Wniosek o wezwanie na świadka Wałęsy złożył mec. Dariusz Turek, obrońca oskarżonego w tej sprawie Ryszarda Schnepfa i jego żony, dziennikarki Doroty Wysockiej-Schnepf. Ambasador Schnepf ujawnił nowe szczegóły tego wniosku. Tłumaczył, że zeznania miałyby dotyczyć sytuacji z 25 lutego 1995 r., gdy prezydent Wałęsa składał oficjalną wizytę w Urugwaju. - W Montevideo pan Kobylański odciągnął na bok od delegacji prezydenckiego ministra Mieczysława Wachowskiego, któremu przedstawił propozycję: 200 tys. dolarów na kampanię prezydencką Lecha Wałęsy w zamian za wpływ na obsadę stanowisk ambasadorskich w Ameryce Południowej. Propozycja, która tą drogą dotarła do pana prezydenta, została odrzucona - relacjonował Schnepf. - Można było takie wnioski z tej rozmowy wyciągnąć. Ja odmówiłem, bo powiedziałem, że muszę być absolutnie przezroczysty. Popieranie dla idei - proszę bardzo, ale nie jakieś warunki - skomentował tę sprawę Wałęsa.
87-letni dziś Kobylański to milioner, założyciel i szef Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej (USOPAŁ), były konsul honorowy RP w Urugwaju. Czując się dotknięty tekstami w "Gazecie Wyborczej", "Rzeczpospolitej", "Newsweeku" i "Polityce", skierował prywatny akt oskarżenia. Liczy on prawie sto stron i dotyczy tekstów prasowych o Kobylańskim, w których wspominano m.in. o jego antysemickich wypowiedziach i podejrzeniach IPN, że w czasie wojny mógł wydawać za pieniądze Żydów Niemcom. Jako oskarżyciel prywatny Kobylański twierdzi, że zarzuty, o których donosiły media, to kłamstwa, a publikacje miały na celu poniżenie go jako Polaka i patrioty i "odebranie zaufania potrzebnego do sprawowania funkcji prezesa USOPAŁ". Jego adwokat Andrzej Lew-Mirski uważa, że do dziś w procesie nie przedstawiono żadnych dowodów podważających słowa Kobylańskiego. Milioner procesuje się też z obecnym szefem MSZ Radosławem Sikorskim, który Kobylańskiego nazwał "typem spod ciemnej gwiazdy" i przed sądem dowodzi, że miał prawo użyć tych słów.
PAP, arb