Dożywocie dla dzieciobójców (aktl.)

Dożywocie dla dzieciobójców (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na karę łączną dożywotniego pozbawienia wolności skazał Sąd Okręgowy w Łodzi małżeństwo Jadwigę i Krzysztofa N., oskarżonych o zabójstwo czworga swych dzieci i usiłowanie zabójstwa piątego.
Sąd uznał ich za winnych dwóch zabójstw i jedno usiłowanie zabójstwa. Uniewinnił ich od zarzutu zabójstwa jednego z  noworodków. Zmienił też kwalifikację prawną czynu dotyczącego śmierci pierwszego z bliźniaków z zabójstwa na nieudzielenie pomocy choremu dziecku.

Biorąc pod uwagę dominującą rolę w dokonywaniu zbrodni Krzysztofa N., sąd zdecydował, że będzie on mógł ubiegać się o  warunkowe przedterminowe zwolnienie dopiero po 35 latach więzienia. Uznał, że kobieta współdziałała ze swoim mężem, a oboje traktowali swoje dzieci jak przedmioty i zbędny bagaż.

Zdaniem sądu, dożywocie to jedyna sprawiedliwa kara, biorąc pod uwagę ogrom zbrodni, a szczególnie przerażające jest to, że  rodzice zgotowali swoim dziećmi tak okrutny los. "Nie potraficie kochać i daliście temu wyraz, dokonując tych zbrodni. Nie  zasługujecie na miano matki i ojca. Jesteście zbrodniarzami własnych dzieci" - mówił po ogłoszeniu wyroku do oskarżonych sędzia Marek Chmiela.

Oboje oskarżeni przyjęli wyrok, nie okazując emocji, ze  spuszczonymi głowami.

Zwłoki czwórki dzieci znaleziono pod koniec kwietnia ubiegłego roku w beczkach ukrytych w szafie w mieszkaniu w centrum Łodzi. 30-letniego Krzysztofa i o rok starszą Jadwigę N. oskarżono o zabójstwo pięcioletnich chłopców-bliźniaków, zamordowanych w  1999 r., oraz dwojga noworodków. Małżonkom zarzucono też usiłowanie zabójstwa najstarszej córki Moniki. Prokuratura oskarżyła ich też o znieważenie zwłok dzieci i oszustwa na szkodę m.in. ośrodka pomocy społecznej i ZUS.

Przed sądem oskarżona nie przyznała się do zarzucanych jej czynów i obarczyła winą męża. Mężczyzna, który w prokuraturze początkowo przyznał się do wszystkich zbrodni, przed sądem przyznał się jedynie do przyczynienia się do śmierci pierwszego z  bliźniaków. Prokurator domagał się dla nich kar dożywocia. Obrońcy wnosili o uniewinnienie bądź zmianę kwalifikacji prawnej czynów.

Z ustaleń sądu wynika, że w 1999 r. małżonkowie nie  udzielili pomocy chorującemu Kamilowi - jednemu z bliźniaków. Ciało chłopca włożyli do beczki. Później z motywów zasługujących na szczególne potępienie postanowili pozbawić życia dwójkę kolejnych dzieci. Otruli drugiego z bliźniaków - Adama - podając mu tabletki relanium. Próbowali też otruć najstarszą córkę - wtedy 7 letnią Monikę. Zamiar się nie powiódł z uwagi na zbyt małą dawkę leku.

Oskarżeni utrzymywali, że podali dzieciom tabletki, bowiem chcieli, aby wszyscy popełnili samobójstwo po śmierci Kamila. Sąd uznał, że w przypadku dzieci nie może być mowy o samobójstwie. "Jeżeli rodzic decyduje się na podanie dziecku tabletek relanium to czyni to tylko po to, żeby je zamordować" - argumentował sędzia Chmiela.

Według sądu, po śmierci drugiego z bliźniaków stworzyli w  mieszkaniu enklawę strachu i zbrodni. Znęcali się nad Moniką psychicznie. Dziewczynka żyła w zamknięciu, była bardzo ściśle przez nich pilnowana i nie chodziła do szkoły. Spowodowało to uraz psychiczny i ogromne zaniedbanie środowiskowe dziecka.

Jak ustalono rok później udusili noworodka płci żeńskiej. Mężczyzna zatkał mu drogi oddechowe kawałkami waty i włożył zwłoki do kolejnej beczki w szafie. Sąd uniewinnił ich natomiast od  zarzutu zabójstwa w 2001 roku nowo narodzonego chłopca, bowiem -  według sądu - nie było dostatecznych dowodów, że dziecko urodziło się żywe i że rodzice dokonali zbrodni.

Sąd uznał, że nie ma żadnych podstaw, aby kwestionować poczytalność oskarżonych w chwili dokonywania zbrodni, a  podnoszone przez oskarżoną fakty, że była bita i maltretowana przez męża, była to jej świadoma linia obrony. "Przez kilka lat miała czas, aby opuścić oskarżonego, powiadomić organy ścigania. Nic jednak nie zrobiła. Wykazała za to wiele zapobiegliwości w  wyłudzaniu zasiłków na nieżyjące wtedy już dzieci" - mówił sędzia Chmiela.

W trakcie procesu sąd przesłuchał kilkudziesięciu świadków -  biegłych, sąsiadów, policjantów, pracowników opieki społecznej. Zapoznał się też z zeznaniami 12-letniej obecnie córki oskarżonych - Moniki, nagranymi na kasecie wideo. Biegli psychologowie, którzy opiekowali się dziewczynką potwierdzili, że jej zeznania są wiarygodne, choć idealizowała w nich swoją matkę.

Sędzia Chmiela podkreślił, że obecnie Monika jest pod  opieką psychologów i rodziny zastępczej odzyskuje swoją tożsamość i zaczyna normalnie funkcjonować. Wyraził również nadzieję, że w  przyszłości dziecku uda się zapomnieć o tych tragicznych przeżyciach.

Wyrok nie jest prawomocny. Obrońcy oskarżonych zapowiadają złożenie apelacji. Odwołania nie wyklucza także prokurator, która domagała się dożywocia za cztery zbrodnie.

ss, pap