Wiele jest w Polsce czynnych egzekucji komorniczych prowadzonych na podstawie starych wyroków, zasądzających należności z tytułu niespłacanych kredytów frankowych. Spraw, w których bank do pozwu przedłożył sam wyciąg ze swoich ksiąg i na tej podstawie sąd wydał nakaz zapłaty, który się potem uprawomocnił.
W tych sprawach komornik co miesiąc pobiera środki z konta, zajmuje ruchomości, a najczęściej – licytuje nieruchomości frankowiczów. Jak to możliwe w świecie po uchwale składu całej Izby Cywilnej Sądu Najwyższego ostatecznie przyznającej nieważność większości umów frankowych? I przede wszystkim – jak taką egzekucję powstrzymać?
Zanim frankowicze wygrywali w sądach
Przed 2019 r. i rozstrzygnięciem na korzyść dla państwa Dziubak sprawy przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (sygn. akt C-260/18) nie było w Polsce jednomyślności co do tego, jakie są skutki stwierdzenia, że w umowach frankowych występują niedozwolone postanowienia. Czy taka umowa może być uznana za nieważną w całości? Czy powinna dalej być wykonywana, ale jak kredyt złotówkowy oprocentowany na wskaźniku LIBOR? Czy też po prostu możemy zastąpić kursy własne banku kursem średnim NBP i utrzymać umowę w mocy?
Dziś znamy stanowisko TSUE w tej sprawie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.