Antysemityzm wylał się na niemieckie ulice. Imigrantom wolno więcej?

Antysemityzm wylał się na niemieckie ulice. Imigrantom wolno więcej?

Policjant podczas propalestyńskiego marszu
Policjant podczas propalestyńskiego marszu Źródło:PAP/EPA / Clemens Bilan
Muzułmańscy imigranci nie mogą być antysemitami, bo godzi to w pogodny wizerunek niemieckiej willkommenskultur, a także dlatego, żeby nie tworzyć konkurencji dla skutecznego rozliczenia zbrodni Holokaustu. Jest to źródło moralnej wyższości współczesnych Niemiec, używanej często w sprawach tak kluczowych, jak relacje z Rosją, wojna na Ukrainie czy polityka imigracyjna UE.

Anne Frank nie nadaje się na patronkę przedszkola w miasteczku w Saksonii Anhalt. Jedna z najsłynniejszych ofiar Holokaustu, której pamiętniki są kanonem wiedzy o krzywdach, wyrządzonych Żydom przez hitlerowskie Niemcy, przeszkadza ponoć radzie rodziców, w której ma być sporo imigrantów z Bliskiego Wschodu.

Dlatego władze miasteczka Tangerhutte rozważają zastąpienie zamordowanej w Auschwitz młodej Holenderki mniej kontrowersyjnymi patronami: przedszkole miałoby nosić imię „odkrywców świata”.

Choć inicjatorzy akcji twierdzą, że chodzi o nadanie przedszkolu nazwy bardziej przyjaznej dzieciom, mało kto ma wątpliwości, że jest to kolejny przejaw antysemityzmu w środowiskach imigrantów, żyjących w Niemczech. Kraj, który poświęcił energię kilku pokoleń na zrzucenie balastu nazistowskiej przeszłości, jest areną agresywnych wystąpień muzułmańskich współobywateli.

Protestując przeciwko izraelskiej operacji w Gazie, ludzie ci jednocześnie wcale nie kryją się ze swoim antysemityzmem.

Cały artykuł dostępny jest w 46/2023 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.