5 lat w UE

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Pierwszego maja mija pięć lat obecności Polski w Unii Europejskiej. Polska starała się o członkostwo we wspólnocie aż 14 lat - negocjacje w sprawie Układu Europejskiego podjął pierwszy po wojnie niekomunistyczny rząd Tadeusza Mazowieckiego, oficjalnie zaś zakończył rząd Leszka Millera.

W kwietniu 1994 r. - wniosek o przyjęcie do UE złożył w imieniu Polski premier Waldemar Pawlak (PSL), cztery lata później, za rządów Jerzego Buzka (AWS), rozpoczęły się negocjacje w sprawie członkostwa. Zakończył je rząd Millera w grudniu 2002 roku.

Pierwszy dokument wiążący nas z Unią, czyli Układ Europejski, który wszedł w życie 1 lutego 1994 r., zagwarantował Polsce status państwa stowarzyszonego z UE. Przewidywał stopniowe znoszenie ograniczeń w handlu artykułami przemysłowymi i ograniczoną liberalizację handlu artykułami rolnymi. Zobowiązywał też stronę polską do dostosowywania swoich przepisów do standardów europejskich.

Podczas szczytu UE w Kopenhadze w czerwcu 1993 roku przywódcy Unii Europejskiej zdecydowali o przyjęciu państw stowarzyszonych (Polska, ówczesna Czechosłowacja oraz Węgry) do UE. Warunkiem członkostwa miało być spełnienie wyznaczonych kryteriów politycznych i gospodarczych, tzw. kryteriów kopenhaskich.

W grudniu 1997 r. w Luksemburgu szefowie państw UE zaprosili Polskę, Cypr, Czechy, Estonię, Słowenię oraz Węgry (późniejsza grupa luksemburska) do negocjacji członkowskich, które rozpoczęły się 31 marca 1998 roku.

Największe kontrowersje wiązały się z negocjowaniem przez Polskę warunków członkostwa w obszarach: swobodny przepływ osób (dopuszczenie Polaków do pracy w krajach UE), swobodny przepływ kapitału (umożliwienie cudzoziemcom zakupu polskiej ziemi) oraz rolnictwo (walka o jak najwyższe dopłaty bezpośrednie dla rolników).

Po wielu miesiącach zażartych dyskusji z Piętnastką, Polska wynegocjowała 12-letni (najdłuższy spośród 10 kandydatów) okres ochronny na sprzedaż ziemi rolnej. Wyjątkiem są rolnicy z krajów UE, którzy osiedlają się w Polsce i osobiście uprawiają wydzierżawioną ziemię. Oni bowiem mogą kupić tę ziemię już po siedmio- lub trzyletnim (w zależności od regionu Polski) okresie dzierżawy.

Mimo że swoboda przepływu osób jest jedną z podstawowych zasad Unii Europejskiej, większość państw członkowskich odmówiła otwarcia 1 maja swoich rynków pracy dla nowych członków.

W wyniku trudnych negocjacji, każde państwo starej "15" samo decydowało jak długie i czy w ogóle wprowadzi ograniczenia dla obywateli nowych państw. Okres przejściowy w tej dziedzinie mógł trwać minimum dwa a maksimum siedem lat. Decyzje o tym jak długo będą zamknięte ich rynki pracy, podejmowało każde z państw. 1 maja 2004 r. - całkowicie, bądź z małymi ograniczeniami - swoje rynki pracy otworzyły: Wielka Brytania, Szwecja, Irlandia, Dania i Holandia.

Kwestią sporną długi czas pozostawała też wysokość dopłat bezpośrednich dla rolników w nowych krajach Unii. Ostatecznie UE wprowadziła dla nowych państw 10-letni okres dochodzenia do pełnej wysokości dopłat. W latach 2004, 2005, 2006 rolnicy otrzymywali dopłaty w wysokości odpowiednio: 25 proc., 30 proc., 35 proc. płatności obowiązujących w UE. Dopłaty w pełnej wysokości polscy rolnicy dostaną dopiero w 2013 roku.

