Jak uczyć dzieci o prokreacji

Jak uczyć dzieci o prokreacji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Według "Rzeczpospolitej", Ministerstwo Edukacji sprawdza, jak podręczniki przedstawiają rozmnażanie człowieka. "To bezprawna ingerencja w treść książek" - denerwują się wydawcy.

Układ rozrodczy kobiet i mężczyzn, zapłodnienie, ciąża i poród - takie tematy wzięli pod lupę pracownicy Ministerstwa Edukacji. Jak ustaliła "Rz", w ubiegły piątek aż do późnego wieczoru wertowali szkolne podręczniki i kserowali strony z ilustracjami np. zapłodnienia albo rozwoju płodu. Takie polecenie, według informacji "Rz", miał im wydać wiceminister edukacji i szef parlamentarnego Klubu LPR Mirosław Orzechowski.

"To absurd! Tych podręczników jest masa! Co najmniej kilkadziesiąt!" - denerwuje się jeden z pracowników MEN.

"Nie wiem, co ministrowi mogłoby się nie podobać. To treści napisane przez wybitnych biologów, głównie z akademickich ośrodków" - dziwi się prezes Wydawnictwa Szkolnego PWN Witold Szczęsny. "Poza tym wszystkie podręczniki zostały zatwierdzone przez ministerialnych rzeczoznawców".

Ale Szczęsny potwierdza, że MEN poprosiło jego wydawnictwo w ubiegłym tygodniu o dostarczenie kompletu podręczników do biologii. Taką prośbę usłyszało jeszcze kilka najważniejszych wydawnictw edukacyjnych w kraju. "Do nas zadzwoniono w ostatniej chwili w piątek. Pracownicy MEN najpierw chcieli dostać wszystkie podręczniki do przyrody i biologii. Potem już tylko pliki elektroniczne ze stronami, gdzie jest mowa o rozmnażaniu" - opowiada Marcin Karpiński z Gdańskiego Wydawnictwa Oświatowego.

"Nigdy dotąd żaden minister nie próbował ingerować w treść podręczników. Nie mam pojęcia, co ministerstwo zamierza zrobić z tymi informacjami. Może chodzi o przygotowanie kolejnej konferencji prasowej, na której ktoś błyśnie" - zastanawia się Karpiński. Podkreśla, że wszystkie szkolne podręczniki zostały zatwierdzone przez ministerialnych ekspertów i nie ma szansy, by pojawiły się w nich niewłaściwe treści.

Wiceminister Orzechowski przez cały poniedziałek nie odbierał telefonów. Od rzeczniczki MEN Anety Woźniak "Rzeczpospolita" usłyszała tylko: "Nie ma żadnej kontroli podręczników w MEN. Pan minister Orzechowski niczego nie zlecał".

"Nie było oficjalnego listu ministra, ale były telefony z ministerstwa. Przecież wydawnictwa nie przesyłałyby podręczników do kontroli z własnej woli. Widać resort nie chce się przyznać do tego pomysłu" - komentuje jeden z wydawców.