Koncert Lao Che w Warszawie - relacja

Koncert Lao Che w Warszawie - relacja

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. mat. prasowe) 
Lao Che promując swoją nową płytę "Dzieciom" odwiedziło w ostatni piątek warszawski klub Palladium. Koncert zagrany przez płocki zespół był dla mnie lekkim powrotem do przeszłości – cztery lata temu, również w klubie Palladium, po raz pierwszy widziałem "Lao" na żywo.
Muszę się tylko do czegoś przyznać – przed koncertem nie zapoznałem się z utworami z nowej płyty. Postanowiłem, że Lao Che powinno mnie po raz kolejny zaskoczyć. I tak się stało – zagrane na początku koncertu "Dżin", "Errata", "Z kamerą wśród zwierząt buszujących w sieci" (znana wcześniej z audycji Trójki) czy "Tu" z najnowszej płyty, już na wejściu udowodniły, że zespół dalej się rozwija w swoim stylu.

Zresztą teksty utworów z nowego albumu (nazwa nieprzypadkowa: "Dzieciom") operują dziecięcą formą. O ile pierwsze trzy płyty ("Gusła", "Powstanie Warszawskie", "Gospel") operowały tematycznie wokół jednego konkretnego zagadnienia, tak kolejne krążki przestały trzymać się tej konwencji. Jakoby podsumowaniem poprzednich pięciu płyt i kilku singli staje się krążek "Dzieciom", w którym miesza się swingowanie (jak w "Tu") z wpływami wschodnimi (jak w "Dżinie").

Po tym, jak Lao Che zaprezentowało swój nowy repertuar (w międzyczasie zagrano "Czarne Kowboje"), można było usłyszeć "Siedmiu nie zawsze wspaniałych" (a tytułowych siedmiu zamieniono na sześciu), "Chłopacy", "Dym". Później Spięty i spółka zagrali kolejne utwory z nowej płyty: "Znajda", "Bajka o misiu tom I i tom II", "Bar pod zdechłym psem" i "Wojenka", przerywane przez znane już fanom "Życie jest tramwaj", "Drogi Panie", czy "Jestem psem", które Dobaczewski rozwinął i "rapował" o wiele dłużej niż na wersji studyjnej.

Na bis Lao Che zagrało "Hydropiekłowstąpienie", utwór uwielbiany przez słuchaczy Trójki (zresztą jeden z najlepszych w ich dorobku), "Bóg zapłać" (kolejna perełka w dorobku tekściarskim Spiętego) i "Zombi" z krążka Singiel.

4 lata z Lao

O ile moje zainteresowanie płockim zespołem sięga roku 2003, już po wydaniu Guseł, tak na koncercie Lao Che byłem dopiero w roku 2011, po wydaniu płyty "Prąd stały/prąd zmienny". Co zauważyłem? Lao ma coraz więcej fanów – wtedy w Palladium w marcu było w miarę luźno, a ostatni koncert był mocno obsadzony.

Kolejna obserwacja: Jeśli ktokolwiek w tym kraju mógłby zaprzyjaźnić się z Tuwimem, byłby to Hubert Dobaczewski, w tej chwili jeden z najlepszych tekściarzy w Polsce. Wspomniałem wcześniej, że nie zapoznałem się z utworami z nowej płyty – po koncercie bez przerwy słucham "Tu" czy "Wojenki", nie tylko dla wartości muzycznej (bo muzyką Lao Che bawi się świetnie), ale też dla tekstów. Pozwolę sobie przywołać część "Tu":

"Ci z nieba przez lufcik wrzucili mi haczyk,
że byłby etacik, może Mały Fiacik.
Lecz mają warunek i problem w tym,
że muszę być dobry, tylko nie wiem w czym"

Na wcześniejszych koncertach Lao Che w Warszawie zespół grał utwory z "Powstania Warszawskiego" – domagali się tego fani. W tym roku również tego chcieli, jednak Lao pozostało niewzruszone i pominęło tę część swojego dorobku. Dlaczego? Tego nie wiem. Ale żaden warszawski zespół nie wystawił piękniejszej laurki wydarzeniom z roku 1944, niż ten, który zaczynał w Płocku, czyli Lao Che. W tym roku mija równo 10 lat od wydania "Powstania Warszawskiego" – moim zdaniem najlepszego muzycznego pomnika wystawionego PW.