Ostateczne warunki naszego członkostwa zostały ustalone podczas szczytu UE w Kopenhadze w grudniu 2002 roku. Polska zyskała miano twardego negocjatora, który do końca walczy o swoje stanowisko.

16 kwietnia 2003 roku na unijnym szczycie w Atenach, premier Leszek Miller, minister Włodzimierz Cimoszewicz oraz minister ds. europejskich Danuta Huebner podpisali Traktat Akcesyjny o przystąpieniu Polski do UE.

7-8 czerwca 2003 roku odbyło się w Polsce referendum w sprawie członkostwa w UE. Za wejściem Polski do UE opowiedziało się 77,45 proc. głosujących w referendum, przeciw - 22,55 proc., przy frekwencji, która osiągnęła 58,85 proc.

Wynik ten stanowił kolejny dowód na to, że w kwestii integracji europejskiej nastąpiło porozumienie ponad politycznymi podziałami. W kampanii referendalnej niemal wszystkie (poza LPR) partie poparły Traktat Akcesyjny negocjowany przez rządy reprezentujące różne orientacje polityczne.

1 maja 2004 roku Polacy obudzili się już w zjednoczonej Europie. Akcesji towarzyszyły huczne uroczystości - o północy, w blasku sztucznych ogni i przy dźwięku "Ody do Radości" Beethovena, na masztach załopotały flagi z dwunastoma gwiazdkami, a Polska przyłączyła się do Unii Europejskiej.

Mimo wygranego referendum Polacy weszli do Unii z mieszanymi uczuciami - czterech z dziesięciu było przekonanych, że członkostwo w Unii będzie czymś dobrym, ale przeciwnego zdania było 30 proc.

Co czwarty Polak uważał wówczas, że członkostwo nie będzie ani dobre, ani złe. Tylko 7 proc. sądziło, że Polska jest przygotowana dobrze i do wywiązania się z zobowiązań wobec UE i do skorzystania z profitów, jakie daje członkostwo w Unii.

Według sondażu CBOS z początku kwietnia 2009 r. niemal trzy czwarte Polaków (74 proc.) deklarowało zaufanie do Unii Europejskiej. W stosunku do 2005 roku odsetek osób ufających UE wzrósł o 15 punktów procentowych.

Od 2004 r., gdy Polska weszła do UE, liczba przestępstw spadła z 1,4 mln do 1 mln rocznie. Wzrosła natomiast ich wykrywalność - z 56,2 proc. w 2004 r. do 65,9 proc. w roku ubiegłym. Pojawiają się jednak nowe zagrożenia związane z międzynarodową przestępczością zorganizowaną i terroryzmem.

Z informacji departamentu bezpieczeństwa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji wynika, że w latach 2004-2008 liczba przestępstw kryminalnych spadła z 1 mln do 735 tys. W tym okresie odnotowano także mniej zabójstw - spadek z 980 do 759.

"W ciągu ostatnich pięciu lat maleje liczba przestępstw kryminalnych oraz zwłaszcza tych, które dotykają najbardziej Polaków, takich jak np. kradzieże, napady, czy rozboje" - podkreślił w rozmowie z PAP wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Adam Rapacki.

Polska policja odnotowała także duży (z 51 tys. do 17 tys.) spadek kradzieży samochodów. Według statystyk popełniono również mniej przestępstw o charakterze korupcyjnym - w 2004 r. stwierdzono ich 23 tys., a cztery lata później - 16 tys. Na podobnym poziomie utrzymuje się liczba drobniejszych przestępstw, takich jak bójki i pobicia - ok. 14 tys.

Zdaniem Rapackiego, w Polsce spada liczba przestępstw, do których często dochodziło w latach 90. ubiegłego stulecia. "Wtedy rozwój przestępczości postępował dynamicznie, dochodziło do porachunków między gangami, wysadzano samochody. Tego typu zjawiska udało się ograniczyć" - uważa Rapacki.

