Kilkusettysięcznymi karami próbuje się zabezpieczyć Samoobrona przed europarlamentarzystami, którzy mogliby zdezerterować z jej szeregów.
"Kary będą bardzo duże. Mogę powiedzieć, że wyniosą kilkaset tysięcy złotych. Już 80 procent kandydatów podpisało umowy cywilnoprawne i wiedzą czym im to grozi. Jeśli to komuś się opłaci, to proszę bardzo" - powiedział na konferencji prasowej w Bydgoszczy przewodniczący Samoobrony Andrzej Lepper.
Podkreślił, że nie będzie tak jak w 2001 r, gdy Samoobrona wprowadziła do Sejmu 53 posłów, a obecnie pozostało ich klubie tylko 31.
Lepper zapowiedział też, że Samoobrona będzie robić wszystko, by w czasie wyborów do europarlamentu była jak największa frekwencja. "Będziemy to robić przez dotarcie do ludzi. Nasi działacze, przewodniczący w powiatach będą rozliczani jak teraz za zebranie podpisów, tak później za frekwencję, za dojście do ludzi. Przyjęliśmy zasadę, że kto nie zbierze tysiąca głosów, ten może zapomnieć o kandydowaniu do parlamentu polskiego. Nie może być tak, że dwudziestu będzie działać solidnie, a pięciu będzie chciało na ich plecach wjechać do Sejmu" - tłumaczył.
em, pap