Kwaśniewski o Afganistanie: tego kraju porzucić nam nie wolno

Kwaśniewski o Afganistanie: tego kraju porzucić nam nie wolno

Dodano:   /  Zmieniono: 
Aleksander Kwaśniewski (fot. PAP/Tomasz Gzell) 
Dziś wielkim pytaniem jest nie to, jak wygrać wojnę w Afganistanie, ale jak wygrać pokój w tym kraju - świat nie może zrezygnować ze wsparcia Afganistanu - przekonywał były prezydent Aleksander Kwaśniewski podczas debaty w warszawskiej siedzibie "Krytyki Politycznej".

Debata z udziałem Kwaśniewskiego była drugą z trzech debat zorganizowanych z okazji 10 lat pisma "Krytyka Polityczna". 19 maja w  warszawskiej siedzibie "Krytyki Politycznej" - "Nowym Wspaniałym Świecie" w dyskusji z byłym prezydentem wziął udział amerykański filozof i etyk Michael Walzer. Punktem wyjścia do debaty była książka Walzera opublikowana specjalnie na tę okazję przez Wydawnictwo "Krytyki Politycznej" zatytułowana "Moralne maksimum, moralne minimum". Dyskusja koncentrowała się wokół kwestii stosowania siły militarnej w polityce.

Kwaśniewski zwrócił uwagę, że po roku 1989, kiedy krajom Europy Środkowo-Wschodniej udało się pokojowo przejść od systemu komunistycznego do demokracji, zapanowało przekonanie, że żyjemy w  świecie, który od tej pory będzie rozwijał się wyłącznie drogą pokojową. Były prezydent zaznaczył jednak, że to przekonanie zostało mocno zachwiane przez wojnę w byłej Jugosławii. Kwaśniewski podkreślił, że  Jugosławia była lekcją dla Europy i pokazała, że wciąż nie żyjemy w  świecie bezpiecznym, a używanie siły militarnej przez państwa może być czasem koniecznością. - Później wydarzeniem bez precedensu był 11 września 2001 r. - atak na  World Trade Center i Pentagon. Wojna została wywołana przez terrorystów. Przed sojusznikami USA stanęło pytanie, jak się zachować. Polska zareagował pozytywnie - przypomniał Kwaśniewski.

Wygrać pokój w Afganistanie

- Argumentem dla mnie istotnym przy podejmowaniu decyzji o  zaangażowaniu Polski w interwencję w Iraku były informacje o broni masowego rażenia w tym kraju. Można powiedzieć po latach, że w tej kwestii nie byliśmy do końca dobrze poinformowani - przyznał były prezydent. Zapewnił przy tym, że dołożył "wszelkich starań, żeby te informacje sprawdzić". - Znaleźliśmy się w pułapce, w której każde rozwiązanie niosło za sobą ryzyko. Gdy dziś patrzę na sprawy Iraku, to mam żal, że służby wywiadowcze USA nie potrafiły dobrze sprawdzić informacji o rzekomej broni masowego rażenia w tym kraju - tłumaczył Kwaśniewski. - Mam też żal, że Amerykanie nie przygotowali wystarczająco dobrze Iraku na czas po wojnie - dodał były prezydent.

Kwaśniewski przekonywał, że  podstawowe pytanie, jakie politycy powinni sobie zadać przy podejmowaniu decyzji o zaangażowaniu militarnym w jakimś kraju, powinno dotyczyć nie  tego, "jak wygrać wojnę, ale jak wygrać pokój". Według Kwaśniewskiego, pytanie to staje ponownie w przypadku misji w Afganistanie, która ma się zakończyć w 2014 roku. - Ponownie wielkim pytaniem nie jest to, jak wygrać wojnę, ale jak wygrać pokój w Afganistanie. Świat nie może zrezygnować ze wsparcia Afganistanu - przekonywał były prezydent. Tłumaczył, że chodzi o to, by  znaleźć odpowiedź na pytanie, jak z udziałem Afgańczyków budować instytucje demokratyczne, rozwijać gospodarkę, walczyć z narkobiznesem i  korupcją. Zdaniem byłego prezydenta, "to będzie wielki dylemat polityki współczesnego świata: w jakim momencie stosować siłę militarną i  jednocześnie, co zrobić, gdy konieczność jej użycia zaistnieje, by  wygranie pokoju było możliwe". Kwaśniewski zaznaczył, że według niego są sytuacje, kiedy użycie siły militarnej jest koniecznością.

"Jeśli atakujemy - to wysyłamy żołnierzy"

Michael Walzer, współzałożyciela i redaktor lewicowego pisma "Dissent", profesor Uniwersytetu Princeton, zgodził się z tą opinią. W  przeciwieństwie jednak do Kwaśniewskiego powiedział, że był i jest nadal przeciwny międzynarodowej interwencji w Libii. - Nie uważam, że jej wyniki są pozytywne. Libijska armia rozproszyła się po Środkowym Wschodzie razem z bronią. Zapewnienie bezpieczeństwa stało się jeszcze trudniejsze - ocenił. Zdaniem Walzera, jeśli społeczność międzynarodowa decyduje się na  interwencję w jakimś kraju, to musi być też przygotowana na wysłanie tam żołnierzy, co - zaznaczył - nie miało miejsca w przypadku Libii. - To nie może być tylko działanie z powietrza; to muszą być żołnierze arabscy, którzy są w stanie zrozumie tamtejszą kulturę - tłumaczył. Zwrócił też uwagę, że zanim zostanie podjęta decyzja o interwencji, zawsze należy rozważyć użycie innych środków, takich jak na przykład embargo na dostawy różnego rodzaju produktów.

PAP, arb