Wśród potencjalnych zagrożeń wiceszef MSWiA odpowiedzialny za służby mundurowe wymienił rozwój międzynarodowych zorganizowanych grup przestępczych oraz terroryzm. "Obserwujemy pewne umiędzynarodowienie tejże przestępczości, pojawiają się też nowe problemy związane z handlem ludźmi" - powiedział Rapacki.

"Dzisiaj mamy świadomość, że to zagrożenie jakim jest terroryzm jest coraz bardziej realne, bo dotyka również polskich obywateli poza granicami. Dochodzi do porwań, nasi obywatele są przetrzymywani jako zakładnicy różnych grup terrorystycznych. Dochodzi do zamachów na polskich dyplomatów i żołnierzy pracujących na misjach zagranicznych" - powiedział Rapacki.

Jak dodał, dlatego właśnie poszczególne służby kładą duży nacisk na identyfikowanie i przeciwdziałanie zagrożeniom terrorystycznym. "Udało nam się wspólnie z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego stworzyć Centrum Antyterrorystyczne w którym 24 godziny na dobę pracują funkcjonariusze wszystkich służb. Ich zadaniem, jest zbieranie, analiza i wymiana informacji na temat zagrożeń terrorystycznych zarówno w kraju jak i zagranicą" - wyjaśnił.

Minister Rapacki podkreślił również, że w tym obszarze szczególnie ważna jest współpraca międzynarodowa. "Dzięki skutecznej i szybkiej wymianie informacji naszych funkcjonariuszy z kolegami z zagranicy w ciągu ostatnich lat na terenie Polski zatrzymano kilku przestępców związanych z działalnością terrorystyczną" - dodał.

Polska współpracuje i wymienia informacje z pozostałymi krajami Wspólnoty jeżeli chodzi o zwalczanie międzynarodowych grup przestępczych. Ułatwia to współpraca w ramach takich agend jak Interpol, Europol, Frontex (Agencja Zarządzania Współpracą Operacyjną na Granicach Zewnętrznych UE, której siedziba znajduje się w Warszawie) oraz System Informacji Schengen (SIS).

SIS jest europejską bazą danych poszukiwanych osób i przedmiotów. Każde państwo strefy Schengen wprowadza do tej bazy dane, do których potem dostęp mają służby odpowiedzialne m.in. za ochronę granic, wydawanie wiz - a także policja. "Między innymi te narzędzia - mimo zniesienia kontroli na granicach - pozwalają na stała poprawę unijnego bezpieczeństwa" - ocenił Rapacki.

Według niego jednym z problemów, które utrudniają współpracę Polski z pozostałymi państwami UE w zakresie bezpieczeństwa, jest nadmierna biurokracja zwłaszcza w zakresie międzynarodowej pomocy prawnej. "Chodzi o to, by ta współpraca była odbiurokratyzowana, uproszczona, co pozwoli na szybsze działanie organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości - powiedział.

Polska weszła do strefy Schengen 21 grudnia 2007 r. Po roku ponad połowa Polaków (54 proc.) uważała, że było to dla nich korzystne wydarzenie. Według sondażu TNS OBOP, zamówionego przez Przedstawicielstwo Komisji Europejskiej w Polsce, tylko 3 proc. ankietowanych uważa, że rozszerzenie strefy Schengen było dla nich raczej niekorzystne, zaś 41 proc. stwierdza, że nie miało dla nich żadnego znaczenia.

Ze specjalnego raportu, przygotowanego w 2008 r. przez MSWiA wynika, że po wstąpieniu Polski do strefy Schengen o połowę wzrosła skuteczność ochrony polskich granic. Według danych z raportu, w pierwszym półroczu 2008 r. Straż Graniczna zatrzymała o połowę więcej nielegalnych cudzoziemców niż w analogicznym okresie rok wcześniej.

