Ryzykowna hojność banków

Ryzykowna hojność banków

Dodano:   /  Zmieniono: 
Banki prowadzą ryzykowną grę, zbyt liberalnie przyznając kredyty. Eksperci przestrzegają, że cały sektor może mieć kłopoty - pisze "Rzeczpospolita".
W tym roku Polacy pobili rekord. Ich zadłużenie kredytowe przekroczyło 100 mld zł. Według Expandera do połowy 2009 roku ich wartość powinna się podwoić. Bankom kredyty niezwykle się opłacają. Od kiedy Polacy zadłużają się na potęgę, banki zaczęły bić rekordy wyników. W tym roku zarobią dla swych właścicieli prawdopodobnie ponad 12 mld zł.

Windowanie zysków może jednak drogo kosztować banki, które lekceważą ryzyko i pożyczają pieniądze osobom o coraz niższych zarobkach. Wystarczy, że ich sytuacja się pogorszy, a portfel złych długów banków może gwałtownie wzrosnąć. - Sprawa jest poważna. Banki udzielają kredytów mieszkaniowych na 100 procent wartości nieruchomości i niejednokrotnie dodają pieniądze na remont. Żeby zwiększyć sprzedaż, wydłużają chociażby okres kredytowania. To może się źle skończyć - mówi "Rz" osoba związana z bankiem centralnym, która chce pozostać anonimowa.

Podobna sytuacja miała miejsce w ostatnich latach w Stanach Zjednoczonych. Pożyczki na domy "rozdawano" tam praktycznie bez żadnych ograniczeń. Kilka z firm, które przesadziły z liberalnym podejściem do klientów, ogłosiło w tym roku bankructwo.

Ile dziś musi zarabiać klient, który chce pożyczyć 100 tys. zł na zakup mieszkania? Wystarczy, że co miesiąc na jego konto wpłynie 1500 zł. Wynagrodzenie osoby ubiegającej się o 200 tys. zł powinno nieco przekraczać 2000 zł, natomiast żeby dostać 400 tys. zł, wystarczy 3300 zł netto.

Nawet tych klientów, którzy nie spełniają podstawowych wymagań finansowych, bankowcy nie przekreślają. Po prostu umożliwiają zaciągnięcie kredytu wspólnie z inną osobą, niekoniecznie współmałżonkiem ani nawet krewnym.

Banki nie wybrzydzają także na źródła naszych dochodów. Jeszcze kilka lat temu szanse na pożyczenie znacznych kwot miały właściwie tylko osoby zatrudnione na pełny etat i to na czas nieokreślony. Teraz szansę na kredyt mają także ci pracujący na umowę-zlecenie czy umowę o dzieło. Nieważne jest też, czy zarabiają w Polsce, czy też za granicą.

Problem dostrzegł już nadzór bankowy. O możliwości wprowadzenia kolejnych ograniczeń mówił w maju ówczesny szef nadzoru bankowego Wojciech Kwaśniak. Ale szanse na szybkie działania prewencyjne są nikłe - twierdzi gazeta.