Do tej pory Taylor bojkotował proces, który rozpoczął się 4 czerwca; nie pojawił się na żadnej z trzech rozpraw, a nawet zwolnił swojego adwokata, tłumacząc, że chce się bronić sam. Później zmienił zdanie i poinformował, że nie dysponuje wystarczającymi środkami, by wynająć odpowiednią obronę.
We wtorek prokurator i sąd zgodzili się na odroczenie rozprawy do 20 sierpnia, by dać Taylorowi czas na wynajęcie nowych obrońców i przygotowanie.
Były prezydent Liberii odrzucił już wcześniej 11 zarzutów, w tym o morderstwa, gwałty, okaleczenia i wykorzystywanie dzieci do walki z bronią, za które grozi mu dożywotnie więzienie. We wtorek odrzucił też zmodyfikowany zarzut o niewolnictwo seksualne, który został nieznacznie zmieniony w przeredagowanym akcie oskarżenia.
Proces, który toczy się przed specjalnym trybunałem ds. zbrodni wojennych w Sierra Leone, dotyczy podsycania konfliktu wewnętrznego, podczas którego Taylor miał m.in. dostarczać broń rebeliantom z Sierra Leone w zamian za diamenty.
Już w 1989 roku Taylor wszczął wojnę domową w Liberii, obalając ówczesnego dyktatora Samuela Doe. Po siedmiu latach walk, w których zginęło około 200 tys. ludzi, zdobył największe wpływy spośród walczących stron i w 1997 roku wygrał wybory prezydenckie. Jego prezydentura upłynęła pod znakiem dalszych walk wewnętrznych.
59-letniego obecnie Taylora przewieziono do Hagi blisko rok temu. Utworzony na podstawie porozumienia między ONZ a władzami Sierra Leone trybunał ze względów bezpieczeństwa zabiegał o to, by proces odbywał się w innym kraju; zwrócił się więc do ONZ-owskiego Międzynarodowego Trybunału Karnego o udostępnienie pomieszczeń w jego siedzibie w Hadze.
Mimo że Taylor jest oskarżony o podobne zbrodnie w jego rodzinnej Liberii, kraj ten nie ustanowił sądu wojennego, decydując się w zamian na komisję prawdy i pojednania.
pap, ss