"Miałem wrażenie, że liderzy poszczególnych frakcji w PE i szef Komisji Europejskiej José Manuel Barroso oderwali się od ziemi i bujają w euroobłokach" - pisze na blogu europoseł PiS Ryszard Czarnecki odnosząc się do pomysłu stworzenia "Europy federacyjnej".
Czarnecki podkreśla, że takie wypowiedzi szefa KE wskazują na jego hipokryzję. "Barroso już zapomniał albo bardzo nie chce pamiętać, że jeszcze niedawno wypowiadał się zdecydowanie przeciwko demokratycznym referendom nad Traktatem Lizbońskim w poszczególnych krajach UE – stąd dziś jego hasełka >więcej demokracji< są doprawdy śmieszne, niewiarygodne i pokazują go po raz kolejny jako kompletnego hipokrytę" - zaznacza.
"Pomysły typu >Europa federalna< (inna wersja: >Europa federacyjna<, zmiękczana określeniem >państw narodowych<) jest odgrzewaniem starych kotletów. Zawsze, gdy jest kryzys, spora część polityków w Brukseli chce >ucieczki do przodu< i od lat powtarza albo naiwnie albo cynicznie, że lekiem na europejskie problemy jest >więcej Europy<. Tymczasem ten slogan oznacza większą centralizację i w praktyce... mniej demokracji, bo wpływ poszczególnych narodów na decyzje w Brukseli będzie z definicji znacznie mniejszy niż na rządy państw narodowych" - przekonuje europoseł PiS.
Zdaniem Czarneckiego hasło więcej Europy oznaczać będzie więcej decyzji dla Niemiec. "A tego nie chce nikt w Unii - oczywiście poza Berlinem” - podsumowuje.
ja
"Pomysły typu >Europa federalna< (inna wersja: >Europa federacyjna<, zmiękczana określeniem >państw narodowych<) jest odgrzewaniem starych kotletów. Zawsze, gdy jest kryzys, spora część polityków w Brukseli chce >ucieczki do przodu< i od lat powtarza albo naiwnie albo cynicznie, że lekiem na europejskie problemy jest >więcej Europy<. Tymczasem ten slogan oznacza większą centralizację i w praktyce... mniej demokracji, bo wpływ poszczególnych narodów na decyzje w Brukseli będzie z definicji znacznie mniejszy niż na rządy państw narodowych" - przekonuje europoseł PiS.
Zdaniem Czarneckiego hasło więcej Europy oznaczać będzie więcej decyzji dla Niemiec. "A tego nie chce nikt w Unii - oczywiście poza Berlinem” - podsumowuje.
ja