Gabriela Muskała: Mówi się o nas „błazny, komedianci, pajace”. Kiedyś usłyszałam: „Macie fajnie. Powygłupiacie się i do kasy”

Gabriela Muskała: Mówi się o nas „błazny, komedianci, pajace”. Kiedyś usłyszałam: „Macie fajnie. Powygłupiacie się i do kasy”

Gabriela Muskała
Gabriela Muskała Źródło:Krzysztof Wójcik
W wieku pięćdziesięciu lat odebrała nagrodę Orła w kategorii Odkrycie Roku za scenariusz filmu „Fuga”. Dwa lata wcześniej wyreżyserowała pierwszą sztukę teatralną, w tym roku debiutuje jako reżyserka filmowa. – Również dzięki temu wciąż patrzę na świat oczami dziecka i jestem w ciągłym zadziwieniu najzwyklejszymi nawet aspektami życia. To jest mój twórczy skarb – mówi Gabriela Muskała na moment przed premierą filmu „Błazny”, który nakręciła z absolwentami wydziału aktorskiego łódzkiej Szkoły Filmowej.

Marta Byczkowska-Nowak: Jest pani mocno zajętą aktorką, i filmowo i teatralnie, pisze pani dramaty, od kilku lat również scenariusze filmowe. Pomysł, by zająć się reżyserią – to z nudów, jak rozumiem?

Gabriela Muskała: Oj, strasznie się nudziłam (śmiech). Mówiąc poważnie, kiedy Mariusz Grzegorzek, ówczesny rektor Szkoły Filmowej, zaproponował mi napisanie scenariusza i wyreżyserowanie filmu będącego dyplomem aktorskim, bardzo się ucieszyłam, ale też zmartwiłam, bo wiedziałam, że nie będę miała na to czasu. Zgodziłam się jednak pod jednym warunkiem – poprosiłam o cały rok na przeprowadzenie ze studentami improwizacji, a scenariusz powstanie na ich podstawie. Po paru miesiącach tych improwizacji, akurat kiedy zebrałam już cały materiał, przyszła pandemia i okazało się, że – nagle, niespodziewanie – został mi ofiarowany czas na pisanie. W takich, dość niezwykłych okolicznościach, powstawał scenariusz „Błaznów”.

Błazny – to o aktorach?

Tak się o nas mówi czasami, prawda? Pogardliwie. Aktorzyny, błazny, komedianci, pajace. Ludzie, którzy nie mają pojęcia o tym zawodzie, miewają przekonanie, że to takie niepoważne i mało odpowiedzialne zajęcie. Nigdy nie zapomnę, jak, jako debiutująca aktorka, stojąc „na ostatnich nogach” po sześciu godzinach grania tytułowej roli w musicalu „Ania z Zielonego Wzgórza”, usłyszałam od nauczycielki, która przyszła z dziećmi do teatru:

„Wy to macie fajnie, potańczycie, pośpiewacie, powygłupiacie się i do kasy”. Pamiętam to, choć minęło trzydzieści lat.

Zagrałam wtedy dwa spektakle z rzędu i ledwo żywa poszłam do foyer podpisywać dzieciom zdjęcia z wizerunkiem Ani. Nikt, kto nie oddaje na scenie skrajnych emocji, w które wchodzi całym sercem, pracując przy tym w sposób wyczerpujący fizycznie, nie zrozumie, z jakimi obciążeniami wiąże się nasz zawód. Więc tak, tytuł filmu, który opowiada o młodych aktorach kończących właśnie szkołę teatralną, jest przewrotny, „Błazny” – z Wyspiańskiego. W jego „Studium o Hamlecie” są takie piękne słowa o aktorach:

„To nie są błazny,– chociaż błaznów miano, / oklaskiem darząc, w oczy im rzucano / lecz ludzie, — których na to powołano, / by biorąc na się maskę i udanie, / mówili prawdy wiecznej przykazanie”. Jedną z dedykacji, jaką chcę dać widzom moim filmem, są właśnie te słowa.

Cały wywiad dostępny jest w 28/2023 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.