Władze Wielkiej Brytanii przewidują, że w ciągu następnych kilku tygodni nastąpi wybuch epidemii świńskiej grypy. Po drugiej stronie kanału La Manche zaniepokojeni są rodzice młodych Francuzów, którzy przygotowują się do wyjazdu na Wyspy – pisze „Le Figaro”.
Brytyjski minister zdrowia, Andy Burham, stwierdził, że według niektórych prognoz, do końca sierpnia może zachorować aż 100 tys. osób. Niepokoi to rodziców, bo co roku aż 120 tys. młodych Francuzów wyjeżdża na Wyspy uczyć się angielskiego.
Czy należy więc odwołać wyjazd? Eksperci zachowują ostrożność. Jeśli dziecko przebywa w Wielkiej Brytanii przez parę tygodni, rzeczywiście może zarazić się wirusem grypy A. Na razie wirus jest łagodny, zawsze pozostaje jednak ryzyko komplikacji. Z drugiej strony, jeżeli dziecko zachoruje teraz, będzie w większym stopniu uodpornione na wirus, który może być bardziej złośliwy jesienią, podczas drugiej fali epidemii.
W Wielkiej Brytanii epidemia nasiliła się w ciągu ostatnich dni. Wirus rozprzestrzenia się tam znacznie szybciej niż na kontynencie. Światowa Organizacja Zdrowia odnotowała 6 538 przypadków zachorowań (7 747 według władz brytyjskich) i 3 zgony. Są to dane oficjalne, jednak liczba zarażonych jest o wiele większa. Z całą pewnością można stwierdzić, że dana osoba jest zarażona dopiero po badaniu krwi. Tymczasem w regionach o najwyższym odsetku zachorowań jak Londyn czy Glasgow, większość pacjentów jest diagnozowana telefonicznie, bez badania laboratoryjnego.
Zgodnie z nowymi zaleceniami, pacjent, który, podejrzewa, że ma świńską grypę dzwoni na specjalny numer i otrzymuje receptę na Tamiflu. Receptę może w jego imieniu wykupić przyjaciel lub krewny. Rząd brytyjski dopuszcza nawet możliwość, że lek Tamiflu będzie dostępny tylko dla najciężej chorych.
Minister zdrowia ogłosił również, że podpisane zostaną kontrakty z firmami farmaceutycznymi, które mają dostarczyć szczepionek dla wszystkich mieszkańców Wysp. Szczepionki będą dostępne od przyszłego miesiąca.
Czy należy więc odwołać wyjazd? Eksperci zachowują ostrożność. Jeśli dziecko przebywa w Wielkiej Brytanii przez parę tygodni, rzeczywiście może zarazić się wirusem grypy A. Na razie wirus jest łagodny, zawsze pozostaje jednak ryzyko komplikacji. Z drugiej strony, jeżeli dziecko zachoruje teraz, będzie w większym stopniu uodpornione na wirus, który może być bardziej złośliwy jesienią, podczas drugiej fali epidemii.
W Wielkiej Brytanii epidemia nasiliła się w ciągu ostatnich dni. Wirus rozprzestrzenia się tam znacznie szybciej niż na kontynencie. Światowa Organizacja Zdrowia odnotowała 6 538 przypadków zachorowań (7 747 według władz brytyjskich) i 3 zgony. Są to dane oficjalne, jednak liczba zarażonych jest o wiele większa. Z całą pewnością można stwierdzić, że dana osoba jest zarażona dopiero po badaniu krwi. Tymczasem w regionach o najwyższym odsetku zachorowań jak Londyn czy Glasgow, większość pacjentów jest diagnozowana telefonicznie, bez badania laboratoryjnego.
Zgodnie z nowymi zaleceniami, pacjent, który, podejrzewa, że ma świńską grypę dzwoni na specjalny numer i otrzymuje receptę na Tamiflu. Receptę może w jego imieniu wykupić przyjaciel lub krewny. Rząd brytyjski dopuszcza nawet możliwość, że lek Tamiflu będzie dostępny tylko dla najciężej chorych.
Minister zdrowia ogłosił również, że podpisane zostaną kontrakty z firmami farmaceutycznymi, które mają dostarczyć szczepionek dla wszystkich mieszkańców Wysp. Szczepionki będą dostępne od przyszłego miesiąca.