''Facebook mnie przywrócił niespodziewanie'' - napisała na Twitterze popularna blogerka Kataryna. Komentatorka jakiś czas temu została zablokowana przez administrację portalu społecznościowego. Jak tłumaczyła zaraz po tym zdarzeniu, nie miała pojęcia co było powodem zablokowania jej konta.
Użytkownicy portalu szybko zaprotestowali przeciwko blokowaniu Kataryny, nazywajac działania administracji stosowaniem cenzury wobec blogerki, która często nie szczędzi słow krytyki wobec PO i rządu. Założono nawet specjalną grupę ''Oddawać Katarynę'', która szybko zgromadziła ponad 1000 osób.
Administratorzy tłumaczą, że zarzuty o cenzurę są absurdalne, ponieważ, jak mówią, blogerka została zablokowana z powodu posługiwania się pseudonimem, a nie imieniem i nazwiskiem jak nakazuje regulamin portalu. - Co do cenzurowania treści, absolutnie zaprzeczam takim oskarżeniom. Niczego nie cenzurujemy. Usuwamy zawartość tylko wówczas, gdy jest wyraźnie nielegalna w rozumieniu lokalnego prawa i tylko na oficjalną prośbę miejscowych organów ścigania - komentował rzecznik portalu Stefano Hasse.
"Gazeta Wyborcza", AP
Administratorzy tłumaczą, że zarzuty o cenzurę są absurdalne, ponieważ, jak mówią, blogerka została zablokowana z powodu posługiwania się pseudonimem, a nie imieniem i nazwiskiem jak nakazuje regulamin portalu. - Co do cenzurowania treści, absolutnie zaprzeczam takim oskarżeniom. Niczego nie cenzurujemy. Usuwamy zawartość tylko wówczas, gdy jest wyraźnie nielegalna w rozumieniu lokalnego prawa i tylko na oficjalną prośbę miejscowych organów ścigania - komentował rzecznik portalu Stefano Hasse.
"Gazeta Wyborcza", AP