Telefoniczna ruletka

Telefoniczna ruletka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Połączenia z telefonów komórkowych na ratujące życie numery alarmowe błąkają się po całej Polsce. Codziennie wezwania mieszkańców Mazowsza trafiają do komisariatu w Rykach w woj. lubelskim.
Tymczasem zarówno MSWiA, jak i operatorzy nie poczuwają się do  winy. Powinno być tak: potrzebujący pomocy dzwoni pod numer 112 i  kontaktuje się z najbliższym komisariatem policji. Tam dyspozytor po przyjęciu wezwania decyduje, co dalej. Np. wzywa pogotowie ratunkowe. Niestety, w Polsce często dzieje się inaczej. Telefony przechwytuje wolny i silniejszy w danym momencie nadajnik - pisze "Życie Warszawy".

Codziennie wezwania mieszkańców Mazowsza dziwnym trafem trafiają do komisariatu w Rykach w województwie lubelskim. Tamtejsi policjanci nie mogą odmówić pomocy i przekazują sprawę do  właściwych komisariatów. Problemów nie ma z przekazywaniem wezwań pochodzących od mieszkańców z sąsiednich województw. Ryki z ich komendami łączą się drogą radiową. Gorzej, gdy funkcjonariusze odbierają telefony wzywające pomocy z Warszawy, Radomia i  Garwolina. Z komisariatami z tych miejscowości policjanci z  Lubelszczyzny mogą się jedynie połączyć za pomocą telefonu stacjonarnego. Bezcenne minuty płyną. Bije też licznik kosztów połączeń. A to dla policjantów z Ryk nie jest już bez znaczenia. "Jesteśmy rozliczani z rozmów i mamy limity" - mówi aspirant sztabowy Kazimierz Stefanek - podaje dziennik.

Sytuacja znana jest w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i  Administracji. "Analizujemy działanie numeru alarmowego. Wkrótce będziemy mieć szczegółowe dane i podejmiemy działania" -  powiedział gazecie Piotr Kwiatkowski, zastępca dyrektora departamentu bezpieczeństwa i porządku publicznego. Jednak zdaniem resortu, winę za "wędrujące" połączenia ponoszą operatorzy. "Sprawnie działający system 112 to głównie sprawa operatorów telefonii komórkowej. Mówi o tym artykuł 45 prawa telekomunikacyjnego. To oni mają obowiązek kierowania połączeń do  właściwych terytorialnie służb" - dodaje Piotr Kwiatkowski. Operatorzy zgodnie ripostują. "To nie my wprowadzaliśmy zintegrowany system ratownictwa i nie my za niego odpowiadamy. Całemu zamieszaniu winne jest MSWiA" - mówią - pisze gazeta.

Tymczasem problem z dotarciem pomocy wzywanej przez telefon komórkowy jest nie tylko przy numerze 112, ale także innych skróconych połączeniach z policją (nr 997), strażą pożarną (998) i  pogotowiem (999). Dyspozytorki pogotowia ratunkowego na Hożej wielokrotnie odebrały telefony wzywające pomocy z innych miejscowości - z Brackiej, ale w Krakowie, z Okrzei - w Mińsku Mazowieckim. Karetki jechały na darmo - informuje "Życie Warszawy".

Skąd się biorą pomyłki? "Wzywający wystukał 999 prawdopodobnie bez poprzedzającego numeru kierunkowego" - tłumaczy Jacek Kalinowski, rzecznik sieci Idea. Nadajnik warszawski miał akurat silniejszy zasięg i przechwycił sygnał. "Takie przypadki mają miejsce na obrzeżach dużych miast, na  pograniczu powiatów lub województw. Lokalizacja nadajników nie  zawsze pokrywa się z podziałem administracyjnym kraju. Bywa, że  powodem przechwytywania rozmów są zakłócenia elektromagnetyczne. Wówczas nasze urządzenia wymagają dostrojenia. Jeśli mamy sygnał o  potrzebnej naprawie, to szybko eliminujemy usterkę" - takie wyjaśnienie uzyskaliśmy w sieci Era GSM. Żeby nie spotkały nas przykre niespodzianki na wszelki wypadek poprzedzajmy każdy skrócony numer kierunkowym - radzi dziennik.

oj, pap