Sektor na dorobku

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Nie ma lepszego wskaźnika poziomu nowoczesności i innowacyjności gospodarki niż kondycja jej przemysłu chemicznego.

Europejską branżą chemiczną od lat rządzi pięć krajów: Niemcy, Francja, Holandia, Wielka Brytania i Włochy. To one bez wysiłku tworzą ponad 70 proc. zdolności produkcyjnej europejskiego rynku chemikaliów. Na pozostałe kraje Europy Zachodniej (w tym Belgię i Hiszpanię) przypada 20 proc. produkcji, a dla Europy Wschodniej zostaje zaledwie dziesięć procent.

Niemcy zawdzięczają swój sukces centralnemu położeniu oraz znakomitej infrastrukturze transportowej. Przewagę Francji, Włoch, Holandii i Wielkiej Brytanii budują zaplecze portowe i dostęp do surowców. Hiszpania oraz Belgia postawiły na budowę dużych centrów produkcji petrochemicznej. To dlatego w krajach rozwiniętych wartość produkcji pochodzącej z branży chemicznej stanowi 20-25 proc. ogólnej produkcji przemysłowej. Dla całej Unii Europejskiej wskaźnik ten wynosi mniej więcej 16 proc. W Polsce to niewiele ponad dziesięć procent. – I to jest właśnie nasz moment na poprawienie wyników, w tym zwiększenie innowacyjności polskiego przemysłu chemicznego – przekonuje Wojciech Słowiński, partner w dziale doradztwa biznesowego PwC Polska.

SEKTOR Z NADWYŻKĄ

W przeciwieństwie do Polski sektor chemiczny w państwach Unii Europejskiej wciąż utrzymuje nadwyżkę handlową (48,8 mld euro) w obrocie z państwami spoza Wspólnoty. W ubiegłym roku zwiększyła się ona o niecały miliard euro, co zdaniem Europejskiej Rady Przemysłu Chemicznego (CEFIC) jest słabym osiągnięciem. Najlepsze wyniki handlowe państwa unijne w handlu chemikaliami osiągały z innymi krajami europejskimi, które jednak nie należą do UE, w tym głównie z Rosją. W minionym roku wynik tej sprzedaży to 15 mld euro, co w porównaniu z 2012 r. daje wspomnianą nadwyżkę 0,9 mld euro. Równie dobrze handlowało się państwom unijnym z krajami azjatyckimi, z wyjątkiem Chin i Japonii. Na rynkach azjatyckich państwa europejskie sprzedały swoje produkty chemiczne za kwotę o 7,3 mld euro wyższą, niż wynosił import z tego regionu. W ciągu roku europejska nadwyżka w handlu chemikaliami z Azją (bez Chin i Japonii) wzrosła o 2,3 mld euro.

AMERYKAŃSKA KONKURENCJA

Jeszcze pięć lat temu najdroższym miejscem na świecie do wytwarzania produktów chemicznych były Stany Zjednoczone. Dziś amerykańscy producenci płacą za energię elektryczną połowę tego co firmy europejskie. Za gaz ziemny pochodzący z łupków – zaledwie jedną trzecią europejskiej ceny. Od razu przełożyło się to na wyniki branży – dziś USA to drugie najtańsze miejsce do produkcji chemicznej na świecie, tuż za bogatym w surowce Bliskim Wschodem. To dlatego unijny przemysł chemiczny ponosi największe straty w handlu właśnie ze Stanami Zjednoczonymi. Według Huberta Mandery’ego z CEFIC odzyskiwanie tego rynku następuje powoli i Europie wciąż daleko do poziomu sprzed kryzysu finansowego. Za to USA w ubiegłym roku zredukowały swój deficyt w wymianie z UE o 2,1 mld euro i wynosi on teraz 6,4 mld euro.

Niskie koszty produkcji w USA przyciągają inwestorów. Według Amerykańskiej Rady Chemii (ACC) międzynarodowe firmy chemiczne poinformowały o 136 planowanych lub możliwych inwestycjach w Stanach Zjednoczonych, wartych 91 mld dolarów. Połowa z tych projektów pochodzi z firm spoza USA.

FUZJE I KONSOLIDACJE

Europa będzie walczyła z presją rynku azjatyckiego i niskimi kosztami produkcji w USA za pomocą konsolidacji. Według raportu „2014 Global Chemical Industry Mergers and Acquisitions Outlook” przygotowanego przez firmę doradczą Deloitte w 2013 r. na rynku fuzji i przejęć w globalnym przemyśle chemicznym doszło do 537 transakcji, których wartość wyniosła 31,8 mld dolarów, czyli o 10 mld dolarów mniej niż rok wcześniej. W tym roku ta aktywność powinna jednak wzrosnąć. Zainteresowanie inwestorów będą budziły branża agrochemiczna i firmy wysoko wyspecjalizowane.

