„Jeśli wagnerowcy pojawią się na Białorusi, Polska będzie zagrożona”. Białoruski opozycjonista nie ma wątpliwości

„Jeśli wagnerowcy pojawią się na Białorusi, Polska będzie zagrożona”. Białoruski opozycjonista nie ma wątpliwości

Wagnerowcy w Rostowie nad Donem
Wagnerowcy w Rostowie nad Donem Źródło:PAP/EPA / Arkady Budnitsky
Negocjacje białoruskiego prezydenta Alaksandra Łukaszenki z Jewgienijem Prigożynem, twórcą grupy Wagnera, zakończyły bunt wagnerowców przeciwko Władimirowi Putinowi. – Białoruski dyktator prowadził te negocjacje, bo płynie jedną łodzią z Putinem i jak zatoną, to razem – nie ma wątpliwości Paweł Łatuszka, białoruski opozycjonista i opozycjonista represjonowany przez reżim Łukaszenki. W rozmowie z Wprost przestrzega, że zacieśnienie współpracy z Prigożynem może okazać się w skutkach fatalne, nie tylko dla Ukrainy, ale także dla Polski.

Agnieszka Kaszuba, Wprost: Alaksandr Łukaszenka negocjował między Moskwą, a oddziałami Wagnera. Czy jego pozycja wzmocniła się po tej mediacji?

Paweł Łatuszka: Po pierwsze Łukaszenka sam zaproponował bycie mediatorem, nikt go o to nie prosił. Robił to wyłącznie we własnym interesie i kto teraz pokazuje jego wyłączną rolę jako mediatora, to popełnia poważny błąd. Trzeba pamiętać, że Łukaszenka i Putin płyną w tej samej łodzi i jeżeli będzie w niej dziura, to łódź utonie razem z Łukaszenką. Dlatego on był bardzo chętny i zainicjował komunikację pomiędzy Moskwą a Prigożynem.

Zrobił to jednak nie z wyższych pobudek, ale żeby uratować własny stołek. Obalenie Putina oznacza natychmiastowe odejście Łukaszenki, oznacza to, że on od razu traci władzę.