Jednocześnie w ciągu czterech lat zlikwidowano 58 placówek Straży Granicznej na granicy zachodniej i południowej. Ponadto MSWiA chce do końca 2015 r. zmniejszyć z 12 do dziewięciu liczbę oddziałów SG.

SIS I jest przeciążony i niedoskonały, natomiast jego następca - jak planowano - miał zapewnić dostęp do większej liczby danych, w tym danych biometrycznych, a także ma być podłączony do systemu informacji wizowej (tzw. VIS). Miał przynieść tyle korzyści, że także nienależąca do Schengen Wielka Brytania miała się do niego podłączyć.

SIS II, który pochłonął już 67 mln euro, ma jednak ogromne opóźnienia. Miał być gotowy jeszcze przed wejściem Polski i innych nowych krajów członkowskich do strefy Schengen w 2007 r. Ponieważ tak się nie stało, nowe kraje podłączono do obecnego, starego systemu SIS I (powstała tzw. wersja SISone4all).

Unijni dyplomaci winą za opóźnienia obarczają przede wszystkim Komisję Europejską i centralę systemu w Strasburgu. Źródła dyplomatyczne w Brukseli twierdziły, że najlepiej do podłączenia do SIS II są przygotowane Niemcy, Austria, Szwecja i Holandia.

Do Schengen należą obecnie 22 państwa Unii Europejskiej oraz Szwajcaria, Islandia, Norwegia i Liechtenstein, który jest z grupą z Schengen stowarzyszony. Bułgaria, Cypr, Liechtenstein oraz Rumunia to państwa, które chcą przystąpić do strefy w najbliższych latach. Poza Schengen pozostają Wielka Brytania i Irlandii.

Około 44 mld zł trafiło na polską wieś z Unii Europejskiej po wstąpieniu naszego kraju do Wspólnoty. Było to możliwe dzięki objęciu polskiej wsi Wspólną Polityką Rolną. Rolnicy są jedyną grupą otrzymującą wprost unijne dotacje.

Według wiceprezes Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa Zofii Szalczyk, środki finansowe otrzymane od 2004 r. z UE przyczyniły się do zrealizowania wielu inwestycji, co przekłada się na unowocześnienie rolnictwa i przemysłu przetwórczego. Wiceminister rolnictwa Artur Ławniczak uważa, że akcesja Polski do UE zmieniła także mentalność polskiego chłopa i spowodowała znaczące zmiany na wsi.

Od maja 2004 r. do końca marca 2009 Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR) wydała ogółem ponad 66 mld zł na realizację płatności współfinansowanych z unijnych pieniędzy. Ok. 44 mld zł pochodziło z UE, a 22 mld z budżetu krajowego.

Największe środki przeznaczone były na dopłaty bezpośrednie - na ten cel wydatkowano od momentu akcesji do końca marca 2009 r. ogółem ok. 38 mld zł. Pierwsze unijne pieniądze trafiły do rolników w październiku 2004 r. - poinformowała Szalczyk.

Z dopłat do ziemi korzysta rocznie ok. 1 mln 400 tys. gospodarstw. Jak zaznaczyła wiceprezes ARiMR, "jest to finansowe wsparcie do kosztów produkcji", a więc dopłaty mają poprawiać wynik finansowy gospodarstw rolnych. Takimi dopłatami objęte jest rocznie ok. 14,2 mln ha.

Szalczyk zaznaczyła, że agrobiznes - rolnicy i przetwórcy - otrzymują finansowe środki także z innych unijnych funduszy przewidzianych m.in. w Programie Rozwoju Obszarów Wiejskich. Taki program realizowany był w latach 2004-2006, a obecnie wydawane są środki z PROW 2007-2013. Resort rolnictwa planuje, że do końca 2009 r. będzie rozdysponowane 30 proc. przyznanych funduszy.

