Czempiński: szyfrant mógł zdradzić dużo wcześniej

Czempiński: szyfrant mógł zdradzić dużo wcześniej

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jeżeli przypuszczenia, że zaginiony szyfrant wywiadu wojskowego Stanisław Zielonka zdradził są prawdziwe, oznacza to, że nie zdradził trzy miesiące temu, kiedy zniknął, ale o wiele wcześniej.
Zaginiony szyfrant wywiadu wojskowego Stefan Zielonka - którego polskie służby szukają od trzech moesięcy - miał "niezwykle cenny towar do zaoferowania w zamian za nowe życie", ponieważ przez 30 lat pracy poznał dziesiątki osób z polskich służb specjalnych, a na podstawie jego charakterystyk można planować, kogo i jak należy próbować zwerbować - snuje domysły "Dziennik".

Coraz więcej znaków wskazuje uczestnictwo w tej sprawie obcych służb. W sobotę "Dziennik" ujawnił, że chorąży Zielonka przed opuszczeniem domu zabrał osobiste pamiątki - nie wziął paszportu ani pieniędzy. To oznacza, że wiedział, iż nie wróci do domu.

Zewsząd pada pytanie czy mógł zdradzić? Byli wysocy oficerowie polskich służb specjalnych potwierdzają, że taka hipoteza jest bardzo prawdopodobna.

- Ewentualna ewakuacja za granicę to zazwyczaj zakończenie współpracy trwającej od dłuższego czasu - czyli szyfrant nie zdradził trzy miesiące temu, kiedy zniknął, ale o wiele wcześniej - mówi w rozmowie z "Dziennikiem" Gromosław Czempiński, wieloletni oficer wywiadu PRL, w latach 1993 - 1996 szef Urzędu Ochrony PaństwaJego zdaniem nieprawdą jest, że chorąży z 30-letnim stażem pracy "nic nie wiedział", jak twierdzą władze - wręcz przeciwnie, jego wiedza może być wykorzystana do zadania poważnego ciosu polskiemu wywiadowi.

- Najcenniejsza wiedza, jaką posiadał, nie dotyczyła środków czy technik łączności, jakich używamy. To mniej więcej obce służby wiedzą. Jeśli on szyfrował dokumenty przez wiele lat, to z ich treści mógł się domyślać, gdzie były uplasowane źródła naszych informacji - mówi "Dziennikowi"Czempiński. I dodaje, że "oprócz tego ma inną cenną wiedzę - o ludziach, których zna. Potrafi ich opisać, powiedzieć, jakie kto ma słabe punkty. To jest najpoważniejsza strata: on charakteryzuje ludzi, z którymi pracował."

Czempiński uważa, że hipoteza o nagłym zwerbowaniu przez obce służby jest mało prawdopodobna. Taka współpraca musiała trwać od dawna. - Wywiady rzadko zgadzają się na natychmiastową ucieczkę - najczęściej proszą, by człowiek trochę popracował, zasłużył na wyjazd. A jak już ktoś taki zacznie rozmawiać z przeciwnikiem, to jest stracony, nie pójdzie zameldować przełożonym. Dlatego przy hipotezie o zdradzie trzeba zakładać, że współpraca mogła trwać od dawna.

dziennik.pl, dar