Pożegnanie tenora Bogdana Paprockiego

Pożegnanie tenora Bogdana Paprockiego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Był wspaniałym człowiekiem, wielkim artystą, mistrzem i wiernym przyjacielem - mówili o Bogdanie Paprockim przyjaciele tenora, artyści i jego współpracownicy podczas piątkowej uroczystości żałobnej w stołecznym Teatrze Wielkim-Operze Narodowej.

Legenda polskiego teatru operowego - tenor Bogdan Paprocki, uważany za najdoskonalszego odtwórcę Stefana w "Strasznym dworze" Stanisława Moniuszki - zmarł 3 września w wieku 90 lat.

W piątek na kilka godzin przed pogrzebem trumna z ciałem artysty została wystawiona we foyer dolnym Teatru Wielkiego-Opery Narodowej, gdzie odbyła się uroczystość żałobna z udziałem Chóru Teatru Wielkiego. Podczas uroczystości rozbrzmiewały fragmenty partii operowych wykonywanych przez Paprockiego.

Obok trumny artysty złożono dziesiątki wieńców m.in. od ministra kultury i dziedzictwa narodowego, artystów Teatru Wielkiego-Opery Narodowej. Na szarfie wieńca solistów Teatru Wielkiego napisano: "Mistrzu, nie zapomnimy Cię nigdy. Dziękujemy za wszystko".

"Nazywaliśmy pana Bogdana mistrzem. Zasłużył na to miano mistrzostwem swojego śpiewu, swoich kreacji scenicznych, charyzmą i bezkompromisowością w rozumieniu tego, czym jest sztuka operowa, sztuka śpiewu. Stoimy tu dzisiaj przede wszystkim z wdzięcznością i składamy hołd w podzięce za wszystko, czego nas pan Bogdan nauczył, za wszystko czego był dla nas wzorem" - mówił solista Opery Narodowej Ryszard Cieśla.

W opinii dyrektora naczelnego Teatru Wielkiego-Opery Narodowej Waldemara Dąbrowskiego Bogdan Paprocki "wpisał się w sens tego teatru, sztuki kultury polskiej i europejskiej na równi z tymi, którzy ten teatr tworzyli - Wojciechem Bogusławskim czy Stanisławem Moniuszką".

"Historia, brutalne podziały polityczne, nonsensy gospodarcze sprawiły, że to nazwisko - tak świetnie znane w Polsce, nigdy nie zostało na właściwą miarę rozpoznane w czołowych teatrach operowych świata" - mówił Dąbrowski, podkreślając, że "dyspozycje artystyczne Paprockiego, jego zdolność kreacji scenicznych i dar obecności na scenie upoważniały go do bycia wśród najpierwszych swojego czasu".

"Pan Bogdan nie miał aksamitnego charakteru, ale miał aksamitne serce. Wypowiadał się ostro i surowo, ale nie po to, by komukolwiek zrobić przykrość, ale po to, by nasze aspiracje i ambicje, nasze marzenia, pragnienia sytuować jak najwyżej (...) Wiedział, że można, bo sam swoją osobą i sztuką o tym zaświadczył" - podkreślił Dąbrowski.

Jak dodał, trudno sobie wyobrazić Teatr Wielki-Operę Narodową bez Bogdana Paprockiego. "Choć tak naprawdę ten teatr nigdy nie będzie bez niego. Jego dzieło utrwalone w niezliczonej ilości nagrań, legenda wyśpiewanych przez niego partii Jontków czy Stefanów (...) - to dzieło żyje i żyć będzie" - zaakcentował.

"Bogdan był wesołym człowiekiem, uśmiechniętym. Zawsze radosnym (...) Dlatego chcę go pożegnać z radością, ale też z tęsknotą, że już go nie będzie. Bogdan, do widzenia" - mówił wybitny śpiewak operowy Bernard Ładysz.

Po wystąpieniach kondukt żałobny przeszedł do kościoła św. Antoniego przy ul. Senatorskiej 31, gdzie odprawiona została msza żałobna. Uroczystości pogrzebowe rozpoczną się o godz. 14 na Powązkach Wojskowych.

Bogdan Paprocki urodził się w Toruniu 23 września 1919 roku. Nauki śpiewu pobierał w latach 40. pod kierunkiem m.in. słynnego tenora Ignacego Dygasa. W listopadzie 1946 roku zadebiutował na scenie Państwowej Opery Śląskiej rolą Alfreda w "Traviacie" Giuseppe Verdiego.

Do najświetniejszych jego kreacji na stołecznej scenie należały m.in. tytułowe role w operze Umberto Giordano "Andrea Chenier", jak też w "Opowieściach Hoffmanna" Jacquesa Offenbacha i partie moniuszkowskie. W swojej wieloletniej karierze Paprocki śpiewał m.in. partie Jontka w "Halce" Moniuszki, Don Josego w "Carmen" Bizeta, Rudolfa w "Cyganerii" Pucciniego, Księcia w "Rigoletcie" Verdiego, Leńskiego w "Eugeniuszu Onieginie" Czajkowskiego, Siergieja w "Fedorze" Giordano, a także Joska w "Skrzypku na dachu" Jerry'ego Bocka.

em