Raport Deloitte wskazuje, że aż 60 proc. wszystkich fuzji i przejęć w ubiegłym roku dotyczyło przedsiębiorstw zajmujących się przetwórstwem surowców chemicznych. W najbliższej przyszłości koncerny wezmą pod lupę producentów rolniczych i ekologicznych środków chemicznych, a także producentów związanych ze zdrowiem i zdrową żywnością. – Wiele firm przestawi się na bioprodukcję i to one będą się cieszyły zainteresowaniem inwestorów – przewiduje Wojciech Hann, partner w dziale doradztwa finansowego zespołu energii i zasobów naturalnych Deloitte.

BRANŻA W LICZBACH

Według danych Komisji Europejskiej w 2012 r. branża chemiczna zapewniała pracę ponad 3,1 mln osób, które były zatrudnione w 83 tys. przedsiębiorstw. Wartość sprzedaży w unijnym sektorze chemicznym wyniosła 539 mld euro, co stanowiło około jednej piątej globalnej wartości sprzedaży chemikaliów. Sprzedaż europejskiego przemysłu chemicznego w całym 2013 r. była o 3,3 proc. słabsza od zanotowanej w 2012 r. W porównaniu z czasem sprzed kryzysu (2008 r.) ubiegłoroczna sprzedaż była jednak wyższa o 1,1 proc.

Według danych Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego polska branża chemiczna liczy dziś ok. 11 tys. przedsiębiorstw i zatrudnia 250 tys. pracowników. Przychody ze sprzedaży przemysłu chemicznego wyniosły w 2012 r. 123,45 mld zł, czyli o 5,6 proc. więcej niż trzy lata temu. Jednak w roku 2012 nastąpiło także zdecydowane pogorszenie wyników finansowych przedsiębiorstw w przemyśle chemicznym i farmaceutycznym – o mniej więcej 21 proc. Wzrost zanotowali jedynie producenci wyrobów gumowych i tworzyw sztucznych. Na szczęście ubiegły rok przyniósł tylko nieznaczne pogorszenie przychodów ze sprzedaży produkcji chemikaliów i wyrobów chemicznych (55,1 mld zł), a pierwszy kwartał 2014 r. wygląda obiecująco – niewielki wzrost (114 mln zł) w porównaniu z tym samym okresem 2013 r.

DOBRE PERSPEKTYWY

Produkcja krajowa nie pokrywa obecnego zapotrzebowania na chemikalia, co wciąż powoduje wysoki deficyt w handlu zagranicznym. – To jeden z możliwych kierunków rozwoju polskiego przemysłu chemicznego – wyjaś­nia dr inż. Tomasz Zieliński, prezes zarządu Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego. Udział chemikaliów w ogólnej produkcji przemysłowej w Polsce wynosi niewiele ponad dziesięć procent, ale prognozy mówią, że w najbliższych latach wskaźnik ten będzie się zwiększał. Podobnie jak na całym świecie także w Polsce widoczne są procesy konsolidacji. W ubiegłym roku Grupa Azoty przejęła Kopalnie i Zakłady Chemiczne Siarki „Siarkopol”, a wraz z Grupą Lotos Azoty zainwestują też w budowę kompleksu petrochemicznego, którego wartość jest szacowana na 12 mld zł.

– Jeszcze kilka lat temu polski przemysł chemiczny był oparty głównie na wytwarzaniu prostych produktów. Teraz to się zmienia. Nasza baza produkcyjna okrzepła i polskie zakłady nareszcie mogą myśleć o produktach o wysokiej marży. Perspektywy są dobre – uważa Michał Nowacki z zespołu doradztwa biznesowego PwC Polska. Dobre są też perspektywy wynagrodzeń. W 2012 r. przeciętne wynagrodzenie w przemyśle chemicznym wynosiło 4491 zł (brutto). W ubiegłym roku wzrosło o 176 zł. W pierwszym kwartale 2014 r. było to już 4736 zł, co oznacza wzrost o 245 zł w ciągu dwóch lat. Tym, co trapi przemysł chemiczny Europy Wschodniej, w tym Polski, jest brak własnych surowców i ich wysokie ceny.

– Poza tym unijne regulacje prawne są nieadekwatne do kondycji polskiego sektora chemicznego – uważa dr inż. Tomasz Zieliński z PIPC. Komisja Europejska proponuje, by do 2030 r. Unia ograniczyła emisję CO2 o 40 proc., a jednocześnie zwiększyła udział energii ze źródeł odnawialnych do 27 proc. Przeciwko takim rozwiązaniom protestują przedsiębiorcy, także polscy. Ich zdaniem już teraz ceny energii w Europie należą do najwyższych na świecie, co znacznie zmniejsza konkurencyjność europejskich firm, a także utrudnia wyjście z kryzysu. Na dodatek polski przemysł chemiczny jest mocno uzależniony od dostaw ropy i gazu z Rosji. Według Tomasza Zielińskiego wciąż jesteśmy sektorem chemicznym na dorobku.