Eksperci są jednak zdania, że elektrownie mają spore zapasy surowca, dlatego ewentualny strajk raczej nie sparaliżuje produkcji energii, może natomiast dotknąć odbiorców indywidualnych, zwlekających z robieniem zapasu na zimę.
W oczekiwaniu na strajk generalny, w środę rano swoją akcję przerwało kilkunastu górników z Bytomia II, od prawie miesiąca protestujących pod ziemią. O 6 rano wyjechali oni na powierzchnię. Nadal ok. 10 pracowników rotacyjnie protestuje na dachu kopalnianej łaźni. Protest na dachu i pod ziemią trwa też w bytomskiej kopalni Centrum.
Górnicze związki nadal zastrzegają, że strajk generalny to ostateczność. Wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce Wacław Czerkawski zapowiedział, że związki będą czekać tydzień na reakcję rządu. Potem zamierzają zgłosić mediatora - osobę o dużym autorytecie - który miałby pomóc w dojściu do porozumienia. Jeżeli i to nie poskutkuje, ma dojść do strajku.
"Dzisiaj te dwie godziny to - mam nadzieję - bardzo wyraźny sygnał dla rządu, że muszą zacząć rozmawiać na poziomie, który licuje z godnością Ministerstwa Gospodarki, a przede wszystkim z godnością górników. Nie pozwolimy dłużej wodzić się za nos" - powiedział Czerkawski podczas porannej masówki w łaźni, przeznaczonego do likwidacji zakładu górniczego Bytom II.
Akcja protestacyjna objęła też pozostałe spółki węglowe: Jastrzębską i Katowicki Holding Węglowy.
Ostatnie duże strajki w górnictwie, trwające ok. dwóch tygodni, miały miejsce na przełomie kwietnia i maja 1994 roku. W 1999 roku przez ponad dobę górnicza "S" blokowała dwa ważne węzły kolejowe na Śląsku.
em, pap