Wymieniając niektóre z zadań realizowanych przez ARiMR, Szalczyk poinformowała, że unijne pieniądze pozwoliły na dostosowanie gospodarstw do standardów europejskich. Ze wsparcia na ten cel skorzystało 71 tys. beneficjentów, wydając kwotę 2,4 mld zł, co oznacza, że otrzymali pomoc na inwestycje służące ochronie środowiska lub poprawie jakości żywności.

Ponad 30 tys. rolników zrealizowało inwestycje w gospodarstwach rolnych na kwotę 2,6 mld zł, co podniosło konkurencyjność ich gospodarstw. Pomoc otrzymało ponadto 19 tys. "młodych" rolników, rozpoczynających pracę w swoim gospodarstwie.

Z unijnej pomocy skorzystało też 1200 firm przetwórczych, które otrzymały łącznie 1,65 mld zł na modernizację produkcji. Obecnie linie produkcyjne w tych zakładach można zaliczyć do najnowocześniejszych w Polsce i w Europie.

157 tys. gospodarstw ubiegających się o dopłaty bezpośrednie otrzymało w sumie 2,2 mld zł na podtrzymanie funkcjonowania gospodarstwa. Takie wsparcie było przeznaczone dla gospodarstw, które uzyskiwały niskie przychody z produkcji rolnej. Rolnicy ci musieli zainwestować część środków na zakup środków do produkcji rolnej. W ocenie wiceprezes, jest to duża pomoc dla gospodarstw małych, które chcą nadal utrzymywać się z produkcji rolnej.

Ponad 65 tys. rolników przeszło od 2004 roku na rentę strukturalną, przekazując gospodarstwa młodszym rolnikom; łącznie przekazano przeszło 600 tys. hektarów.

Ok. 216 tys. rolników skorzystało z dotacji na programy rolno- środowiskowe, m.in. na rolnictwo ekologiczne i ochronę zasobów przyrodniczych. Z tego tytułu Agencja wypłaciła od 2004 r. 2,1 mld zł. "Gdyby nie było środków unijnych, nie nastąpiłby tak znaczący rozwój rolnictwa ekologicznego" - tłumaczyła Szalczyk.

Dodała, że przy pomocy pieniędzy z UE zalesiono 50 tys. hektarów gruntów rolnych o niskiej przydatności rolniczej; inaczej ziemia prawdopodobnie leżałaby odłogiem. Jest to element porządkowania struktury rolniczej - podkreśliła Szalczyk.

Według niej, dużym osiągnięciem było wdrożenie systemu identyfikacji zwierząt - dzięki systemowi można dokładanie określić, skąd pochodzą.

Ławniczak podkreśla, że dzięki Wspólnej Polityce Rolnej w Polsce powstała nowoczesna baza danych, obejmująca grunty rolne i gospodarstwa rolne, co pozwala m.in. na śledzenie struktury zasiewów.

W przeliczeniu na jeden hektar użytków rolnych, w ciągu pięciu lat unijna pomoc wyniosła 4140 zł. Na jednego beneficjenta (rolnika lub przedsiębiorcę) przypada zatem ponad 33,8 tys. zł, a jedno statystyczne gospodarstwo otrzymało od 2004 r. 26,8 tys. zł. Zdaniem Szalczyk, unijna pomoc, choć duża, jest jednak niewystarczająca w stosunku do potrzeb.

W ciągu 5 lat od przystąpienia Polski do Unii Europejskiej tempo wzrostu naszej gospodarki przekroczyło dynamikę PKB krajów tzw. starej unii, m.in. Niemiec - powiedziała PAP dyrektor departamentu analiz i prognoz w resorcie gospodarki Aneta Piątkowska.

Według danych Eurostatu, polskie PKB na mieszkańca wyniosło w 2004 roku 50,6 proc. średniej unijnej (EU-27), a w 2008 roku odsetek ten - według wstępnych szacunków - wynosił już 55,1 proc.

