Zarząd Stoczni Gdynia S.A zwolnił z pracy za kierowanie nielegalnym strajkiem szefów Związku Zawodowego Pracowników Stoczni Gdynia "Stoczniowiec".
Zwolnienia dotyczą: Leszka Świętczaka i jego dwóch zastępców.
Z pisma informującego o wypowiedzeniu umowy o pracę, które Świętczak pokazał dziennikarzom wynika m.in., że kierował on nielegalnym strajkiem w stoczni i naraził zakład na niebezpieczeństwo.
Rzecznik prasowy Stoczni Gdynia S.A. Mirosław Piotrowski potwierdza, że wobec lidera "Stoczniowca" i dwóch wiceprzewodniczących związku "wszczęte zostały procedury rozwiązania umowy o pracę". Komitet strajkowy zdecydował o kontynuowaniu strajku okupacyjnego. Protestujących jest zdecydowanie mniej niż w rano.
Wcześniej kolejne osoby, 92 stoczniowców, otrzymały zawiadomienia o możliwości zwolnienia ich ze Stoczni Gdynia SA. Kilkuset protestujących robotników od wtorku okupuje zakład.
"92 osobom zostały wręczone zawiadomienia o nieświadczeniu przez nich pracy. To nie oznacza jeszcze zwolnienia, ale postępowanie, które ma wyjaśnić, czy ci stoczniowcy zostaną dyscyplinarnie zwolnieni" - powiedział rzecznik prasowy Stoczni Gdynia Mirosław Piotrowski.
W nocy w poniedziałek podobne zawiadomienia otrzymało około 30 osób.
Pracownicy, którzy przyszli na ranną zmianę, zostali wpuszczeni do zakładu i podjęli pracę.
Kilkuset stoczniowców podjęło akcję protestacyjną w poniedziałek rano. Sytuacja zaostrzyła się na wieść o zwolnieniach. We wtorek, po kilku godzinach rozmów z zarządem, które zakończyły się fiaskiem, protestujący ogłosili strajk okupacyjny.
Domagają się m.in. podwyżek płac, wypłat z funduszu awansowego i zaprzestania restrukturyzacji stoczni polegającej na wydzielaniu z jej majątku innych spółek. Chcą też przywrócenia do pracy osób zwolnionych ze stoczni zanim wybuchł strajk.
Wśród postulatów znalazły się również żądania przywrócenia tzw. wkładek do wydawanych zup i podawania gorącego mleka.
Według zarządu spółki strajk jest nielegalny.
nat, pap
Z pisma informującego o wypowiedzeniu umowy o pracę, które Świętczak pokazał dziennikarzom wynika m.in., że kierował on nielegalnym strajkiem w stoczni i naraził zakład na niebezpieczeństwo.
Rzecznik prasowy Stoczni Gdynia S.A. Mirosław Piotrowski potwierdza, że wobec lidera "Stoczniowca" i dwóch wiceprzewodniczących związku "wszczęte zostały procedury rozwiązania umowy o pracę". Komitet strajkowy zdecydował o kontynuowaniu strajku okupacyjnego. Protestujących jest zdecydowanie mniej niż w rano.
Wcześniej kolejne osoby, 92 stoczniowców, otrzymały zawiadomienia o możliwości zwolnienia ich ze Stoczni Gdynia SA. Kilkuset protestujących robotników od wtorku okupuje zakład.
"92 osobom zostały wręczone zawiadomienia o nieświadczeniu przez nich pracy. To nie oznacza jeszcze zwolnienia, ale postępowanie, które ma wyjaśnić, czy ci stoczniowcy zostaną dyscyplinarnie zwolnieni" - powiedział rzecznik prasowy Stoczni Gdynia Mirosław Piotrowski.
W nocy w poniedziałek podobne zawiadomienia otrzymało około 30 osób.
Pracownicy, którzy przyszli na ranną zmianę, zostali wpuszczeni do zakładu i podjęli pracę.
Kilkuset stoczniowców podjęło akcję protestacyjną w poniedziałek rano. Sytuacja zaostrzyła się na wieść o zwolnieniach. We wtorek, po kilku godzinach rozmów z zarządem, które zakończyły się fiaskiem, protestujący ogłosili strajk okupacyjny.
Domagają się m.in. podwyżek płac, wypłat z funduszu awansowego i zaprzestania restrukturyzacji stoczni polegającej na wydzielaniu z jej majątku innych spółek. Chcą też przywrócenia do pracy osób zwolnionych ze stoczni zanim wybuchł strajk.
Wśród postulatów znalazły się również żądania przywrócenia tzw. wkładek do wydawanych zup i podawania gorącego mleka.
Według zarządu spółki strajk jest nielegalny.
nat, pap