Prokuratura: nie było inwigilacji Lecha Kaczyńskiego

Prokuratura: nie było inwigilacji Lecha Kaczyńskiego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Lech kaczyński (fot. Wprost) Źródło: Wprost
ABW znała billingi urzędników Kancelarii Prezydenta - Piotra Kownackiego i Małgorzaty Bochenek - przyznała Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Prokuratura dodała, że w śledztwie o ujawnienie raportu ABW na temat incydentu w Gruzji w 2008 r. "nie było wystąpień o billingi Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki".
- Nie było inwigilacji Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki - powiedział Dariusz Ślepokura, p.o. rzecznik prokuratury. Według jego słów, w śledztwie planowano przesłuchanie Lecha Kaczyńskiego w charakterze świadka. Ślepokura przyznał, że w śledztwie występowano o  billingi byłego szefa kancelarii prezydenta Piotra Kownackiego oraz  prezydenckiej minister Małgorzaty Bochenek. Śledztwo zakończyło się pod koniec 2010 r. oskarżeniem Kownackiego o ujawnienie mediom tajnego raportu ABW. Czynności śledcze prowadziła ABW pod nadzorem prokuratury. Kownacki, któremu grozi do trzech lat więzienia, nie przyznaje się do  zarzutu.

Poufny raport ABW dotyczył incydentu z oddaniem strzałów podczas wizyty prezydenta Kaczyńskiego w Gruzji. 23 listopada 2008 r. konwój samochodów z prezydentami Kaczyńskim i Micheilem Saakaszwilim został zatrzymany przy granicy z Osetią Południową. Rozległy się strzały. Nikomu nic się nie stało. Powołując się na tajny raport "Dziennik" napisał, że  za najbardziej prawdopodobną wersję uznano w dokumencie, iż "sytuacja mogła być wykreowana przez stronę gruzińską". Według ujawnionych ustaleń, polskie Biuro Ochrony Rządu nie  znało szczegółów wyjazdu na granicę, a w chwili gdy padły strzały, Lech Kaczyński - przebywający razem z prezydentem Gruzji, nie miał właściwej obstawy.

PiS: prezydent był inwigilowany

ABW inwigilowała prezydenta Lecha Kaczyńskiego podczas śledztwa dotyczącego ujawnienia raportu - uważa PiS i składa do prokuratora generalnego zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez ABW w tej sprawie. Na początku stycznia "Rzeczpospolita" napisała, że podczas śledztwa dotyczącego ujawnienia raportu "sprawdzano billingi urzędników z  kancelarii poprzedniego prezydenta". "Sięgnięto do zapisów połączeń Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki. Do wszystkich danych dostęp miała ABW" - pisała "Rz".

- O takiej plotce nie rozmawialiśmy, ponieważ komisja nie zajmuje się plotkami, tylko faktami - powiedział w czwartek poseł PO Marek Biernacki po posiedzeniu sejmowej komisji ds. służb specjalnych. - Poza pytaniami od dziennikarzy tak naprawdę, nic o tym nie  wiemy. W związku z tym trudno pytać o coś do czego nie ma podstawy - powiedział inny członek komisji Jarosław Zieliński (PiS). Ani szef ABW Krzysztof Bondaryk, ani sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych Jacek Cichocki nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami na ten temat. - To bzdura - rzucił Cichocki, opuszczając posiedzenie komisji.

"Polskie Watergate"

Arkadiusz Mularczyk, Antoni Macierewicz i Adam Hofman (PiS) przekonują, że jest to sprawa "na skalę amerykańskiej afery Watergate". To nazwa skandalu politycznego i kryzysu konstytucyjnego w USA z lat 70., w wyniku którego prezydent Richard Nixon podał się do dymisji. Afera zaczęła się od nieudanej próby zainstalowania podsłuchu przez ludzi powiązanych z Nixonem w siedzibie sztabu wyborczego Partii Demokratycznej w budynku kompleksu Watergate w Waszyngtonie.

Sprawa swobodnego dostępu przez tajne służby do billingów obywateli stała się głośna po publikacji "Gazety Wyborczej". W październiku 2010 r. napisała ona, że w latach 2005-2007 służby sięgały do operatorów po billingi i logowania telefonów, by  ustalić źródła informacji dziennikarzy krytykujących ówczesne władze; ma tak się dziać także dziś. Media podkreślały, że swobodny wgląd w billingi reporterów grozi ujawnieniem ich źródeł, które są prawnie chronione.

Służby mogą wszystko

W styczniu rzecznik praw obywatelskich Irena Lipowicz wystąpiła do premiera o podjęcie działań dla zmiany zasad dostępu do  billingów obywateli przez służby specjalne i "dostosowanie go do standardów konstytucyjnych". Operatorzy mają obowiązek udostępniania służbom specjalnym danych o lokalizacji abonenta i jego połączeniach telefonicznych "w każdym przypadku, gdy się o to zwrócą" - i to bez żadnej "zewnętrznej kontroli" - podkreśla RPO. Nie muszą uzyskiwać na to  zgody sądu - jak jest to konieczne przy stosowaniu tzw. kontroli operacyjnej (podsłuchy, podgląd, kontrola korespondencji). Przy billingach służby nie są też związane warunkami, które muszą spełnić przy "kontroli operacyjnej" - jest ona możliwa tylko, jeśli "inne środki okazały się bezskuteczne", i dotyczy jedynie ściśle określonych przestępstw, a  zdobyte materiały są niszczone, jeśli okazały się nieprzydatne. Lipowicz podkreśla, że prawo nie przewiduje wyłączeń od zasady swobodnego dostępu służb do billingów żadnej kategorii użytkowników, chociaż mogą być one objęte tajemnicą notarialną, adwokacką, radcy prawnego, lekarską lub  dziennikarską.

ABW lubi billingi

- Do końca lutego sejmowa podkomisja powinna zakończyć prace nad projektem ustawy o czynnościach operacyjno-rozpoznawczych, gdzie ma być uregulowana m.in. kwestia pozyskiwania billingów przez służby - mówił w listopadzie szef sejmowej komisji spraw wewnętrznych Marek Biernacki (PO). Z oficjalnych danych wynika, że tajne służby występują do  operatorów o udostępnienie ok. 60-70 tys. billingów rocznie. W 2009 r. najczęściej występowała o nie ABW (50 tys. razy), a CBA i SKW po ok. 7 tys. razy.

zew, PAP