Parada Równości, czyli - jak określają organizatorzy - marsz w obronie podstawowych praw mniejszości seksualnych i każdej innej mniejszości, która czuje się dyskryminowana - wyruszyła w sobotę sprzed gmachu Sejmu. Podczas zgromadzenia przeciw uczestnikom demonstracji protestowała ok. 150 osobowa grupa m.in. z Narodowego Odrodzenia Polski (NOP).
Członkowie NOP przynieśli ze sobą transparenty z napisem: "Zakaz pedałowania"; krzyczeli: "Lesby, geje, cała Polska z was się śmieje", "Zboczeńcy", "Bóg, Honor, Ojczyzna", "Roman Dmowski, chluba Polski". Uczestnicy parady odkrzykiwali m.in. "Narodowa Głupota", "Faszystowskie świnie". Z obu stron padały też bardziej wulgarne okrzyki. Gdy parada ruszyła, jej przeciwnicy obrzucili ją jajkami.
Jak poinformował rzecznik Komendanta Stołecznego Policji nadkom. Mariusz Sokołowski, cała grupa przeciwników marszu została wylegitymowana przez policję. Zostaną przeciw nim skierowane wnioski do sądu grodzkiego za udział w nielegalnym zgromadzeniu.
Przeciwnicy parady jeszcze wielokrotnie pojawiali się na trasie jej przemarszu; kilkakrotnie rzucali jajkami i wznosili okrzyki. Część z nich usiłowała atakować uczestników marszu. Policjanci zatrzymali do wyjaśnienia 14 osób. Jak dodał Sokołowski, niektórzy mieli przy sobie "niebezpieczne przedmioty" - m.in. gaz i petardy, inni odpowiedzą za czynną napaść. Zatrzymani zachowywali się agresywnie w stosunku do policjantów.
Parada przeszła ulicami Piękną, Marszałkowską, Senatorską do placu Teatralnego. Na jej czele jechała platforma z napisami "Polskie rodziny kochają polskich gejów" i "Homofobia zabija". Jechali na niej m.in. politycy z Unii Europejskiej, wśród nich przedstawiciele niemieckich Zielonych, w tym szefowa partii Claudia Roth oraz przewodnicząca klubu parlamentarnego, była minister rolnictwa Renate Kuenast. Byli też polscy posłowie Sojuszu Lewicy Demokratycznej - m.in. Joanna Senyszyn i Piotr Gadzinowski.
Z zamontowanych na platformie głośników dobiegała muzyka, część z uczestników marszu tańczyła na ulicy. Niesiono ze sobą hasła "Każdy inny, wszyscy równi", "Stop homofobii", "Trwajcie mocni w tolerancji". Były też transparenty odwołujące się do polityki: "Nie wierzcie Wierzejskiemu", "Model rodziny: Jarek plus kot", "Prezydencie Kaczyński - gej jest twoim bratem". Uczestnicy parady machali do zebranych na chodnikach warszawiaków, zachęcając do przyłączenia się do marszu.
"Musimy wychodzić na ulice by pokazać, że homoseksualizm nie jest jakąś chorobą i zboczeniem, że dotyczy wielu Polaków. Chcę żyć w kraju, w którym będę mógł z moim chłopakiem bez stresu spacerować pod rękę tak jak robią to pary heteroseksualne" - powiedział 25-letni Adam, który wziął udział w marszu razem ze swoim partnerem.
"Chcemy po prostu normalnego życia. Nie domagamy się żadnych przywilejów jak próbują wmówić ludziom politycy, zwłaszcza prawicy. Chcemy tylko równości. Nic więcej i nic mniej" - dodała inna uczestniczka demonstracji, Joanna.
Parada zakończyła się w sobotę po południu na Placu Teatralnym. "Trzeba było dopiero koalicji PiS, LPR i Samoobrony, żeby Polacy poczuli, że muszą być razem" - powiedziała do uczestników na zakończenie marszu posłanka Senyszyn. Głos zabrał też m.in. lider Socjaldemokracji Polskiej Marek Borowski. "Jesteśmy tu, ponieważ w Polsce zaczyna być duszno" - powiedział.
Claudia Roth w imieniu 20 uczestniczących w marszu polityków zza granicy powiedziała, że "obiecuje, że będzie wracać do Polski tak długo, jak długo trzeba będzie walczyć z dyskryminacją".
Szef Kampanii Przeciw Homofobii Robert Biedroń ocenił w rozmowie z dziennikarzami, że demonstracja była "entuzjastycznym świętem różnorodności". "Przyszło mnóstwo osób. Pokazały, że nie wszyscy głosują na Kaczyńskich i Giertycha, że mają inne poglądy, a w różnorodnym kraju na te poglądy jest miejsce" - powiedział. Podziękował też warszawiakom za "przychylne przyjęcie" parady.
Bezpieczeństwa uczestników demonstracji strzegło ok. 2 tys. policjantów. Z powietrza obserwację prowadził policyjny śmigłowiec.
W marszu wzięło też udział 30 obserwatorów Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka - ich zadaniem było stwierdzenie, czy podczas parady prawa jej uczestników nie są łamane. Koordynujący pracę obserwatorów Sławomir Cybulski powiedział, że nie stwierdzono "żadnych naruszeń" tych praw; doszło jedynie do "drobnych incydentów", a policja zachowała się "w sposób profesjonalny".
pap, ss