"W tym samym czasie Niemcy odnotowały spadek tego wskaźnika. W 2004 roku ich PKB per capita ukształtowało się na poziomie 116,4 proc. średniej unijnej, zaś w 2008 roku szacunki wskazują, że było to ok. 115 proc." - wskazała dyrektor.

Zastrzegła jednocześnie, że na przyspieszenie wzrostu gospodarczego w latach 2004-2008 wpływ miała nie tylko akcesja naszego kraju do struktur unijnych, ale również korzystna koniunktura na świecie.

"Z pewnością można jednak stwierdzić, że dzięki członkostwu w UE przyspieszyła modernizacja polskiej gospodarki. Przedsiębiorcy wystawieni na międzynarodową konkurencję przyspieszyli inwestycje" - wyjaśniła.

Przytoczyła dane, z których wynika, że w latach 2004-2008 wskaźnik koniunktury (relacja inwestycji krajowych do PKB) wzrósł z 18 do 23,6 proc.

Ponadto - jej zdaniem - członkostwo w UE pozwoliło Polsce zyskać zaufanie inwestorów, a rodzimym firmom zwiększyć eksport do krajów wspólnoty. "Eksport polskich przedsiębiorstw do krajów unijnych rósł średnio przed akcesją (w latach 2001-2003) o 11,7 proc. w ciągu roku, zaś po przystąpieniu do UE (w latach 2004-2008) aż o 18 proc." - uzasadniła.

Ekspertka resortu gospodarki zwróciła też uwagę, że Polska już od co najmniej dwóch lat nie otwiera listy unijnych państw o najniższym zatrudnieniu. "W tej chwili znajdujemy się gdzieś pośrodku stawki" - oceniła Piątkowska.

"Na koniec 2008 roku stopa bezrobocia w Polsce według Eurostatu wyniosła 7,1 proc. Najwyższy wskaźnik był udziałem Hiszpanii (11,3 proc.), ale gorsze od nas wskaźniki zanotowały również m.in. Francja, Węgry, Portugalia, Grecja, Łotwa i Niemcy" - wymieniła. Dodała, że sytuacja na rynku zatrudnienia jest jednak determinowana kryzysem.

"Jednak, żeby zobaczyć długookresowe skutki akcesji Polski do UE, potrzebujemy jeszcze trochę czasu" - podsumowała dyrektor.Polskie uczelnie od czasu wejścia naszego kraju do Unii Europejskiej aktywnie uczestniczą w unijnych programach, dzięki którym mogły m.in. zmodernizować budynki, zakupić sprzęt laboratoryjny czy wyszkolić kadry. Według ministerstwa nauki, polscy naukowcy za rzadko sięgają jednak do funduszy UE na badania naukowe.

Jak poinformował rzecznik Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNISW) Bartosz Loba, wśród polskich uczelni, które najaktywniej starają się o finansowanie badań naukowych, są m.in. Politechnika Warszawska, Uniwersytet Warszawski, Instytut Podstawowych Problemów Techniki PAN, Akademia Górniczo-Hutnicza, Uniwersytet Jagielloński oraz Politechnika Wrocławska.

Według Loby, przystąpienie Polski do UE pozwoliło Polsce czynnie uczestniczyć w kształtowaniu treści 7.áProgramu Ramowego. "Obecnie polscy delegaci i eksperci uczestniczą w spotkaniach komitetów programowych, przygotowujących programy pracy. Dzięki temu możliwe będzie podjęcie starań o ogłaszanie konkursów w tematach, w których polskie zespoły mają największą szansę na sukces" - uważa Loba.

Jednak - jak zastrzegł rzecznik - polskie grupy badawcze zdobywają w UE najmniej pieniędzy, licząc w stosunku do wartości PKB. Np. w latach 2002-2006 z naszego wkładu do budżetu UE polscy uczeni "odzyskali" jedynie 53,6 proc. środków. Dla porównania, w przypadku Czech było to 75 proc., Węgier - 96 proc., a Słowenii - 155 proc.

