Łukasz Radwan: Przyszłość rynku sztuki jest ciemna. Jesteśmy na krawędzi radykalnych zmian

Łukasz Radwan: Przyszłość rynku sztuki jest ciemna. Jesteśmy na krawędzi radykalnych zmian

Łukasz Radwan
Łukasz Radwan Źródło:Archiwum prywatne / Łukasz Radwan
– Żyjemy w czasach błyskawicznych zmian technologicznych, które zmieniają nasze zachowania, potrzeby, ale tak naprawdę pozbawiają nas głów. Może być tak, że Cranachy i reszta pójdą w zapomnienie, bo młodzi ludzie po prostu nic o nich nie będą wiedzieć, za to idiotyzmy wizualne, tanie efekciarstwo, będą w cenie. – mówi w rozmowie z Ewą Minge Łukasz Radwan, krytyk i promotor sztuki, wieloletni zastępca szefa działu Kultura w tygodniku „Wprost”.

Ewa Minge: Czym jest w twoim życiu sztuka ?

Łukasz Radwan: Sztuka jest językiem, który przez większość ludzi został zapomniany, choć żyjemy w obrazkowej elektronicznej epoce kamienia łupanego. Wszystko, co da się pomyśleć, da się napisać. Czego nie da się napisać, da się zobrazować. Ja posługując się tym językiem, nie tylko odkrywam świat i poszerzam swoją świadomość, ale także czuję jak osamotniony jestem. Dla większości wystarcza sztuka na poziomie Harlekina, ja jestem wymagającym odbiorcą i szukam czegoś tak oryginalnego, jak nowa teoria w fizyce czy w dziedzinach matematyki wyższego rzędu jak np. topologia. Dlatego nie znajduję zbyt wielu oryginalnych twórców na świecie. Niewielu jest na świecie ludzi tak znających ten język, który jest bardziej martwy niż aramejski. Jako humanista, mam dwie pasje: naukę i sztukę. Nauka stara się objaśniać jak jest skonstruowany świat, ale tylko sztuka jest w stanie mnie z nim pogodzić.

Jesteś jednym z niewielu profesjonalistów zorientowanych w rynku sztuki międzynarodowej. Przeprowadzałeś wywiady z największymi artystami na świecie. Czym różni się rynek sztuki międzynarodowej od polskiej ?

Po pierwsze jest malutki i nic nieznaczący dla świata. Dopiero raczkujemy w tej dziedzinie. To jedyna dziedzina w Polsce, która od 1989 roku nie została w żaden cywilizowany sposób uregulowana prawnie.

Domy aukcyjne na Zachodzie mają status zaufania publicznego. U nas panuje wolna amerykanka, dziki zachód. Nic się nie zmieniło od czasu gdy naście lat temu opublikowałem w tygodniku „Wprost” artykuł „Teatr na aukcji”. Dlatego śmieszy mnie, gdy ktoś po tzw. rekordach aukcyjnych, „dowiaduje” się, czy jakiś artysta jest znany i na tej podstawie wydaje mu się, że jest świetnie zorientowany, w co inwestować.

Źródło: Wprost