Sąd nad Baraniną (aktl.)

Sąd nad Baraniną (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przy nadzwyczajnych środkach bezpieczeństwa w sądzie krajowym w Wiedniu rozpoczął się proces Jeremiasza B. (ps. Baranina), który miał m.in. kierować zabójstwem Jacka Dębskiego.
Prokurator Walter Geyer Zeit w półtoragodzinnym wystąpieniu zapoznał przysięgłych z założeniami aktu oskarżenia.

Geyer podał też motyw, którym - według oskarżenia - kierował się Jeremiasz B.: Jacek Dębski przetransferował na konto w Wiedniu 421.502 euro (w przeliczeniu), a oskarżony owo konto "wyczyścił". Austriacka agencja APA dodaje, że pieniądze te pochodziły podobno z "nieprzejrzystych źródeł".

Prokuratura zarzuca Jeremiaszowi B. zlecenie zabójstwa Dębskiego, przynależność do organizacji przestępczej oraz uzyskanie austriackiego obywatelstwa w niewyjaśnionych - być może sprzecznych z prawem - okolicznościach.

Droga do sali rozpraw nr 303, w której odbywa się proces, jest pilnowana przez funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa. Wejście na  salę możliwe jest tylko po okazaniu dokumentu tożsamości i po dokładnym przeszukaniu. Procedurze tej poddawani są nawet sędziowie.

Procesowi towarzyszy bardzo duże zainteresowanie mediów, zarówno austriackich i polskich.

Według informacji ambasady RP w Wiedniu, Jeremiasz B., który ma podwójne obywatelstwo, odpowiada przed sądem jako obywatel austriacki i wobec tego nie zwrócił się do ambasady o opiekę prawną, czy pomoc.

Prokurator Geyer przedstawił pokrótce związki oskarżonego z  Dębskim, okoliczności transferu pieniędzy i wyraził pogląd, że  Jeremiasz B. musiał się obawiać, iż były minister zechce odzyskać wyłączną kontrolę nad przekazanymi do Wiednia pieniędzmi, do  dysponowania którymi wcześniej upoważnił oskarżonego.

"W tej sytuacji jeden z "żołnierzy" B. otrzymał zlecenie zabicia Dębskiego" - oświadczył prokurator.

Jako materiał obciążający oskarżonego, prokurator wymienił m.in. listę rozmów telefonicznych. W nocy z 11 na 12 kwietnia 2001, kiedy zastrzelony został Dębski, Jeremiasz B. 15 razy rozmawiał telefonicznie z płatnym zabójcą Tadeuszem M. oraz z "Inką".

Rankiem 12 kwietnia zabójca poinformował "bossa" o wykonaniu zadania, mówiąc "Elegancko, co?" - zacytował prokurator z nasłuchu telefonicznego.

Prokurator Geyer wiele mówił też o powiązaniach Jeremiasza B. z rozwiązaną już austriacką policyjną grupą operacyjną, która zajmowała się zwalczaniem przestępczości zorganizowanej (EDOK), której oskarżony był od w latach 90. tajnym współpracownikiem i - jak powiedział Geyer - inkasował honoraria nawet wtedy, gdy w Niemczech skazano go za przemyt papierosów na dwa lata więzienia z zawieszeniem i wysoką grzywnę, a w Polsce prowadzono śledztwo w związku z podejrzeniem o przemyt alkoholu. "Niektórzy funkcjonariusze policji działali w interesie jego organizacji" - ocenił prokurator Walter Geyer.

Jeremiesz B. mógł mieć - według podejrzeń polskich organów ścigania - również związki z zamachem w barze w Warszawie, w którym zastrzelonych zostało pięć osób. O tych podejrzeniach dowiedziała się także EDOK, po czym jej funkcjonariusze odłożyli na bok akta, a B. otrzymał ochronę policyjną. Władze austriackie nie dowiadywały się ani o  podejrzeniach wobec B., ani o skazaniu go w Niemczech - mówił Geyer.

