W obronie Polańskiego

W obronie Polańskiego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Aktorka Mia Farrow i siostra zamordowanej Sharon Tate zeznawały na korzyść Romana Polańskiego w jego sporze o zniesławienie z wydawca magazynu "Vanity Fair", firmą Conde Nast.
Reżyser wytoczył proces o zniesławienie wydawcy magazynu "Vanity Fair", który w 2002 roku napisał, że tuż po brutalnym zabójstwie żony Polańskiego, aktorki Sharon Tate, przez gang Mansona w 1969 roku reżyser próbował w nowojorskiej restauracji "Elaine's" uwieść szwedzką królową piękności, obiecując, że "uczyni ją następną Sharon Tate". Obecnie wydawca magazynu twierdzi, że opisany incydent wydarzył się dopiero kilka tygodni po śmierci Sharon Tate, a nie tuż przed jej pogrzebem.

Tymczasem Polański oświadczył, że nigdy nie doszło do takiego zdarzenia, a artykuł w "Vanity fair" nazwał "obrzydliwym kłamstwem".

Mia Farrow, zeznając w londyńskim sądzie, powiedziała, że Polański był bardzo zrozpaczony po śmierci swej żony. Miała ona widzieć, jak w trakcie ich spotkania Polański "spławił" dwie kobiety, próbujące go  zagadnąć. 60-letnia dziś Mia Farrow, która pojawiła się w londyńskim sądzie w  czarnym garniturze i bluzce w złotym kolorze, zeznała, że spotkała się z Polańskim w restauracji "Elaine's" w tygodniach po  tragicznej śmierci jego żony, która w momencie zabójstwa była w  ósmym miesiącu ciąży.

Według relacji aktorki Polański był wówczas w "bardzo kiepskim stanie". Nie mógł rozmawiać o niczym innym, niż o morderstwie jego żony. "Powtarzał tylko: +Dlaczego?+, +Kto mógł coś takiego zrobić?+" - mówiła aktorka. Nie zwracał uwagi na kobiety. Farrow opowiadała, jak wyszli z restauracji - reżyser nie mógł nic przełknąć - i spacerowali po okolicy.

Adwokat wydawcy "Vanity Fair" Tom Shields zauważył jednak, że  Polański sam przyznał się w poniedziałek, iż uprawiał przygodny seks kilka tygodni po śmierci swej żony. Farrow odpowiedziała, że  jest poważna różnica pomiędzy seksem a uczuciem, szczególnie dla  mężczyzny. "Nie oceniałabym nikogo, kto będąc w takim stanie (jak Polański) szuka zapomnienia na różne sposoby, po warunkiem, że  nikogo nie krzywdzi" - dodała Farrow.

Polańskiego broniła w sądzie także siostra Sharon Tate, Debra, która w 1969 roku miała 16 lat. Zeznała, że reżyser był po śmierci żony "wrakiem człowieka". "Na pogrzebie Sharon był pod wpływem takiej ilości środków uspokajających, że nie mógł samodzielnie iść" - twierdziła Debra Tate.

We wtorek rano zeznawał również sam reżyser - za pośrednictwem łączy wideo z Paryża. Wyraził zdumienie, że pamięć osób, które po  30 latach tak dokładnie opisały w "Vanity Fair" zajście w  nowojorskiej restauracji, jest tak "fenomenalnie dobra".

Adwokat wydawcy magazynu przyjął taktykę opartą na kwestionowaniu wiarygodności Polańskiego i atakowaniu jego sposobu prowadzenia się. Zarzucił powodowi, że jest "niezdolny do mówienia prawdy" i nie dostrzega granicy między fantazją a rzeczywistością. W poniedziałek Shields nazwał Polańskiego "uciekinierem od moralności". Zdaniem komentatorów taka taktyka może nie wystarczyć do wygrania procesu. To na pozwanym spoczywa obowiązek udowodnienia, że  opisany w magazynie incydent naprawdę się wydarzył.

71-letni Polański nie stawił się w sądzie osobiście, by nie ryzykować ekstradycji z Wielkiej Brytanii do USA, skąd wyjechał w  1977 roku, uchodząc przed skazaniem za czyn nierządny z nieletnią. Po raz pierwszy w Wielkiej Brytanii w sprawie o zniesławienie wykorzystywane są łącza wideo.

Rozpoczęty w poniedziałek proces prawdopodobnie zakończy się w  tym tygodniu.

em, pap