Polscy żołnierze zostali ostrzelani prawdopodobnie z granatnika podczas rutynowego patrolu. Jak relacjonuje rzecznik prasowy Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych mjr Dariusz Kacperczyk, polscy żołnierze z Operacyjnego Zespołu Doradczo-Łącznikowego brali udział we wspólnym patrolu razem z żołnierzami Narodowej Afgańskiej Armii; konwój złożony z samochodów hummer został ostrzelany około godziny 11.45 czasu lokalnego (9.15 polskiego) ok. 20 kilometrów na południowy wschód od bazy w Gardez, w prowincji Paktia.
"Zgodnie z procedurami, konwój zatrzymał się, żołnierze opuścili pojazdy. Po zatrzymaniu wymiana ognia trwała nadal. Ppor. Kurowski został ranny w wyniku postrzału. Rannemu natychmiast udzielono pomocy na miejscu zdarzenia i przetransportowano do bazy Wilderness. Mimo udzielonej pomocy ppor. Łukasz Kurowski zmarł w wyniku odniesionych ran" - powiedział Kacperczyk. Jak poinformował szef MON Aleksander Szczygło, Amerykanie przewieźli rannego śmigłowcem do najbliższego szpitala polowego.
"Afganistan jest miejscem, w którym służba wszystkich formacji, również polskich żołnierzy, czego nie ukrywałem, jest bardzo niebezpieczna" - powiedział Szczygło. "Tego, czy to pierwszy z elementów rozpoznania możliwości bojowych Polaków nie można wykluczyć, ale dowodów na to nie ma" - powiedział Szczygło dziennikarzom.
28-letni podporucznik Łukasz Kurowski służył w armii od 2003 r., w Afganistanie był od września 2006 r. w zespole doradczym, przy polskiej grupie bojowej w bazie Gardez w pobliżu granicy z Pakistanem. Był żonaty. Zawodową służbę wojskową pełnił jako dowódca plutonu czołgów w 10. Brygadzie Kawalerii Pancernej w Świętoszowie. Ukończył Akademię Wychowania Fizycznego we Wrocławiu oraz roczne studium oficerskie w Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Lądowych we Wrocławiu.
pap, em