Zgodnie z danymi Komisji Europejskiej z 1 kwietnia 2009 r., po zamknięciu 110 konkursów 7. Programu Ramowego, 652 polskie zespoły stanowiły 2,18 proc. ogółu uczestników, a przyznane dofinansowanie - 115,9 mln euro - 1,27 proc. dotychczas rozdysponowanego budżetu.

Unijne pieniądze polskie uczelnie w dużej mierze wykorzystują na modernizację budynków. Np. w Toruniu na rozbudowę Wydziału Matematyki i Informatyki na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika przeznaczono ponad 14 mln zł z funduszy UE.

Koncepcja rozbudowy tego wydziału nawiązuje do oryginalnych planów budynku z 1936 r. Powstały trzy budynki na zapleczu starego gmachu wydziału. Znalazły się w nich m.in. sala wykładowa na 350 miejsc, sala szkoleniowo-konferencyjna, 10 laboratoriów komputerowych i 40 pokoi dla pracowników dydaktyczno-naukowych.

W ciągu ostatnich pięciu lat z unijnych funduszy kilka swoich obiektów odnowiły uczelnie w Łodzi. Prawie 16 mln zł kosztowała adaptacja pofabrycznych budynków na nową siedzibę Centrum Kształcenia Międzynarodowego Politechniki Łódzkiej. To jeden z najnowocześniejszych budynków uczelni. Większość środków, ponad 11 mln zł, pochodziło z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego.

Z kolei w województwie świętokrzyskim z unijnego dofinansowania skorzystał Uniwersytet Humanistyczno-Przyrodniczy im. Jana Kochanowskiego w Kielcach. Uczelnia zrealizowała projekt inwestycyjny o wartości 40 mln zł, dzięki któremu powstał na nowym kampusie pierwszy budynek Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego.

Jak powiedział PAP prorektor kieleckiej uczelni odpowiedzialny za fundusze unijne, prof. Jacek Semaniak, "dzięki inwestycji studenci mogą korzystać ze specjalistycznego sprzętu laboratoryjnego bez konieczności przemieszczania się po całych Kielcach - wcześniej instytuty były zlokalizowane w różnych budynkach".

W modernizację budynków zainwestowała także Politechnika Świętokrzyska, która w latach 2005-2007 dzięki unijnym środkom zrealizowała projekt "Modin". Umożliwił on termomodernizację czterech budynków dydaktycznych uczelni oraz hal laboratoryjnych. W akademikach powstała także strukturalna sieć internetowa. W 2009 r. na kontynuację tego projektu uczelnia uzyskała 125 mln zł, które posłużą do sfinansowania budynku nowej auli, modernizacji wnętrz budynków dydaktycznych i wyposażenia uczelni w laboratoria badawcze.

Unijne wsparcie dotyczy jednak nie tylko inwestycji, ale także przedsięwzięć naukowych. 2 mln euro Komisja Europejska przeznaczyła na badania z zakresu informatyki kwantowej w ramach grantu, którego głównym koordynatorem stał się Instytut Fizyki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Całkowity budżet uczelni w projekcie wynosi ponad 527 tys. euro. Do czerwca 2011 r. toruńscy naukowcy będą badać możliwości wykorzystania praw fizyki kwantowej do przyspieszenia pracy komputerów, pracować będą również nad zwiększeniem bezpieczeństwa łączności i odporności kwantowego przetwarzania informacji.

"Sukces Instytutu Fizyki UMK - bo szanse na uzyskanie podobnego grantu wynoszą zaledwie kilka procent - jest konsekwencją prowadzenia od kilku lat badań na światowym poziomie w dziedzinie inżynierii kwantowej" - podkreślił Andrzej Romański z Biura Informacji i Promocji uniwersytetu w Toruniu.

