenta i premiera, że od euro nie ma odwrotu. Choć, gdyby na spotkanie obydwu polityków spojrzeć w kategoriach rywalizacji, więcej punktów zyskał premier. Nie tylko zastosował metodę spokoju i dialogu ale też dał do zrozumienia, że jest elastyczny i gotowy do ustępstw co do terminu wprowadzenia unijnej waluty, który według niego można przesunąć o kilka lat później. Jesteśmy najwyraźniej świadkami nowej strategii Donalda Tuska. W obliczu kryzysu stać go na to, by zamknąć w drewnianej skrzyni swoją niechęć do politycznego przeciwnika i nie popsuć własnego wizerunku jako przywódcy, któremu ambicja podpowiada, że to on właśnie suchą nogą ma przeprowadzić naród przez otchłań kryzysu. Gorzej na tym tle wypada postawa prezydenta. Stanowczość lub, jak kto woli,  upór w kwestiach zasadniczych nie znika z jego oblicza nawet wtedy, kiedy uśmiecha się do politycznego przeciwnika i zapewnia, że zgadza się z nim co do wspólnej drogi.

Nie ma co się mamić, że na naszych oczach powstaje wspólna antykryzysowa koalicja, tak przeciwstawnych żywiołów : rządu, opozycji a nawet związków zawodowych, które od tej pory każdy nowy dzień będą rozpoczynały od telekonferencji i zgodnie decydowały co zrobić z bezrobociem, słabnącym złotym lub galopującą inflacją.

Obydwaj politycy, przedstawiciele różnych obozów politycznych, i co za tym idzie - ludzie o różnych poglądach na gospodarkę, mówią o wspólnej narodowej strategii walki z kryzysem cały czas innymi głosami. Deklaracje nic nie kosztują, natomiast umacniają elektoraty obu obozów politycznych. Już wkrótce może się to przydać np. w wyborach prezydenckich. Rosnące notowania polityczne, bez widocznych sukcesów, za rok mogą jednak okazać się odwrotnie proporcjonalne do notowań złotego, w kraju na dobre pogrążonym w kryzysie.