- Przy zmianach systemowych zawsze są problemy organizacyjne – tak trudności z zakupem leków refundowanych wyjaśniał gość RMF FM Bartosz Arłukowicz. - Nie wyrzucę ustawy do kosza, będę rozmawiał z lekarzami - dodał. - Czuję irytację, kiedy takie sytuacje mają miejsce - mówił o pacjentach chorych na nowotwory, którzy nie mogą wykupić leku.
Bartosz Arłukowicz bronił w RMF FM swojej ustawy, która wzbudziła wiele kontrowersji i doprowadziła do protestu „pieczątkowego" lekarzy. Na pytanie, czy czuje wstyd, kiedy pacjent onkologiczny wychodzi z apteki, bo nie stać go na wykupienie leku, a apteka nie chce mu go sprzedać z refundacją, odpowiedział: „Czuję irytację, kiedy takie sytuacje mają miejsce. Uważam, że protestować można, dyskutować w demokracji trzeba, spierać się trzeba, trzeba walczyć o swoje prawa, o swoje środowisko. Kiedy w ramach protestu cierpi człowiek najsłabszy: starszy, dziecko, chory na nowotwór, to myślę, że granica protestu gdzieś została przesunięta".
Minister stwierdził, że chory powinien żądać od lekarza, który go prowadzi, wypisania recepty, która upoważnia go do refundacji drogiego leku. - Żeby mógł ten lek dostać, od lekarza wymagamy jednego: wpisania litery B, czyli bezpłatnie dla chorych z chorobą nowotworową – dodał.
Arłukowicz zaznaczył, że każda patologiczna sytuacja wynikająca z protestu „pieczątkowego" powinna być natychmiast zgłoszona do NFZ. Oświadczył, że niedługo spotka się z lekarzami. Dodał jednak, że nie przyzna, że ustawa jest zła i nie zamierza wyrzucać jej do kosza z powodu protestu. - Zrobiliśmy wszystko, czego oczekiwali lekarze po spotkaniu w dniu 16 grudnia – ocenił. - Zawsze jest tak, że przy zmianach systemowych są emocje i są problemy organizacyjne. Zawsze tak się zdarza. Ale po to właśnie powołuje się zespół ludzi złożonych z lekarzy, aptekarzy, przedstawicieli resortu, ekspertów, profesorów, żeby obserwować ustawy w życie – dodał.eb, rmf fm