Z kolei Uniwersytet Medyczny w Łodzi, dzięki unijnym środkom, zrealizował projekt "Super Nurse" (Super Pielęgniarka). 90 pielęgniarek i położnych przez pół roku podnosiło swoje kwalifikacje, szkoląc się w zakresie obsługi komputera i programów komputerowych, nauki języków obcych i umiejętności komunikacji z pacjentem.

Za unijne pieniądze uczelnie w Polsce uruchamiają także nowe kierunki studiów. Np. Politechnika Świętokrzyska za 5 mln zł realizuje projekt "Kształcenie na miarę sukcesu", dzięki któremu od października 2008 r. na uczelni uruchomiono dwa kierunki studiów: architekturę i urbanistykę oraz transport. W kolejnym roku akademickim uczelnia otworzy na elektronice i telekomunikacji oraz na studiach podyplomowych nowy kierunek - audyt energetyczny.

Według MNISW, obecność w Unii powoduje, że ciągle wzrasta mobilność studencka w ramach programu Erasmus, zarówno w zakresie liczby uczelni uczestniczących w programie, jak również liczby studentów. "Ten widoczny wzrost osiągnięto nie tylko z powodu wysokiego zainteresowania studentów możliwością odbycia części studiów w uczelni partnerskiej za granicą, ale także dzięki lepszemu zrozumieniu mechanizmów uznawalności wykształcenia i ulepszonej jakości usług oferowanych studentom wyjeżdżającym, jak i przyjeżdżającym" - tłumaczył Loba.

Jednym z krajowych liderów w dziedzinie wymian studenckich jest Akademia Ekonomiczna w Katowicach, która z unijnych pieniędzy na wsparcie wyjazdów studentów na zagraniczne uczelnie korzystała jeszcze przed akcesją w 2004 r. "Dzięki temu setki studentów mogły uczestniczyć w programach stypendialnych Socrates-Erasmus i w programach praktyk zawodowych Leonardo da Vinci" - podkreślił rzecznik uczelni, Marcin Baron.

Katowicka uczelnia była także pierwszym polskim podmiotem, który skorzystał ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, kierując konsorcjum 9 regionów UE przy realizacji projektu wymiany doświadczeń w zakresie prowadzenia polityki wsparcia małych i średnich przedsiębiorstw. Budżet projektu o nazwie E-teams wyniósł ponad 1,2 mln euro.

Wiele inwestycji polskich uczelni, które są finansowane z UE, nie zostało jeszcze zakończonych. Np. na Śląsku do 2012 r. ma powstać Śląskie Międzyuczelniane Centrum Edukacji i Badań Interdyscyplinarnych w Chorzowie. Centrum ma połączyć możliwości badawcze i dydaktyczne śląskich uczelni: Uniwersytetu Śląskiego, Politechniki Śląskiej, Śląskiego Uniwersytetu Medycznego oraz instytucji partnerskich - Głównego Instytutu Górnictwa, Centrum Onkologii w Gliwicach, a także Instytutu Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu.

Wartość inwestycji to ponad 103 mln zł. Dużą część funduszy pozyskano ze środków UE, natomiast niezbędną aparaturę oraz wyposażenie pracowni dydaktycznych i naukowych sfinansowano dzięki aktywności naukowej kadry Uniwersytetu Śląskiego.

Wśród wspólnie prowadzonych studiów znajdą się między innymi: fizyka medyczna i bioinżynieria medyczna. Makrokierunki pozwolą szkolić specjalistów w dziedzinach, które dotychczas obejmowały materiał z kilku pokrewnych kierunków.

W ocenie twórców projektu, Centrum umożliwi koncentrację kadry naukowo-badawczej, infrastruktury, materiałów badawczych oraz unikatowej bazy aparaturowej. Ośrodek rozplanowany został na 11 budynków laboratoryjnych oraz dwa dydaktyczne na powierzchni użytkowej obejmującej prawie 17 tys. m kwadratowych.

pap, keb