Sprawa dotyczy wydarzeń z lipca 1946 r. w Odrzykoniu (Podkarpacie), gdy kilku funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa z Jerzym R. przyszło do domu Urbanka - rolnika, byłego żołnierza AK - aby go zatrzymać. Jego matka powiedziała im, że jest on w polu, a zarazem wysłała 16-latkę by go ostrzegła. O przebiegu wydarzeń wiadomo z zeznań dziewczyny i jeszcze jednej dziewczyny, która była na polu. Zeznały one, że R. z bezpośredniej odległości pierwszy strzelił do Urbanka.
R. twierdzi, że Urbanek uderzył go widłami. - Gdy upadłem, zalany krwią, chciał mnie nimi przebić; wtedy strzeliłem - mówił. Od wyroków skazujących dwa razy odwoływał się adwokat R., który wnosił o jego uniewinnienie. Twierdził, że zastrzelił on Urbanka w obronie koniecznej (co zwalnia od odpowiedzialności), a zeznania świadków są rozbieżne. Teraz sąd uznał wyjaśnienia R. za niewiarygodne i niespójne, a wiarę dał świadkom.
zew, PAP