Elżbieta II i książę Filip byli celami nieudanego zamachu na swoje życie podczas podróży do Australii w 1970 r. Takie rewelacje ujawnił po latach emerytowany australijski policjant, pisze „El Pais”.
81-letni obecnie Cliff McHardy wypowiedział się na łamach lokalnego „The Lithgow Mercury" na temat jednej z najbardziej tajemniczych spraw w swojej karierze. Według jego opowieści 29 kwietnia 1970 r. pociąg wiozący parę królewską przez Nową Południową Walię zderzył się z kłodą drewna ustawioną na torach. Miało to spowodować wykolejenie składu, do czego jednak nie doszło z uwagi na zbyt małą prędkość lokomotywy. Po usunięciu przeszkody pociąg pojechał dalej, z pasażerami nieświadomymi incydentu.
Śledztwo z uwagi na prestiż Australii było prowadzone w tajemnicy. Według McHardy’ego stanowiło to jeden z największych błędów, z jakimi się zetknął podczas służby. Tajność dochodzenia utrudniała zebranie informacji od zwykłych ludzi, którzy nie mieli pojęcia, o co byli pytani. W efekcie zarzutów nie postawiono nikomu, ale policja podejrzewała o dokonanie zamachu grupy sympatyzujące z IRA.
mj
Śledztwo z uwagi na prestiż Australii było prowadzone w tajemnicy. Według McHardy’ego stanowiło to jeden z największych błędów, z jakimi się zetknął podczas służby. Tajność dochodzenia utrudniała zebranie informacji od zwykłych ludzi, którzy nie mieli pojęcia, o co byli pytani. W efekcie zarzutów nie postawiono nikomu, ale policja podejrzewała o dokonanie zamachu grupy sympatyzujące z IRA.
mj