Jak religia wpływa na politykę

Jak religia wpływa na politykę

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Podczas prezydentury Geogra W. Bush'a wielu liberalnych i świeckich Amerykanów nie traktowało religijnych konserwatystów jak normalnych politycznych oponentów, ale jak zagrożenie. Uważali, że religijna prawica nie jest normalnym ruchem politycznym. Raczej antyliberalną siłą, która chce zastąpić świeckie państwo czymś, co Kevin Phillips nazwał w 2006 roku «Amerykańską Teokracją»" - pisze na łamach "The New York Times" Ross Douthat.
Zdaniem publicysty sytuacja zmieniła się wraz ze zmianą prezydenta. Debata na temat ekonomii i systemu opieki zdrowotnej przysłoniła kłótnię na temat edukacji seksualnej i niszczenia embrionów. Liberałowie odkryli nowe obsesje prawicowych ekstremistów, którymi mogli się martwić: ruch Tea Party, kłótnię o rzeczywiste miejsce urodzenia Baracka Obamy czy braci Koch, którzy swoimi miliardami postanowili wspomóc przeciwników Obamy.

Dzisiaj jednak, wraz z dużym poparciem dla Michela Bachmanna i Ricka Perry'ego w prezydenckich sondażach oraz dokonanym przez liberałów spóźnionym odkryciem ewangelickich przekonań działaczy Tea Party, strach o teokrację powrócił. Zaczęło się od opisującego Bachmanna artykułu Ryan Lizza w The New Yorker, w którym kandydat na prezydenta powiązany został z brzmiącymi strasznie ideami "dominionizmu" oraz "chrześcijańskim rekonstrukcjonizmem". Dzięki temu można było zasugerować, że chrześcijańscy ekstremiści znów są w natarciu.

W tym tygodniu Bill Keler, były redaktor naczelny The New York Times, napisał, że Perry i Bachmann powinni stawić czoła pytaniom na temat ich poglądów  religijnych. Ponadto środowisko wierzących republikanów powinno - pisze on - zmierzyć się z powszechnym przekonaniem o tym, że wiara jest prywatną sprawą i pokonać je.

Zdaniem publicysty "New York Times" Keller ma absolutną rację. Rozdział kościoła i państwa w Stanach Zjednoczonych nigdy nie doprowadziło do oddzielenia religii od polityki. Często "prywatne" przekonania religijne polityków miały konsekwencje dla wszystkich. Kiedy kandydaci publicznie mówią o swoich poglądach religijnych, to szczególnie dziennikarze mają prawo by zapytać jak poglądy te wpłyną na ich polityczne działania.

Istnieją jednak cztery zasady, które dziennikarze powinni zawsze mieć w myślach, kiedy pytają i piszą o poglądach religijnych, których sami nie podzielają.

Po pierwsze, świat konserwatywnego chrześcijaństwa jest duży i skomplikowany. Tak jak w innych przypadkach - włączając w to środowisko laickiej inteligencji - ma wiele różnych centrów i frakcji, które wpływają na siebie w skomplikowany sposób. Czasem obserwując związki między nimi można odkryć coś ciekawego, jednak równie łatwo ulec złudzeniu, że najbardziej radykalna osoba w danej społeczności jest jest najbardziej wpływowa, lub że najbardziej radykalny fragment przekazu definiuje cały przekaz.

Po drugie dziennikarze powinni unikać podwójnych standardów. Jeśli przewracasz oczami, kiedy konserwatyści łączą Baracka Obamę z socjalizmem i uniwersyteckimi radykałami, nie powinieneś także mówić, że Bachman jest jak Thomas de Torquamada. Jeśli nie wierzysz w ustalenia na temat tego w co "naprawdę" wierzy Obama, nie powinieneś uwierzyć w związki pomiędzy Rickiem Perrym i R. J. Rushdoonym, guru chrześcijańskich rekonstrukcjonistów.

Po trzecie dziennikarze powinni unikać używania spiskowego języka w stosunku do grup i sprawa, które uznają za ekstremistyczne. Republikańscy politycy są często oskarżani o używanie religijnych słów-szyfrów. Podobnie mówi się też o religijnej infiltracji rządu pomijając to, że konserwatyści używają normalnych mechanizmów demokratycznych do usuwania polityków, z którymi się nie zgadzają, lub do zmieniania prawa, które im się nie podoba.

Wreszcie dziennikarze powinni pamiętać, że republikańskim polityką znacznie bardziej zależy na przyciągnięciu religijnych wyborców, niż na realizowaniu wszystkich obietnic. Perry wiedział, jak zdobywać poparcie teksańskich kaznodziejów, ale posłuchał lobbystów z firm farmaceutycznych, a nie religijnych konserwatystów, kiedy jako gubernator decydował o wprowadzeniu obowiązkowych szczepionek przeciwko HPV dla teksańskich nastolatek.

tch