Brak stabilności w regionie sprzyja Iranowi?

Brak stabilności w regionie sprzyja Iranowi?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Atak Francji, Wielkiej Brytanii i ich sojuszników na regularną armię i obiekty obrony przeciwlotniczej w Libii jest spóźniony - ocenia dziennik "Wiedomosti". Według gazety, międzynarodowa koalicja i libijscy powstańcy znaleźli się w trudnej sytuacji.
"Wiedomosti" zauważają, że "naziemna operacja na libijskim terytorium jest sprzeczna z oficjalnymi deklaracjami koalicji", jednak "same uderzenia z powietrza mogą jedynie ochronić niewielki rejon, zajęty przez powstańców, przed atakami sił (Muammara) Kadafiego". "Wspierana z zewnątrz krucha równowaga między >dwiema Libiami< długo się raczej nie utrzyma i będzie wymagała od Europejczyków oraz USA bardziej stanowczych decyzji" - wskazuje dziennik. "Co więcej - decyzji, które powinny uwzględniać ogólną sytuację na Bliskim Wschodzie" - dodaje.

Niepokoje w regionie

"Wiedomosti" przypominają, że "w czasie, gdy koalicja państw zachodnich bombarduje Libię, w innych krajach Bliskiego Wschodu trwają wewnętrzne zamieszki". "Zaostrzyła się sytuacja w Syrii i Jemenie. Niepokoje w tych państwach - głównie w Jemenie - kosztowały już życie kilkudziesięciu osób spośród protestujących. W Bahrajnie jednostki wojskowe z Arabii Saudyjskiej pomagają tłumić bunt opozycji" - wylicza gazeta.

"Wiedomosti" konstatują, że "lekcje Tunezji i Egiptu odegrały swoją rolę: Maroko i Jordania podjęły rozmowy z opozycją, a monarchowie naftowych państw Zatoki Perskiej obiecali swoim narodom miejsca pracy i reformy społeczne". "Wszelako zaostrzenie sytuacji w Syrii i Jemenie, podobnie jak wprowadzenie wojsk z Arabii Saudyjskiej do Bahrajnu, demonstrują nową niebezpieczną tendencję w  państwach muzułmańskich - eskalację wewnątrzislamskich waśni" -  podkreśla dziennik.

"Między sunnitami, którzy stanowią 90 proc. wśród muzułmanów, a szyitami, stanowiącymi 10 proc., od dawna istnieją rachunki krzywd. W krajach Afryki Północnej i  Półwyspu Arabskiego, jak również w Turcji przeważają sunnici, zaś w Iraku, Iranie, Libanie, Jemenie, Bahrajnie i Syrii - szyici. Z reguły sunniccy władcy uciskają szyitów (Arabia Saudyjska, Bahrajn, Jemen) i odwrotnie (Syria)" - piszą "Wiedomosti".

Gazeta zaznacza, że "USA i Zachód tradycyjnie popierały nie tylko świeckie reżimy autorytarne, ale także sunnickich monarchów". Zdaniem "Wiedomosti", "najnieprzyjemniejszym scenariuszem dla Europy byłoby to, gdyby destabilizacja z Jemenu przeniknęła do sąsiednich monarchii naftowych i wschodnich prowincji Arabii Saudyjskiej, zamieszkanych przez wielu szyitów, a także doprowadziła do  ponownego zaostrzenia sytuacji w Libanie".

Co zrobi Iran?

Dziennik ocenia, że "wewnątrzislamskie spory są na rękę Iranowi, który może nadać protestom szyitów antyeuropejską i  antyamerykańską orientację". "Wiedomosti" zwracają uwagę, że w  poniedziałek ajatollah Ali Chamenei oświadczył już, iż "Iran popiera naród libijski, który powstał przeciwko Kadafiemu, ale  potępia ingerencję krajów zachodnich". Zdaniem gazety, ważniejsza jest jednak inna deklaracja Chameneia - że Iran popiera wszystkie ruchy rewolucyjne w regionie. "Jeśli operacja w  Libii będzie się przeciągać i spowoduje wiele ofiar, to pojawi się też możliwość rozwinięcia starych haseł kolonializmu" - piszą "Wiedomosti".

Powołując się na opinię szefa Instytutu Bliskiego Wschodu w  Moskwie Jewgienija Satanowskiego, dziennik nie wyklucza, że Iran może również podjąć próbę zmiany na swoją korzyść układu sił na Wschodzie i  zdestabilizowania lojalnych wobec Zachodu rządów, w tym w Pakistanie. "W tym celu może on zwiększyć poparcie dla ekstremistów islamskich wszelkich nurtów, jak uczynił to  już w wypadku ruchu Hamas, a także wykorzystać swoje zasoby finansowe i  propagandowe dla wzmocnienia partii w krajach, w których będą się odbywały wybory z przestrzeganiem procedur demokratycznych. Ostatnio zarysowało się też zbliżenie Iranu z  islamistami rządzącymi od niedawna w Turcji" - konstatują "Wiedomosti".

PAP