Mistrz pustych obietnic Andrzej Lepper

Mistrz pustych obietnic Andrzej Lepper

Dodano:   /  Zmieniono: 
Andrzej Lepper był jednym z najgorszych ministrów rolnictwa, jakich mieliśmy w ostatnich latach. Rolnicy tracą przez niego grube pieniądze - i z budżetu, i z Brukseli - ocenia "Gazeta Wyborcza" w tekście "Mistrz pustych obietnic Andrzej Lepper". Największym sukcesem Andrzeja Leppera miało być wymuszenie na rządzie 500 mln zł na pomoc dla rolników, którzy ponieśli straty z powodu suszy. Uzyskał sumę niebagatelną, którą chwalił się na wszystkich konferencjach. Jednak niewielu rolników z tej pomocy skorzysta. Ze wstępnych szacunków gmin wynika, że budżet wyda na pomoc dla rolników poszkodowanych przez suszę ok. 50 mln zł, czyli 10 proc. obiecanych pieniędzy. W jednym z najbiedniejszych, a zarazem najbardziej poszkodowanych województw, w podlaskim, ok. 80 proc. rolników nie załapie się na pomoc państwa. Wszystko dlatego, że Andrzej Lepper do ministerstwa tylko wpadał. I nie sprawdzał rozporządzeń, które podpisywał. A jedno z nich zawęża pomoc państwa tylko do rolników mających ponad 1 ha przeliczeniowy. Na Podlasiu takich rolników jest zaledwie 20 proc. Inne rozporządzenie uzależnia wsparcie od oszacowania przez gminę strat w gospodarstwie. Jeszcze inne zezwala na przeprowadzenie tego szacunku tylko u rolników, którzy wcześniej wystąpili o kredyt preferencyjny. Lepper obiecał pomoc w zaopatrzeniu rolników w ziarno na siew. Termin siewu już jest, ale nie ma nawet opracowanych zasad tej pomocy. Obiecał rolnikom, że mogą skorzystać z umorzenia podatku rolnego. Ale jeśli gmina umorzy podatek, to w przyszłym roku nie dostanie subwencji rządowych, np. na szkoły. Lepper nic nie zrobił, by to załatwić, więc gminy podatków rolnikom nie umarzają. Rząd jeszcze przed koalicją z Samoobroną zapisał na ten rok 600 mln zł na dopłaty do paliwa rolniczego. Warunkiem zwrotu pieniędzy za paliwo miało być przedstawienie w gminie faktur, ale minister rolnictwa Andrzej Lepper postanowił dołożyć swoje trzy grosze. Przyrzekł więc rolnikom, że "uprości procedury", bo zbieranie faktur to "zawracanie głowy". Zapewnił, że dostaną zwrot pieniędzy na podstawie liczby posiadanych hektarów. Ilu rolników posłuchało swojego ministra, nie wiadomo, ale gminy szacują, że na dopłaty rząd wyda 300-400 zamiast 600 mln zł.