Bełkoczący pułkownik Kadafi musi odejść szybko

Bełkoczący pułkownik Kadafi musi odejść szybko

Dodano:   /  Zmieniono: 
W obliczu kryzysu w Libii, Zachód nie może dokonać zbrojnej interwencji, lecz powinien nadal naciskać na Muammara Kadafiego, wykazywać determinację oraz wyjaśniać, że ustąpienie przywódcy to tylko kwestia czasu - pisze w "NYT" Nicholas D. Kristof.
Kadafi, którego Kristof nazywa "stukniętym", łączy w sobie "ułudę, grozę, pompatyczność, skłonność do podejmowania ryzyka oraz posiadanie ton gazu musztardowego". Dlatego tak ważne jest, by światowe potęgi wraz z sąsiednim Egiptem i Tunezją stopniowo zwiększały presję i doprowadziły najszybciej jak to możliwe do opuszczenia sceny przez "bełkoczącego pułkownika Kadafiego" - przekonuje autor.

Zdaniem dziennikarza, lądowanie amerykańskich i europejskich oddziałów w Libii lub bombardowanie tego kraju "przyniosłoby efekt przeciwny do zamierzonego", ponieważ "wpisywałoby się to w opowieści Kadafiego o imperialistach, którzy próbują zawładnąć jego krajem". "Prawda jest taka, że po Iraku nie mamy realnej możliwości dokonania inwazji na inny kraj arabski, który posiada ropę" - ocenia Kristof.

Według publicysty "NYT", Zachód powinien nadal naciskać na Kadafiego, wykazywać determinację i wyjaśniać, że odejście pułkownika to tylko kwestia czasu. "Ta determinacja nie zmieni sposobu myślenia Kadafiego, ale może wpłynąć na wojskowych. Niektórzy z nich już się wahają" - twierdzi dziennikarz. Jego zdaniem, wielu libijskich wojskowych "czuje zakłopotanie, atakując rodaków, a jednocześnie obawia się, że jeśli zaprotestują, oni lub ich rodziny zostaną zabici". "Jeśli świat zewnętrzny zdecydowanie zasygnalizuje, że obalenie Kadafiego to tylko kwestia czasu, jest duże prawdopodobieństwo, że oficerowie znajdą sposoby, by uniknąć zatonięcia wraz z przywódcą" - pisze Kristof.

Kristof ocenia, że użytecznym sposobem okazywania determinacji jest rozmieszczenie amerykańskich okrętów wojennych u wybrzeży Libii oraz sankcje przeciwko reżimowi. Choć wprowadzenie strefy zakazu lotów "miałoby jedynie niewielki wpływ na walki", to byłoby jednocześnie silnym sygnałem dla libijskiej armii, by się wycofała. Zdaniem publicysty, kraje zachodnie mogłyby blisko współpracować nad tą kwestią wraz z Ligą Państw Arabskich oraz Unią Afrykańską, a także powinny spróbować zakłócić libijską komunikację wojskową.

Dziennikarz jako jedno z rozwiązań kryzysu widzi przeniesienie się Kadafiego oraz jego synów do rodzinnej Syrty i oddanie władzy wieloletniemu przyjacielowi Muhammadowi Abd al-Kasimowi az-Zwaiowi. Ten sekretarz generalny libijskiego organu ustawodawczego Powszechnego Kongresu Ludowego "formalnie rzecz biorąc jest głową państwa". Az-Zwai, były ambasador libijski w Wielkiej Brytanii, uważany jest za pragmatyka i "mógłby pogodzić rywalizujące grupy i plemiona oraz zjednoczyć kraj w bardziej demokratyczny sposób". "To mało prawdopodobna (opcja), ale warta wzięcia pod uwagę. Jest to wykonalne, jedynie jeśli pułkownik Kadafi i jego przyjaciele będą przekonani, że w przeciwnym razie zatoną". "Im więcej będziemy naciskać, tym większe szanse na uniknięcie apokalipsy" - podsumowuje Kristof.

PAP