Według prokuratora, funkcjonariusze z EDOK świadczyli Jeremiaszowi B. "znaczne usługi" - nie musiał martwić się o zezwolenie na pobyt w Austrii. Jeden z funkcjonariuszy EDOK osobiście złożył w jego imieniu wniosek o przyznanie obywatelstwa austriackiego. B. uzyskał obywatelstwo austriackie w 1998 roku.

Kiedy, w związku z zabójstwem Dębskiego, nastąpić miało zatrzymanie Jeremiasza B., EDOK usiłowała objąć go programem ochrony świadków FBI i wyekspediować z Austrii. Dwaj funkcjonariusze zostali już za to prawomocnie skazani, postępowanie przeciwko trzeciemu jeszcze się nie zakończyło, poinformował prokurator.

Nawet w areszcie śledczym Jeremiasz B. był na bieżąco informowany o wynikach prowadzonego przeciw niemu śledztwa. Umożliwiał to oficer EDOK, który regularnie spotykał się z obrońcą Jeremiasza B.

Stan śledztwa był nawet przedmiotem interpelacji parlamentarnej rzecznika partii SPOe Rudolfa Parnigoniego; o wszystkim każdy mógł także przeczytać w internecie. "Wymieniono tam pełne nazwiska funkcjonariuszy i świadków, krytykowano śledczych". W historii austriackiego wymiaru sprawiedliwości coś takiego zdarzyło się po raz pierwszy, mówił prokurator.

Jeremiasz B. i jego obrońca Karl Bernhauser zdecydowanie zaprzeczyli zarzutowi zlecenia zabójstwa Dębskiego. Bernhauser wyraził przekonanie, że domniemany zabójca Dębskiego (znaleziono go martwego w celi) "został zamordowany, ponieważ mógłby udowodnić, że znajdował się w odległości 400 kilometrów od miejsca zbrodni".

Zdaniem obrońcy, to "pan B. stał się problemem. Chciano załatwić EDOK. A EDOK można załatwić tylko w ten sposób, że powie się, iż B. jest supergangsterem".

Oskarżony zaprzeczył też postawionemu przez prokuratora zarzutowi, jakoby odgrywał przywódczą rolę w organizacji przestępczej. Oświadczył, że nie ma nic wspólnego z oblaniem kwasem polskiej prokurator, która kiedyś prowadziła przeciw niemu śledztwo, podobnie jak nie ma nic wspólnego z zamachem na bar.

Utrzymuje, że obywatelstwo austriackie otrzymał całkowicie legalnie. Zaprzeczył, jakoby interweniował w tej sprawie wysoki funkcjonariusz EDOK, który miał za to otrzymać 36.336 euro.

Twierdzi też, że "Inka" "nie odgrywała żadnej roli" w jego życiu, a Tadeusz M., którego oskarżyciel wymienił jako sprawcę zabójstwa Dębskiego - był niewinny. "Znałem go. Jego córka jest rówieśnicą mojego syna. (...) Nie wierzę, że sam odebrał sobie życie", powiedział Jeremiasz B.

Według harmonogramu, od  25 lutego rozpoczną się przesłuchania świadków, zaś proces powinien zakończyć się 24 marca.

Według informacji ambasady RP w Wiedniu, Jeremiasz B., który ma podwójne obywatelstwo, odpowiada przed sądem jako obywatel austriacki i wobec tego nie zwrócił się do ambasady o opiekę prawną, czy pomoc.

Równolegle w Warszawie od poniedziałku trwa proces Haliny G. oskarżonej o pomocnictwo w zabójstwie Dębskiego. Ta "dziewczyna do towarzystwa" miała - według polskiej prokuratury - m.in. informować "Baraninę", gdzie Dębski spędza swoją ostatnią, jak się później okazało, noc.

sg, pap